wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 6

Pein cały czas stał ciężko oddychając z nerwów. Patrzyłam na niego z lekkim strachem. Nigdy tak przy mnie nie wybuchnął. Nikt nigdy z Akatsuki nie wybuchał w moim kierunku oprócz brata, który właśnie w tej chwili położył swoją rękę na moim ramieniu dając mi tym odwagi.
-Nie wydzieraj się. Nic tym nie osiągniesz. – Powiedział spokojnie.
-Musi z nami pracować. – Powtórzył.
-Wiem. – Oznajmił. Podniosłam głowę by na niego spojrzeć. – I tak jesteś już w to wplątana. – Otworzyłam usta by zaprzeczyć. – Może myślisz, że nie, ale tak nie jest. Każdy z innych gangów i mafii myśli, że jesteś z nami. Przez to jesteś namierzana. Myślą, że jesteś nowa i naszym słabym ogniem. Nie masz naszych bransoletek, dlatego myślą, że nic nie potrafisz i dlatego jesteś ich celem.
-Ale ja nie chce nikogo zabijać ani kraść. – Wtrąciłam się mu w zdanie.
-Nie musisz. – Odezwał się Pein. – Wiedziałem, że nie będziesz chciała tego robić. Jedynie masz nam pomagać.
-Na przykład jak? – Odwróciłam głowę w jego stronę i patrzył na niego z politowaniem.
-Sprawdzanie tajnych informacji. Jesteś ładna, więc każdego zbajerujesz.
-Aha… Czyli mam być kimś na posyłki? – Zapytałam spokojnie.
-Nawet ktoś taki jest nam potrzebny. – Uśmiechnął się.
-Coś jeszcze? – Chciałam jak najwięcej z niego wyciągnąć zanim się na coś zgodzę.
-Zwiadowca. Czasem nam kogoś przyprowadzisz. Jedyne co będziesz musiała zrobić to kogoś zbajerować.
-Okej. – Odpowiedziałam. Wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym była dzieckiem, które kogoś zabiło. Sasori z Kisame nawet otworzyli przy tym usta.
-Serio? – Zapytał Itachi.
-Tak. Nie wystawię was, jeśli o to chodzi. – Itachi był bystry. Wiedział, że czasem się na coś zgadzałam by tylko mieć to z głowy. Sasori w tym momencie wyjął coś z kieszeni i położył na stole. Leżały tam dwie bransoletki ze znakiem Aka.
-Jedna dla ciebie. – Popchnął ją w moim kierunku. – A druga dla Sasuke. – Skierował ją znowu w moją stronę, ale wiedziałam, że zabrać ma ją Itachi. Każdy z członków miał ją na ręce. Nigdy się temu nie przyglądałam, ale inni często to zauważali. Chmurka była zrobiona z drewna, co było mocną stroną czerwonowłosego. Wisiała ona na grubszym rzemyku. Ubrałam ja na prawą rękę.
-Musimy cię nauczyć podstawowych rzeczy.
-Nic o tym nie było. – Przestraszyłam się i spojrzałam przerażona na Kisame, który właśnie to powiedział.
-Chodzi o to, że musisz się umieć obronić. – Oznajmił mi Dei. – Jeśli będzie taka potrzeba. Najprostsze chwyty i tym podobne.
-No… No dobra. – Zająknęłam się nie wiedząc, czemu w ogóle się na to zgodziłam.
-Będziesz z nami bezpieczniejsza. – Usłyszałam cichy głos Deidary przy moim uchu. Właśnie przecież Deidara nie zgodziłby się na coś co zaraża mojemu życiu. Mimo tego, że się kłócimy i czasem nienawidzimy to nie potrafilibyśmy przeżyć, że kogoś na coś narażamy. Złapałam go za rękę, która nadal leżała na moim ramieniu i mocno ją ścisnęłam. – Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnął się i roztrzepał mi włosy drugą dłonią.
-Dobra weźmy się zbierajmy. Jest druga nad ranem… Chciałbym, chociaż dwie godziny pospać przed szkołą. – Zawołał Sasori. – Sakura i Sasuke się zgodzili na wstąpienie do nas, więc jedna ze spraw załatwiona. Nie trzeba ich wszystkich robić dzisiaj. Jest ich za dużo.
-Racja. – Oznajmił Pein i wstał z krzesła, nawet nie pamiętam, kiedy znów na nim usiadł.
-Ty i Sasuke macie nosić te bransoletki, wszyscy muszą wiedzieć, że to nie są żarty, jeśli was zaatakują, a w szczególności ciebie. – Zaczął się uśmiechać i spojrzał na Deidare.
-Nie moja wina, że nie masz młodszej siostry do opieki. – Zaśmiał się blondyn. – Jedziemy do domu. – Odwrócił się na pięcie. Po chwili dopiero skapnęłam się, że też powinnam iść. Podbiegłam do niego. Resztę drogi do samochodu milczałam. Chłopcy co jakiś czas o czymś gadali, ale nie miałam zielonego pojęcia o czym.

-*-

Weszłam do domu i nawet nie odezwałam się do Deidary. Zabrałam piżamę z pokoju i dopiero przy spojrzeniu w lustro zauważyłam, że nadal jestem tylko w bluzce Itachiego. Będę musiała mu ją oddać. Przeszłam do łazienki, zerknęłam na dół zobaczyłam jak mój brat rozmawia przez telefon. Ciągle tylko z nimi gada. Olałam go jednak i przeszłam do łazienki. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się spać. Nadal nie odzyskałam telefonu. Więc znowu wstałam i weszłam do pokoju Deidary. Chłopak leżał już w swoim łóżku i nie za bardzo spodobało mu się moje wejście.
-Co się stało? – Zapytał.
-Mój telefon. – Oznajmiłam.
-Szlak. – Uderzył ręką w głowę. – Został w kryjówce. Zapomniałem o nim. – Spojrzał na mnie. – Napiszę do Hidana przywiezie go jutro do szkoły.
-A ty do niej idziesz? – Zapytałam spokojnie. Chłopak uśmiechnął się.
-Nie pierwszy raz śpię trzy godziny przed szkołą. Ty nie musisz, usprawiedliwię ci to.
-Zobaczę, jak będę się rano czuła. Obudź mnie tak o szóstej.
-Nie ma szans wstaje o siódmej.
-To mi załatw telefon. – Wkurzyłam się i podniosłam lekko głos.
-Dobra przebudzę się i cię obudzę. Potem znowu pójdę spać. A teraz… - ziewnął. – Do łóżka. Dobranoc.
-Dobranoc. – Wyszłam delikatnie zamykając drzwi.

-*-

Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą zaspanego Deidare.
-Jest szósta. – Oznajmił, gdy zobaczyła, że na niego patrzę. – Ja już swoje zrobiłem, więc idę dalej spać. – Nie patrząc już na mnie wyszedł zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko klamka przestała się ruszać wyszłam z łóżka i podeszłam do szafy, by wyjąć mundurek. Spojrzałam na moje nadgarstki, które nadal były zabandażowane. Na razie olałam to i usiadłam przy biurku. Wzięłam lusterko i zaczęłam się malować. Zajęło mi to trochę, bo jednak bolące ręce dawały znak. Przeczesałam włosy i spięłam je w kucyka. Nie miałam dziś nerwów ani siły by mi przeszkadzały. Ubrałam mundurek i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam mi i Deidarze kanapki do szkoły, i do tego płatki w mleko, które zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni wszedł mój kochany brat i zabrał mi miskę.
-Dzięki. – Zawołałam, gdy wyrwał mi ją z rąk. – Trzeba było sobie wstać i zrobić.
-Oj nie marudź. – Odpowiedział przez ziewniecie, gdy siadał do stołu. – Nadal cię bolą? – Zapytał pokazując na moje ręce.
-Trochę. – Oznajmiłam.
-Nie wiem czy mamy jakąś maść żeby ci to ulżyło. -  Powiedział wstając i wyciągając z szafki pudełko, które było apteczką. Postawił je na stole. Robił dwie rzeczy równocześnie. Jadł i szukał maści. – O! – Krzyknął. – Jest. Proszę bardzo. – Podał mi ją. – A tu masz nowy bandaż.
Zdjęłam stary opatrunek i umyłam ręce, potem założyłam nowy. Deidara w tym czasie pobiegł do góry żeby się ubrać. Potem wrócił i pojechaliśmy do szkoły.

-*-

Weszłam do klasy i oczywiście nawet nie patrząc na ludzi z mojej klasy usiadłam na swoje miejsce. Gdyż nie było jeszcze Kiby usiadłam przy ścianie. Cały czas w głowie mam to, że zgodziłam się na współprace z gangiem… Mafią… Szlak nawet w stu procentach nie wiem, kim są. O dziwo martwi mnie też Sasuke. Czy wszystko z nim okej i czy przyjdzie dziś do szkoły. Sięgnęłam do kieszeni spódniczki od mundurka, ale nie znalazłam w niej telefonu. No tak mieli mi go przynieść. Zostawiłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Podeszłam do otwartych drzwi klasy mojego brata i do niej weszłam. Rozejrzałam się po klasie. Większość oczu było zwróconych na mnie. W końcu na końcu klasy dostrzegłam Deidare, który był zajęty rozmową z Sasorim, Kisame i Itachim. Podeszłam do nich. Zauważyli mnie, gdy byłam już prawie na ich stopniu.
-Co się stało? – Zapytał Sasori uśmiechając się.
-Mój telefon. – Zawróciłam się do brata.
-A no tak. Wygrzebał z torby mój piękny IPhone i podał mi go.
-Dziękuję. – Uśmiechnęłam się. I odwróciłam na pięcie, ale za mną usłyszałam Itachiego.
-Sakura, mam prośbę. – Spojrzałam na niego, by pokazać że go słucham. Byłam już jednak na niższym schodku. – Sasuke nie będzie przez dwa dni w szkole. Przyniosłabyś mu lekcje? Wezmę cię po szkole do nas.
-Serio? – Zapytałam. – Nie ma innych przyjaciół? Tyle lasek chciałoby mu zanieść lekcje. – Oznajmiłam z miną błagającego psa.
-Czy ja wiem czy tyle? – Spojrzał na mnie jak na idiotke. Każda by się o to zabiła. Ale pewnie sobie żarty stroi.
-Ale nie zrobię tego tak po prostu. – Uśmiechnęłam się dumnie.
-Słucham.
-Jeśli, chociaż raz spojrzy na mnie z kpiną lub coś powie to wychodzę i więcej tam nie przyjdę.
-Spróbuje coś z tym zrobić.
-Okej. – Odwróciłam się i zaczęłam schodzić. – Kończę o piętnastej. – Krzyknęłam do niego i wyszłam z klasy.

-*-

Kiedy weszłam do swojej klasy, była w niej cisza. Oprócz jednej wielkiej kłótni, która toczyła się przy tablicy po między Ino, a Karin. Dziewczyny darły się na siebie niemiłosiernie. Reszta klasy w ciszy przyglądała się im, jakby bali się, że zostaną w nią wplątani. Kiedy Karin zobaczyła mnie w drzwiach spojrzała na mnie groźnym wzrokiem.
-Masz swoją śliczną przyjaciółeczkę. – Oznajmiła do Ino. – Może z nią ci będzie lepiej! – Wrzasnęła na nią.
-Może lepiej powiedz jej w oczy co o niej myślisz! – Ino była w szale. Naprawdę musiała się wkurzyć. Rzadko, kiedy tak wyglądała. Koło mnie znalazł się Shikamaru.
-O co poszło? – Zapytałam go.
-O ciebie. – Oznajmił spokojnie, jak to Shikamaru nie miał za dużo do powiedzenia.
-Jak to o mnie? – Mój wzrok zamienił się na zdziwiony i pytający. Nikt nigdy się o mnie nie kłócił, a tu tak spokojnie dowiaduje się, że wielka afera jest właśnie o mnie.
-Karin nazwała cię dziwką i uważa, że ciągle latasz za Sasuke. Ciągle powtarzała Ino, że zabierzesz jej Uchihe. – Odpowiedział mi spokojnie. Ale bez zbędnego gadania.
-ale ona… - nie dal mi jednak dokończyć
-Bo jak wiadomo kiedyś Ino się w nim bujała. Ale teraz już tak nie jest. Wkurzyła się w końcu, bo ciągle cię obrażała. No i wybuchła. Ona nadal by się chciała z tobą trzymać. – Spojrzał na mnie swoją zaspaną miną, a potem oglądał jak kłótnia dobiega końca.
-Mam cię dość! Koniec! Naszej przyjaźni nie ma! – Wrzasnęła blondynka i odwróciła się. Gdy tylko mnie zobaczyła przeraziła się, jakbym miała ją za raz uderzyć. – Sakura… - zaczęła, ale Karin popchnęła ją na tablice przechodzą do wyjścia. Ino złapała się ściany żeby nie upaść. Czerwono włosa także chciała mi zrobić krzywdę, ale złapałam ją za rękę. Spojrzała na mnie groźnie.
-Przeproś ją. – Zażądałam.
-Ani mi się śni! – Uderzyła mnie w twarz ręką. Ona po prostu dała mi z liścia! No chyba ją pogięło!
-No chyba nie wiesz, z kim ty masz do czynienia! – Wrzasnęłam. I w ten zamarła cała klasa razem z Karin. Oczy rozszerzyły jej się ze strachu. – Przeproś ją albo inaczej to załatwimy! – Wrzasnęłam. Ludzie w klasie zaczęli coś szeptać, a niektórzy trochę głośniej dawali aprobaty by przeprosiła.
-Prze… - zaczęła. – Przepraszam. – Oznajmiła i wyrwała się. Wybiegła z klasy jak opętana, bała się mnie. Może nie tak bardzo mnie, jak mojego brata. Każdy się go bał, można to zauważyć nawet teraz. Klasa siedziała cicho, prawie nie oddychając. Dopiero, gdy usiadłam i założyłam słuchawki, zauważyłam pierwsze rozmowy. Czasem posiadanie brata w najstraszniejszej paczce w szkole ma swoje plusy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i oparłam o krzesło. Zaczęłam przeglądać instagram, ale nie za długo. Przy mojej ławce znalazła się Ino. Wyjęłam z uszu urządzenie i spojrzałam na nią.
-Hej. – Przywitała się z takim strachem w głosie, jakbym zaraz miała jej strzelić w twarz tak jak zrobiła to Karin mnie kilka minut temu.
-Hej. – Odpowiedziałam, patrząc na nią jakby w ogóle nie interesowało mnie co chce mi powiedzieć. W sumie trochę w tym prawdy było, nie wiem, po co przyszła. Nie miałam chęci z nią rozmawiać, ale też nie chciałam jej olewać, kiedyś bardzo się trzymałyśmy i w sumie brakuje mi tego, więc z chęcią posłucham jej wypocin.
-Bo ja… - zaczęła bawić się palcami na mojej ławce. Prawie wbijała swój długi miętowy paznokieć w drewno. – Chciałam cię przeprosić. Zachowałam się głupio. Zamiast przywitać moją przyjaciółkę po rocznej przerwie to ja bardziej zajmowałam się chłopakiem i przyjaciółką, która ciągle cię wyzywała. Chciałabym to naprawić. Ale zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz. –Patrzyła na swoje ręce, nie na mnie. Bała się tej całej rozmowy. Nie wiem czemu, ale właśnie tak działam na ludzi. Na tych, którzy się ze mną pogodzili lub tych, którzy mnie nie znają.
-Od niedawna trudno jest zdobyć moje zaufanie. – Oznajmiłam patrząc jej w oczy, lecz ona nadal nie patrzyła na mnie.
-Ja wiem… Ale chciałabym, żebyś dała mi drugą szanse. – Kiedy uniosła oczy było w nich widać zmartwienie. Mówiła do mnie szczerze, wiem to ponieważ zawsze, gdy nie wie jak powiedzieć prawdę bawi się ręką lub palcami. W tym przypadku jej paznokieć nadal próbował się wbić w ławkę.
- Okej. – Jej twarz od razu nabrała nadziei. – Znaj moją dobroć. Jestem zbyt wielkoduszna. – Ledwo po tych słowach powstrzymywałam śmiech. Ale kiedy Ino wybuchła i prawie wyginała się w pół. Sama zaczęłam chichotać.
-Właśnie tego mi brakowało. – Uśmiechnęła się. – Z Karin nie można było się śmiać, no chyba, że z kogoś. – Od razu zmieniła swój ton mowy i w sposób jaki mówiła. Spokojnie, bez strachu, jak kiedyś.
-Ej… Ja też się czasem śmieje z kogoś. Porównujesz mnie do niej. – Cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Ale nie śmiejesz się tylko z tego. – Usiadła koło mnie.
-Dzień dobry! – Do pomieszczenia wszedł Asuma. Wychowawca klasy mojego brata, a zaraz za nim Kiba, który szybko wbiegł po stopniach na swoje miejsce. Usiadł koło mnie, kiedy tylko Ino szybko zniknęła z pola mojego widzenia. Szybko wyjął książki, nawet nie witając się ze mną. - Dzisiaj zaczniemy temat o funkcji liniowej. – Nauczyciel usiadł na swoim miejscu i wyjął z torby książkę. – Otwórzcie podręczniki na stronie setnej. – Wszyscy zaczęli kartkować swój egzemplarz, a nauczyciel szybko otworzył na właściwej stronie. – Przepiszcie dwie definicje z ramki i spróbujcie to zrozumieć. Ja w tym czasie sprawdzę obecność i rozdam zaległe sprawdziany. - Spojrzałam na definicje i już pierwsze kilka słów uświadomiło mi, że nie umiem logicznie myśleć... „Funkcją ze zbioru X w zbiór Y nazywamy przyporządkowanie, w którym każdemu elementowi x…” Co to ma w ogóle być. Matma to jedyny przedmiot, którego nienawidzę. – Sakura. – Usłyszałam głos nauczyciela.
-Jestem. – Opowiedziałam.
-Słyszałem, że zanosisz dziś lekcje do Sasuke. – Oznajmił, a ja spojrzałam na niego pytająco. Kurde cala klasa musi o tym wiedzieć? Większość dziewczyn spojrzała na mnie z oburzeniem, jakbym zabrała im z przed nosa nagrodę. – Chce żebyś zabrała jego sprawdzian. – Nauczyciel podniósł kartkę do góry. – Ty go jeszcze nie pisałaś, ale masz z tego działu ocenę z poprzedniej szkoły. Więc wybaczę ci to. – Uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję. – Oznajmiłam i podeszłam do biurka po sprawdzian Sasuke.
-Ale lepiej się zabierz za uczenie. – Powiedział, gdy byłam już przy nim. -  W gimnazjum nie szła ci matematyka. – I teraz już wiem, czemu ulżył ze sprawdzianem. Tylko, dlatego, że mało kiedy dostawałam czwórki lub piątki ze sprawdzianu. A w poprzedniej szkole, jakimś cudem dałam radę napisać na dobry.
-Jasne. – Uśmiechnęłam się i wróciłam na swoje miejsce. Położyłam własność Sasuke koło mojej książki. Czysta ciekawość po chwili zachęciła mnie do obejrzenia tej kartki. Ale już po pierwszym rzucie oka nie miałam, co dalej oglądać. Cały sprawdzian na sto procent. Jak to jest możliwe?! Sasuke nie jest w sumie jakimś kujonem. Jak on to osiągnął? Zgięłam kartkę na pół i schowałam ją do książki. Przepisałam do końca definicje i zaczęła się normalna lekcja.

-*-

Wyszłam przed budynek szkoły i chciałam już iść do Deidary, ale zapomniałam, że muszę jechać do Sasuke. Samochód Uchihy stał koło mojego brata. Chłopcy opierali się o swoje auta i o czymś rozmawiali.
-Jestem! – Ustałam koło nich i uśmiechnęłam się.
-Wsiadaj. Jedziemy. – Oznajmił mi Itachi. Kiedy wsiadałam chłopcy kończyli jeszcze rozmowę. Itachi nigdy nie był za rozmowny, więc pół drogi minęło nam w ciszy. Dopiero po jakimś czasie wyjął telefon i zadzwonił. – Hej. Słuchaj, załatwiłem ci lekcje. Ale masz dla tej ślicznej damy być miły. Jasne? – Usłyszałam jak mówi do Sasuke. – Nie wiem jak się nazywa. – Uśmiechnął się pod nosem. Wyczułam, że mówi to żeby się zgodził na ten układ. – Była jedyną, która się zgodziła, a i strasznie piszczała jak zapytałem czy do nas przyjedzie. – Usłyszałam w słuchawce desperacje, a za chwilę znowu odezwał się Itachi. – Może… Nie wiem, dobra zobaczymy się w domu. Dziękuję za zgodę, mam wszystko nagrane. Więc bądź miły dla Sakury, jak ją przywiozę. – Zaśmiał się i rozłączył. – Myślał, że wiozę jakąś Karin.
-Aa… - Oznajmiłam i odwróciłam wzrok.
-Tak za nim lata? – Zapytał.
-Lepiej zapytaj, która nie lata. – Uśmiechnęłam się.
-No nie mów, że jest rozchwytywany przez dziewczyny. – Zapytał dość zdziwiony.
-Jest twoim bratem, powinieneś to wiedzieć najlepiej. – Spojrzałam na niego z miną, która świadczyła o tym, że nie za bardzo mu wierzę, że o niczym nie wie.
-O rodzeństwie nie wie się wszystkiego. Tak jak Deidara nie wie, że tak naprawdę go kochasz i szanujesz. – Nie odwrócił na mnie wzroku. A mnie trochę to zamurowało.
-Żartujesz. Prawda? Przecież to jest normalne, że rodzeństwo się kocha i czasem szanuje. – Zaczęłam desperacko wymachiwać dłonią.
-Nie wyrażasz się w stosunku do niego z szacunkiem. I nikt tego od ciebie nie wymaga, ale gdy on szalenie się o ciebie martwi, ty potrafisz się na niego wydrzeć i w ogóle nie podziękować za to, że prawie się zabił ratując cię. Kiedy dowiedział się, że jesteś z czarnymi krukami. Nie można było go powstrzymać od lekkomyślnych rzeczy. Pierw trzeba przeanalizować plan, a on po prostu chciał działać, bo się martwił.
-Wiem… Ja po prostu nie umiem być miła… Dla nikogo… Ostatnio jestem dość chamska. – Uśmiechnęłam się. – Ale nikt nie powie mi, że Sasuke uratował mnie, bo się o mnie martwił.
-Kto wie… - oznajmił, zatrzymując samochód. – Zmykaj. Ja muszę jechać. Potem po ciebie przyjadę lub Dei. Nie wiem, kto będzie wolny. I jakby złamał obietnice to dzwoń. – Zaśmiał się. Wyszłam z auta i poszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po jakimś czasie otworzył mi Sasuke. Miał na sobie białą podkoszulkę, która opinała się na jego mięśniach i czarne dresy. Na ręku nadal miał opatrunek.
-Hej. – Oznajmił wpuszczając mnie do środka.
-Hej. – Odpowiedziałam i zdjęłam buty. Weszliśmy do pokoju Sasuke, w którym był idealny porządek. – Nudziło ci się czy co? – Zapytałam. Spojrzał na mnie pytająco. – W pokoju prawie lśni. – Zaśmiałam się.
-Nie po prostu była tu Nessi i posprzątała dom. – Usiadł na krześle przy biurku i wyjął zeszyty. Otworzyłam swój plecak i wyjęłam z niego zawartość. Podałam ją Sasuke i usiadłam na jego łóżku. Nastała długa i męcząca cisza… Po chwili dopiero przypomniałam sobie o sprawdzianie z matematyki. Wyjęłam książkę od matematyki i znalazłam pomiędzy kartkami sprawdzian.
-Pan Asuma oddał sprawdzian. – Wyciągnęłam do niego rękę z kartką. Zabrał ją ode mnie, ale po chwili mocno złapał za mój nadgarstek. Spojrzałam na niego przerażona. Strasznie bolało, gdy przyciskał rękę na moim bandażu. – Co to ma być? – Zapytał pokazując na bransoletkę Aka.
-Bransoletka? – Odpowiedziałam łamiącym się głosem. Czemu przez ostatnie kilka dni wszyscy się na mnie wydzierają lub tracą kontrole, a ja muszę się ich bać. Sasuke Patrzył na mnie tak morderczym wzrokiem, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Wstąpiłaś do Akatsuki?! – Wydarł się na mnie.
-Sasuke, to boli. – Spojrzałam na rękę, która coraz bardziej szczypała. Chłopak delikatnie ją puścił, a ja zaczęłam ją rozmasowywać i dalej zaczęłam się z nim sprzeczać. - A co cię w ogóle obchodzi, czy jestem w Aka? Miałeś być dla mnie miły, a nie się na mnie wydzierać. – Nie wiem czemu, ale patrzyłam na niego tak załamanym wzrokiem. W sumie nie wiem czemu, ale w sercu miałam taką pustkę, gdy on po prostu zaczął wrzeszczeć zamiast dać mi oduchy. Sama nie chciałam tam wstąpić, to chłopaki mnie zmusili. Więc czemu to na mnie jest zły. - Co w ogóle ma to wspólnego z tobą, że tak się przejmujesz? – Zapytałam po chwili już spokojniej.
-Ze mną nic. Ale po co ty tam? Będziesz jedynie przeszkadzać. – Odpowiedział odwracając się do biurka. No to… Jak zawsze piąte koło u wozu. Norma, w dzieciństwie też tak było nikt, nigdy nie chciał mnie brać do zespołu, bo nie umiałam w nic grać, brat się jedynie nade mną litował i brał jako przedostaną.
-Nie będę chodzić na misje. Mam być jedynie przynętom. Ja tak to nazywam. – Siedziałam na jego łóżku po turecku i zaczęłam bawić się jego narzutą. Jakoś się zdenerwowałam i nie potrafiłam układać myśli przy tej rozmowie.
-Serio? – Zapytał, a jego głos… Poczułam w nim jakby lekką ulgę? – To dobrze nic nie zawalisz i nie zepsujesz. – Wiedziałam! Zawsze mi dowali!
-Dzięki… - prychnęłam. I znowu cisza… Jeny, jak się nie kłócimy to już nie mamy, o czym gadać… Rozejrzałam się po jego pokoju i zauważyłam zdjęcie na komodzie. Było ustawione tak by mało, kto je widział. Schowane, za stertą książek. Wstałam i podeszłam do niego. Znajdowali się na nim Sasuke, Itachi i ich rodzice. Uśmiechnięta familia, oprócz pana Uchihy on zawsze był stanowczy i na mało co pozwalał. Najważniejsza była nauka i pieniądze. Za to ich mama była wcieleniem dobra. Zawsze wołała całą naszą gromadę na obiad. Tak zawsze przychodziła na boisko i wołała mnie, Naruto, Sasuke, Itachiego i Deidare. A czasem nawet resztę Aka, chodź wtedy jeszcze nikt tak ich nie nazywał. Wszyscy z nas przeżyli ich śmierć. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy wracali z delegacji. Od wtedy Sasuke stał się zimnym draniem. Wcześniej jakoś dawało się go znosić. I niedawno po całej tej akcji, większość rodzin razem z moją wyprowadzała się ze wspólnego osiedla. Mój ojciec dorobił się pieniędzy i zamieszkaliśmy w willi, Sasuke wyjechał na dzielnice do wuja, jedynie Naruto został na starych śmieciach, chodź ich dom był jednym z większych. Nie oszukujmy się jego ojciec był zastępcą dyrektora szkoły, a u nas nie mają oni za małych pensji. Tak zaczęłam rozmyślać o starych czasach, że dopiero po jakimś czasie usłyszałam, że Sasuke mnie woła. Spojrzałam na niego.
-Możesz to odłożyć? – Zapytał dość spokojnie. Położyłam zdjęcie na miejsce i wróciłam na łóżko. Dalej rozglądałam się po pokoju zatrzymując swój wzrok na bandażu Sasuke.
-Jak się czujesz? – Zapytałam, a chłopak spojrzał pytająco. – No masz ranę… - dalej patrzył na mnie jak na jakiegoś kosmitę. – Boli? – Dodałam.
-Jak ma się czuć osoba postrzelona? – Zapytał i sam zatrzymał wzrok na moich nadgarstkach. – A ty? – Spojrzałam ze zdziwieniem.
-Ja? – Pokazałam na siebie palcem, jakbym była wybrana z tłumu i nie wiedziała czy na serio mówią do mnie.
-Przeżyłaś wczoraj ciekawą noc i widzę, że nadal nie przestały cię boleć ręce. – Pokazał olewającym ruchem moje nadgarstki.
-Czuję się dobrze. To tylko nadwyrężenie czy coś takiego. – Uśmiechnęłam się.
-Tyle biologii się uczy, a nie wie, co jej dolega. – Zaśmiał się i odwrócił do biurka.
-Bardzo śmieszne. – Prychnęłam. – Ale dziękuję, że się martwisz. – Uśmiechnęłam się.
-Nie martwię się. Wypada zapytać.
-Śmieszne. – Odwróciłam się w drugą stronę. Nie wiem, o czym ja mam z nim rozmawiać. – Wiesz… - zaczęłam, ale od Sasuke nie było widać żadnej reakcji.
-Dokończysz? – Zapytał po chwili.
-Co? – Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Zaczęłaś coś mówić od „Wiesz” – oznajmił zerkając na mnie.
-Pomyślałam, że może chcesz wiedzieć co działo się u nas w klasie dzisiaj.
-Mów. – Uchiha oznajmił, że mogę mu powiedzieć o dniu w szkole. Co mu się stało? Od kiedy on się przejmuje co się u nas dzieje w klasie?
- Dziś była jedna wielka kłótnia jak tylko weszłam do klasy. Pomiędzy Ino, a Karin.
-To nowość, bo nigdy się nie kłócą. – Sasuke Uchiha mnie słucha. On się nawet wtrąca do rozmowy. Co się dzieje? – A o co poszło?
-O mnie. – Zaśmiałam się. – Shikamaru potem mi powiedziała, że Karin wyzywała mnie od dziwek i że uważała, że za tobą latam i zabieram cię wszystkim dziewczyną. – Sasuke wybuchł śmiechem.
-Ty za mną latasz? – Nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Ta… I do tego dziś dostałam swojego pierwszego liścia od dziewczyny. – Chłopak spoważniał i czekał chyba na dalszą opowieść o tym. – Karin popchnęła Ino, kazałam jej ją przeprosić. Za to dostałam z liścia.
-Czy ona nie wie, z kim zadziera? – Patrzył na mnie pytająco i znowu poczułam w nim zainteresowanie i chyba nawet troskę. Nie to niemożliwe.
-Chyba zapomniała, bo kiedy się wkurzyłam i powiedziałam, że zapomniała, z kim zadziera. Szybko przeprosiła i uciekła.
-I dobrze. – Sasuke zamknął zeszyt i oddał mi mój. Schowałam wszystko do plecaka. Kiedy podniosłam wzrok chłopak siedział już koło mnie na łóżku. – Wkurza mnie, ciągle jak mnie widzi to krzyczy za mną i się wiesza.
-Większość dziewczyn chciałoby mieć tyle odwagi. Wzdychają za każdym razem jak przejdziesz, a jak na nie spojrzysz to już w ogóle piszczą. – Uśmiechnęłam się i ledwo powstrzymywałam śmiech.
-Ty też. – Spojrzał na mnie. Nie zapytał stwierdził to. Wybuchuchłam śmiechem prosto w jego twarz.
-W twoich snach. – Odwróciłam głowę tak by nie mieć go na celowniku. – A tak w ogóle. – Przypomniała mi się sytuacja z pod szkoły po w-f’ie. Kiedy dowiedziałam się, że pali. – To ty już na mnie próbowałeś gatki na podryw, bo się w kimś zakochałeś.
-Nie zakochałem się. – Prychnął i jego twarz stała się lodowata.
-Mi się jednak wydawało, że zakochałeś. – Mój kącik ust lekko powędrował do góry. – Byłam twoim testerem.
-Dalej nim jesteś. – Nachylił się nade mną, a ja przybliżyłam się. Nasze usta się złączyły. Nie powinnam tego robić, ale nie wiem czemu jak zawsze mnie całuje, to wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie potrafię się od niego odkleić. Po prostu ma taki magnez w sobie… No nikt by się nie oderwał. Na początku Sasuke powoli i delikatnie muskał moje wargi. Ja położyłam swoje dłonie na jego szyi, a on mnie do siebie przyciągnął, więc wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć dzieciaki! Przyjechałem po… - Drzwi otworzyły się na szerokość. Szybko zeskoczyłam z kolan Sasuke, przy ty prawie się wywracając. Jedynie ręka chłopaka na mojej tali pozwoliła mi się nie przewrócić.  
----------------------------------------------------
No hej Kochani! 
Dziś był rozdział,  w którym było dużo dialogów. Nie wiem czy wam taki odpowiada, lecz ja nie jestem z niego zadowolona. Nie wiem czemu, ale jakoś mam tak, że lubię pisać rozdział tak co drugi lub co trzeci. hahah :D
Dziwna jestem, no ale cóż. Takie to już życie. Rozdział udało mi się napisać, a pisałam go chyba cztery dni. Nie licząc tego, że dwa dni pisałam środek, tak, tak nie pisałam rozdziału od rozmowy w kryjówce. Tylko od momentu, jak wróciła do domu. haha... Potem miałam chyba tydzień przerwy i przez dwa lub trzy dni pisałam resztę. Masakra... Ale napisałam! :)
Się rozpisałam dzisiaj... No dobra powiedzcie wy co o tym rozdziale sądzicie w komentarzach. Czekam na waszą opinię!
A i jeszcze jedno! Mam pomysł na jednopartówke, znaczy jednopartówkę z kilku części nie wiem może trzy lub cztery będzie miała, a może nawet tylko dwie, ale wiem że w jednym poście nie dam rady. :)
Chce usłyszeć waszą opinię, czy chce bym ją napisała. Odpowiadajcie w ankiecie, która jest po prawej stronie. :)
Pozdrawiam Viki :)