niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 1

Następnego dnia spóźniliśmy się przez Deidare. Wstał o 7: 30 szybko się przebrał, a ja zrobiłam śniadanie do szkoły. Gdy podjechaliśmy pod szkołę, było pięć po ósmej. Zeszłam z motoru, szybko zdjęłam kask i pobiegłam w stronę szkoły. Dopiero teraz uświadomiła mi, że jest wielka, gdy dobiegłam na drugie piętro minęło chyba z pięć minut. Ustałam przed klasą i zapukałam do niej. Otworzyłam drzwi i weszłam.
-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. – Oznajmiłam na jednym wdechu.
-Dzień dobry. Usiądź na miejsce. – Odpowiedział mi szaro włosy i otworzył dziennik, ale nie żeby wpisać mi spóźnienie, tylko by sprawdzić obecność. Szybko przeskoczyłam kilka schodków, by usiąść na swoje miejsce. Tak, w naszej szkole ławki są ustawione na platformach, każda coraz wyżej. Kiba patrzył na mnie przez całą drogę, którą przebywałam. Usiadłam do ławki, wyrzuciłam z plecaka zeszyt i książkę. Po chwili poczułam szturchnięcie w ramię.
-Jestem Kiba. Wczoraj nie dobrze zaczęliśmy znajomość. – Uśmiechnął się.
-Sakura. - Odpowiedziała nie patrząc na niego.
-Nie musisz być taka ostra. – Oznajmił, chyba jest strasznie wrażliwy.
-Wcale nie jestem. – Powiedziałam ciągle dysząc.
-Biegłaś do szkoły? – Zapytał, ale to nie było pytanie wścibskie, bardziej.. No, jakby się o mnie martwił?
-Tylko z parkingu.
-Masz już prawko? – Zapytał zdziwiony.
-Haruno. – Usłyszałam swoje nazwisko.
-Spóźniona. – Oznajmiłam, tak jak robiłam to w dawnej szkole.
-Pięć minut to nie spóźnienie. – Oznajmił. – Hyuga. – Przeszedł do następnego nazwiska.
-Nie mam prawa jazdy, ale mój brat ma. – Uśmiechnęłam się.
-Aha… - przedłużył tą wypowiedź i zamilkł, ponieważ nauczyciel zaczął lekcję.
Ja oparłam się łokciami o ławkę i zaczęłam rozglądać się po klasie. Siedziałam przy ścianie, więc nie mogłam jak w dawnej szkole patrzeć na to, co dzieje się za oknem. Nauczyciel zapisywał coś na tablicy, która była wzdłuż całej ściany. Na środku biurko, które było wielkie, ale zawsze brakowało na nim miejsca. Przejrzałam się po klasie, miałam uczucie jakby ktoś na mnie patrzył. Mój wzrok zatrzymał się na ciemnych oczach, które kurczowo patrzyły na mnie. Gdy ocknęłam się, uświadomiłam sobie, że to Sasuke. Po chwili przeniósł on wzrok na Kibe, zrobił nic niemówiącą mi minę i wrócił do patrzenia na nauczyciela. Będąc ciekawska odwróciłam się do kolegi z ławki, ten patrzył w miejsce, na które przed chwilą i ja spoglądałam. Na tył klasy. Przewróciłam oczami i zaczęłam przepisywać rzeczy z tablicy. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę od razu przy mojej ławce pojawiła się Ino.
-Cześć! – Krzyknęła.
-Hej. – Zawtórowałam.
-I jak? – Wepchnęła się do nas na siedzenie, u nas krzesła nie były pojedyncze, tylko obejmowały całą ławkę, więc zostałam przyciśnięta do Kiby.
-A co ma być? Brat zapomina rano, że wróciłam do domu, więc nie zamyka łazienki i zasypia do szkoły.
-Nie zamyka łazienki? – Zapytała, jakby już wiedziała, że kryje się za tym historia.
-Tak, nie zamyka łazienki i ląduję w niej, gdy on się myje. – Ino otworzyła szeroko usta.
-Nie mów, że widziałaś go nago. – Zasłoniła usta rękami.
-Widziałam. – Uśmiechnęłam się, a ona już chciała coś powiedzieć. – Gdy mieliśmy po pięć lat.
-No wiesz, co? Tak mnie okłamywać? – Oburzyła się.
-Sakurcia! – Usłyszałam, jak ktoś krzyczy i przede mną pojawił się Naruto. – Co tam?
-Co was tak wszystkich to interesuje? – Zapytałam, śmiejąc się.
-Ponieważ wróciłaś z innego państwa. I wszyscy chcą wszystko wiedzieć. – Do naszej ławki doszedł Sasuke, który zaczął filozofować.
-Och.. Jak miło. – Udałam zachwyconą, ale Naruto to chwycił.
-To?? Robimy jakiś wspólny wypad? – Zaczął. – Jak kiedyś? – Spojrzał na Ino i Sasuke.
-Tak! – Od razu zaczęła Ino.
-Może być. – Bez uczuć, oznajmił nam Sasuke.
-To zbieramy ekipę i idziemy na miasto! – Wrzasnął i uniósł wysoko rękę, jakby miał już tańczyć.
-Jaką znowu ekipę? Przecież zawsze wychodziliśmy w trójkę lub czwórkę.
-Ale ja teraz chodzę z Shikamaru. – Odpowiedziała słodko Ino.
-Shikamaru? Ty??? Z nim? Przecież zawsze mówiłaś, że go nienawidzisz. – Oznajmiłam, jak tylko przeanalizowałam jej wypowiedź.
-Ale to upierdliwe. – Za mną odezwał się, właśnie on, Shikamaru.
-Co niby? – Zapytał Sasuke.
-Upierdliwe jest wychodzenie gdzieś, dlatego nigdzie nie idę.
-Jak ty nie idziesz, to ja też. – Zaczęła Ino.
-Ale Sakura to twoja przyjaciółka. – Zaczął.
-No i co, ty nie idziesz to i ja. – Wstała i usiadła koło niego.
-Dzięki. – Powiedziałam do niej z kpiną. Taka przyjaciółka.
-Ale my musimy gdzieś iść. – Kontynuował Naruto. - Sasuke idziesz? – Zapytał.
-Mogę.  – Odpowiedział bez żadnych uczuć.
-Chodźmy na jakąś imprezę. – Zaśmiał się blondyn.
-Impreza? – Zawołała Ino. – Nie ma szans Shikamaru idziemy. – Nakazała mu.
-Jak chcesz. – Machnął ręką i spojrzał na nas.
-Impreza? Idę. – Podszedł do nas Lee.
-Ja też! – Krzyknęła Hinata z ławki obok.
-To ja też się wybiorę. – Oznajmił Kiba.
-Jak Hinata idzie, to ja też. – Przybiegł Neji.
-No i zrobiła nas się spora grupka. – Westchnęłam.
-Po prostu weźcie alkohol i przyjdźcie do mnie. Mój brat dziś wychodzi. – Odezwał się Sasuke.
-Jesteś wielki! – Naruto rzucił się na niego.
-Czyli jesteśmy wszyscy umówieni. – Ktoś z wielkiej grupki, która utworzyła się przy mojej ławce powiedział. Po wypowiedzeniu tego zdania, wszyscy się rozeszli. Wszyscy oprócz Sasuke.
-Coś się stało? – Zapytałam.
-Nie. Ale nadal nie mogę uwierzyć, że z takiej wygody u rodziców, wróciłaś tu do brata.
-Tak bywa Sasuke. – Oznajmiłam, nie opowiadając mu jak to wszystko się stało.
-Coś tu nie gra. Kto normalny by wrócił z takiego luksusu? – Nadal kontynuował.
-A, co ty się taki wścibski zrobiłeś, co? – Spojrzałam na niego z pod byka.
-Martwię się o przyjaciółkę. Tyle. – Uśmiechnął się złośliwie i odszedł.
-Najchętniej bym nigdzie nie poszła. – Oznajmiłam na głos do siebie.
-Czemu? – Zapytał Kiba, pewnie pomyślał, że mówię do niego.
-Jakoś tak. – Zaśmiałam się nerwowo.

-*-

Po długiej lekcji historii zadzwonił dzwonek na przerwę. Schowałam książki do plecaka i wyjęłam matmę. Odblokowałam telefon i zaczęłam sprawdzać instagram. Oczywiście jak zawsze lądowało tam tysiąc fotek z imprezy moich przyjaciół z Ameryki. Właśnie tam przebywałam przez rok. Po chwili ktoś szturchnął mnie w ramię. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Deia.
-Co jest? – Zapytałam.
-Słyszałem, że wybierasz się na imprezę. - Usiadł na krześle ławki obok. Mimo że pomiędzy nimi jest przerwa, nadal jego głowa znajdowała się przy mnie.
-A no wybieram. Przeszkadza Ci? – Rozejrzałam się po klasie. Wszyscy patrzyli na Deia ze strachem. Widać było to w ich oczach. Oczywiście wszyscy oprócz Sasuke, Ino i Naruto. Oni za dobrze znali mojego brata.
-Nie. Skądże, tylko ja Cię nigdzie nie zawożę. – Uśmiechnął się.
-I przyszedłeś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć? – Wysłałam mu pytające spojrzenie.
-Tak, i przyszedłem sprawdzić jak radzisz sobie w klasie. Widzę, że masz nowego kolegę, więc nie jest tak źle. – Uśmiechnął się. – Dobra lecę do Aka.
-Nie przychodź więcej.
-Jasne. Więc następnym razem nie dostaniesz kanapek. – Wychodząc położył woreczek na mojej ławce.
- Dzięki. – Krzyknęłam za nim.
-Odwdzięczysz się w domu. – Zawołał, gdy wyszedł z klasy. Ludzie w pomieszczeniu jakby wypuścili powietrze z płuc i zaczęli się znowu swobodnie ruszać.
-Kim… Kim on dla Ciebie jest? – Zapytał, Kiba.
-Ten idiota? Moim bratem. – Wytrzeszczył na mnie oczy.
-Przepraszam, jeśli przez te dni cię uraziłem. – Szybko powiedział i otworzył zeszyt od matematyki.
-Myślisz, że pobije cię za takie błahostki? – Zaczęłam się śmiać na całe pomieszczenie. – Spokojnie on bije tylko, jeśli dzieje się coś naprawdę złego, dlatego nie wiem, czemu wszyscy się go tak boją.

-*-

Przejrzałam się w lustrze. Czarna obcisła sukienka leżała idealnie. Jednak dobrze jest ćwiczyć swoje ciało. Przeczesałam swoje włosy i ubrałam czarne szpilki. Jeszcze raz spojrzałam w lustro i zauważył patrzącego na mnie Deidare. Odwróciłam się do niego.
-Co? – Zapytałam złośliwie.
-Nie włócz się po nocach. Wróć do 3. – Zaczął. Przerwał mu mój śmiech.
-Co ty mój ojciec?
-Nie. Ale jak coś Ci się stanie, to ja będę musiał za to wziąć odpowiedzialność. I rodzice każą mi wracać do Ameryki.
-Rodzice nawet się nie przejmą, że mnie nie ma. – Ubrałam kurtkę, zebrałam torebkę i zaczęłam schodzić po schodach. Otworzyłam drzwi i odwróciłam się do Deia. –Będę przed trzecią, tato. – Zauważyłam, że on też się uśmiechnął. Zamknęłam drzwi i poszłam na przystanek autobusowy. Stał już tam Naruto. Miał na sobie jeansy, czarną bluzkę i koszulę w kratę. Podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek.
-Sa.. Sakura jak ślicznie wyglądasz. – Zaczął się jąkać i patrzył na mnie, jakby niedowierzał.
-Dzięki. – Uśmiechnęłam się. – W ogóle uświadom mi, co się zmieniło, gdy rok siedziałam w Ameryce.
- Hinata nadal ledwo się do mnie odzywa. A chciałem zaprosić ją na randkę. Ino zaczęła chodzić z Shikamaru. Sasuke nadal nic nie interesuje. Ino oddaliła się od wszystkich i trzyma się bardziej z Karin, więc się nie zdziw jak będzie na imprezie.
-Że co?! – Krzyknęłam na połowę przystanka. Nie wierzyłam w to. – Przecież one się nienawidziły.
-Niby tak, a teraz są najlepszymi przyjaciółkami. I tak. Spojrzał na mnie. Karin nadal cię nienawidzi, więc masz po przyjaciółce. Aaa!!! Nasza autobus! – Krzyknął i pociągnął mnie za rękę. Nic się nie zmienił, nadal ten sam wariat. Mimo że autobus jest dopiero na zakręcie, ten już biegnie do krawężnika jakby miał mu uciec. Gdy spokojnie weszliśmy i zajęliśmy miejsce, Naruto dalej kontynuował swoją wypowiedź. – Neji nadal trzyma się z nami. Nasza paczka się powiększyła, bo przyszły do naszej klasy nowe osoby. Więc poznasz kilku na imprezie. – Wyjrzał przez okno, zrobiłam to, co on i zobaczyłam rzędy domów. – O rany boskie, przecież zaraz nasz przystanek. – Znowu zostałam pociągnięta, lecz tym razem do wyjścia. Gdy drzwi otworzyły się, chłopak jak oparzony wybiegł z autobusu, bojąc się, że odjedzie. Gdy Naruto opowiedział mi o wszystkim, całkowicie odechciało mi się tam iść. No, ale co poradzić, jak jest się już prawie na miejscu. Ludzie się zmieniają, ja też. Nie było mnie rok, czego się spodziewałam, że będzie tak jak kiedyś? Wszyscy znaleźli sobie zastępcę na moje miejsce. Westchnęłam i spojrzałam na wielką wille. Uchiha i ich bogactwo. Ich wuj cały czas wyjeżdża na delegacje, więc mają wielki dom tylko dla siebie. Blondyn nacisnął guzik od dzwonka. Po chwili brama zaczęła się otwierać. Naruto puścił mnie pierwszą i podeszliśmy do drzwi, w których stał Sasuke.
-Hej! – Krzyknął już z daleka Naruto.
-Siema. – Odpowiedział Sasuke. – Czekamy tylko na was. Dłużej iść nie mogliście.
-Przykro mi autobus był tylko jeden o tej godzinie. – Odpowiedziałam nie zbyt miło. To jest Sasuke on nie jest miły dla nikogo, to i ja nie jestem dla niego. Ten tylko spojrzał na mnie i wpuścił nas do domu. Już od wejścia było słychać łomot muzyki (w tym momencie słuchałam tego, więc i to sobie wyobrażałam https://www.youtube.com/watch?v=Bznxx12Ptl0 ) Weszłam do dużego pokoju, w którym już wszyscy pili. No tak zapomniałam, że tu na tym to tylko  polega. Nie mówię oczywiście, że ludzie z Ameryki nie piją. Moi przyjaciele także popijali i chodzili na imprezy, tylko, że tu wypija się ile w lezie, a tam staraliśmy się przy tym także bawić i wrócić do domu normalnie myśląc. Rzuciłam swoje rzeczy na fotel, który był przy drzwiach do pokoju. Pomieszczenie było wielkie, pełno okien, które w tej chwili były pozasłaniane. Na środku trzy białe sofy, dwa fotele i stół, który normalnie był przeznaczony do kawy, a dziś na nim było pełno alkoholu i narkotyków. Naprzeciwko był barek oraz wielki, wiszący telewizor i wieża, z której właśnie unosiły się basy. Dosiadłam się do Naruto na fotel.
-Piwo, wódka? – Zaproponował.
-Na razie dzięki. – Uśmiechnęłam się.
-No to Sakura, jak jest w Ameryce? – Zapytał Neji.
-Tak jak i tu. – Odpowiedziałam biorąc pocky ze szklanki.
-A jak ludzie? Pewnie lepszych od nas nie ma. – Zaśmiał się Lee.
-Są bardzo mili i chcą jak najbardziej wszystkim pomóc. I każdy z nich posiada jakąś pasje. – Uśmiechnęłam się.
-Pasje? – Zaśmiała się Ino. – Niby jakie?
-Jazda konna, taniec, modeling. Dużo tego. – Drażniło mnie trochę to, że wyśmiewają ich, a sami nie są lepsi.
-A ty, jaką miałaś tą swoją pasje? – Zapytała blondynka naciskając ze śmiechem na ostatnie słowo.
-Modeling i taniec. – Uśmiechnęłam się złośliwie. Nie wiem, czemu zrobiłam się taka wredna w stosunku do nich w tej chwili. Wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy oprócz Sasuke, kiedyś byłby pierwszy do tego by mnie wyśmiać, a teraz siedział i patrzył na mnie skupionym wzrokiem.
-Rodzice cię zmusili? – Zapytał ktoś, już nawet mnie nie obchodziło kto.
-Po części. – Odpowiedziałam.
-Dobra rozkręćmy trochę tę imprezę. – Zawołał Lee i pogłośnił muzykę, wszyscy wstali by potańczyć. Ja zostałam na swoim miejscu. Nie mogę uwierzyć, że tak chamsko ich traktuje. Nie widziałam ich rok. Powinnam się cieszyć, bawić. A ja jestem niemiła. Ale wkurza mnie ich zachowanie. Ludzie w Ameryce byli mili z nikogo się nie wyśmiewali. Wszystkim dookoła pomagali. A nasza paczka bardziej zawsze patrzyła na siebie, nie na ludzi, którzy byli obok. Nie dam rady. To chyba koniec. Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi. Ubrałam kurtkę i wzięłam torebkę.
-Gdzie idziesz? – Usłyszałam za sobą. Zdezorientowana odwróciłam się. Stał tam Sasuke, w takim momencie właśnie on.
-Wracam do domu. – Odpowiedziałam zapinając kurtkę.
-Przecież niedawno przyszłaś. – Spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem.
-Sorry, to koniec. Nie pasuje tu. – Odwróciłam się i już otwierałam drzwi wejściowe, które ktoś mi je zamknął przed nosem.
-Coś nie tak? – Zapytał.
-Co Cię to? Nikt się u nas w paczce nigdy nikim nie interesował. Zwłaszcza ty. - Wbiłam swój palec wskazujący w jego tors. 
-Może się zmieniłem. – Oznajmił, a na jego twarzy jak zawsze nie można było niczego wyczytać.
-Ty się nie umiesz zmienić. Chcesz się dowiedzieć złych rzeczy o mnie i potem mieć je przeciwko mnie. Odejdź od tych drzwi i mnie wypuść! – Krzyknęłam.
-Sakura to nie ty. – Zaczął. – Ty byłaś jak my, a teraz coś ci odbija? – Zaczął.
-Mi?... Mi?... Zawsze wszystko na mnie. Nie pasuje tu i tyle. Róbcie razem co chcecie. Mało mnie to interesuje, a teraz wracam do domu. – Pchnęłam go na bok i wyszłam trzaskając drzwiami. Wszystko się wali. Nie chce tu być, tu już nie ma dla mnie miejsca. Na moje miejsce... Odwróciłam się by zobaczyć, czy nikt za mną nie idzie. Ale zobaczyłam tylko przez jedno odsłonięte okno, jak wszyscy dobrze się bawią. Z Karin. Tak była tam, to ona zajęła moje miejsce. Założyłam torbę na ramie i zaczęłam zbliżać się do wyjścia. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Ale czemu? Nie widziałam ich rok, mało kiedy rozmawialiśmy, a ja ryczę, bo widzę, że nie ma tam dla mnie miejsca? Objęłam się rękami i szłam przez ciemne ulice. Nie mogę uwierzyć, że już drugiego dnia, gdy tu jestem wszystko mnie załamało. Na ostatnią chwilę wsiadłam do nocnego autobusu i usiadłam na jedno z wolnych miejsc. Patrzyłam bez emocji, jak wszystko za oknem się rozmazuje. Miałam dość dzisiejszego dnia. Chce by się skończył. Wysiadłam na swoim przystanku i poszłam w stronę domu. Przed drzwiami otarłam oczy od łez i otworzyłam cicho drzwi. Spokojnie by nikt nie usłyszał, że wróciłam zdjęłam buty. W salonie siedzieli chłopcy, chodź był zamknięty znakomicie można było ich słyszeć.
-I, dlatego za bardzo nie chce by Sakura tu mieszkała. – Usłyszałam głos Deia. Świetnie jeszcze on mnie nie chce. Łzy znowu naleciały mi do oczu. Ubrałam na nowo buty, tylko że teraz trampki i wybiegłam z domu.
---------------------------------------------------
Ta dam! Udało się napisałam, nawet w miarę dobrym czasie rozdział.
Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Jeśli znajdziecie jakieś błędy to proszę wypiszcie je w komentarzu. Będzie mi miło.
Troszkę smutno skończył się ten rozdział, ale zobaczymy co będzie potem. Znaczy ja już wiem. Ale wy musicie poczekać. :)
I jeszcze złożę wam życzenia, bo nowy rozdział nie pojawi się do świąt. 
Wesołych, miłych, szczęśliwych świąt. Dużo prezentów i miłości. ;* 






wtorek, 9 grudnia 2014

Prolog

Siedziałam w samolocie i patrzyłam na wiszące na niebie obłoki. Już prawie byłam na miejscu. Przez rok nie byłam w mieście. Mieszkałam u swoich rodziców. Teraz wracam do brata. Już z nim mieszkałam i nie było za słodko. Samolot zaczął lądować. Spokojnie wyszłam z samolotu. Weszła do głównego holu. Szukała wzrokiem brata. W końcu zobaczyłam blond czuprynę i podeszłam do niego.. Stał oparty o ścianę. Na mój widok lekko się uśmiechnął. Zabrał ode mnie torbę i ruszył w kierunku parkingu. Jego samochód był czarny, sportowy. Po prostu cudo. Każdy taki chciał. Dostał go od rodziców. Żeby miał jak jeździć do szkoły. Wsiedliśmy do samochodu. Odpalił go i zaczął jechać jak najszybciej mógł.
-Gdyby tata się dowiedział.
-Ale nie wie. Więc się zamknij. Dzisiaj robię imprezę i przez to, że przyjechałaś nie będę jej odwoływał.
Spojrzałam niego wkurzoną miną.
-I co? Jak zawsze mam siedzieć w swoim pokoju? Zamkniesz mnie tak jak to zrobiłeś, kiedy miałam 13 lat?
-Nie wtedy to był zły pomysł.
-O dziękuję. - Powiedziałam z ironią.
Zatrzymał się na podjeździe przy małym domku. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka.
Weszłam i poczuła straszliwy sapach, zobaczyłam walające się rzeczy na podłodze.
-Czy ty tu nie sprzątałeś, od kiedy pojechałam?
-Może raz. A co?
-Jest tu strasznie.
-Sama nie jesteś czyścioszkiem.
-Ale nie do takiego stopnia.
Otworzyłam wszystkie możliwe okna w tym domu. Pozbierałam rzeczy z podłogi i odłożyłam na swoje miejsce. Wyjęłam odkurzać z kantorka.
-Może byś mi pomógł?
-Jesteś świetna dajesz! Posprzątasz to w sekundę!- Krzyczał jak kibic na meczu. Nawet nie oderwał wzroku od telewizora.
-Dzięki jesteś pomocny.
-Do usług.
-A teraz rusz dupę i bierz mopa. – Nakazałam.
Wstał niezadowolony. Wziął wiadro nalał wody i płynu. Po chwili zaczął szorować mopem przedpokój. Razem poszło nam dość szybko. Wybiła dziewiętnasta, a my sprzątnęliśmy prawie cały dom. Oprócz mojego i jego pokoju. Nie będę mu tam zaglądać. Pewnie wygląda, jak w chlewie. Weszłam do siebie do pokoju i zaczęłam sprzątać. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Te jego imprezy. Zamknęłam pokój na klucz i położyłam torby na łóżku. Pomieszczenie wyglądało identycznie, gdy stąd wyjeżdżałam. Tylko kusz pokazał się na meblach. Zaczęłam ścierać kurz i odłożyłam rzeczy na swoje miejsce. Położyłam się na łóżku i usłyszałam krzyki przyjaciół Deidary. Wzięłam słuchawki z telefonem, włączyłam głośno muzykę i poczytałam mangę.
Niedziele spędziłam na siedzeniu w domu. Deidara gdzieś wybył na cały dzień. Wieczorem poszłam spać. W poniedziałek wstałam o 6. Wzięłam swój mundurek i weszłam do łazienki.
-Wynoś się stąd. 
Wybiegłam z łazienki, jak oparzona.
-Zamykaj na przyszłość łazienkę. – Krzyknęłam mu.
-Zapomniałem, że wróciłaś. – Oznajmił spokojnie.
Za 10 minut Deidara wyszedł z łazienki miał na sobie tylko ręcznik.
-Więcej nie wchodź bez pukania. – Poruszył mi nakazująco palcem.
-To ty zamykaj łazienkę.
Weszłam do pomieszczenia. Umyłam się i ubrałam mundurek. Poszłam do pokoju przeczesała włosy, miałam je do ramion. Nałożyłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Deidara robił sobie kanapki. Ustałam koło niego i także zrobiłam je sobie.
-Zawieziesz mnie? – Zapytałam słodziutko.
-Nie. – Oznajmił, śmiejąc się pod nosem.
-Zawieziesz. – Walnęłam go w ramię.
-Może. – Nadal się podśmiewywał.
-Przestań. – Udałam obrażoną.
-Yhym.
Spojrzał na zegarek.
-Mamy pięć minut.
Zabrał moje i swoje kanapki włożył do swojej torby. Pchnął mnie żeby wyszła.
-Jedziemy motorem.
-Okej.
Podał mi kask. Sam założył swój. Wsiedliśmy,  nacisnął gaz i pojechaliśmy. Dojechaliśmy w 3 minuty. Zsiadłam z motoru i oddałam kask bratu. On wyjął kanapki ze swojej torby i podał mi je.
-Dzięki. – Oznajmiłam.
-Deidara myślałem, że się spóźnisz na lekcje. - Powiedział podchodzący do nas Sasori.
-Siema Saso.
Podszedł do Deidary i przybił mu piątkę. Zerknęłam na niego, a on na mnie.
-Co to za ślicznotka z tobą przyjechała? – Nie zwróciłam na ich gadanie uwagi, ale gdy zobaczyłam rękę chłopaka przed sobą. Nie wytrzymałam. -Cześć jestem Sasori.
-Oj Saso nie pamiętasz mnie? – Zaśmiałam się, Dei także wybuchnął śmiechem.
-Stary to twoja siostra? Tak wyrosła przez rok?
-Tak, tak. Więc od teraz się nie znamy. - Pokazał żebym już poszła.

-*-

Ustałam przed drzwiami klasy. Poprawiłam ubranie i głęboko odetchnęłam. Otworzyłam drzwi i weszłam. Usłyszałam głos Ino.
-Znowu ktoś nowy do naszej klasy dochodzi. Pierw Lee, Kiba i Gaara. I ta Tenten. - Cała grupa dziewcząt stojąca koło niej w kółku zaczęła przytakiwać.
-Czy to nie Sakura? - Zapytał się Ino siedzący za nią Naruto. Sasuke patrzył już na mnie. Ino gwałtownie wstała i spojrzała w moją stronę.
-Sakura! - Wrzasnęła Ino i podbiegła do mnie.
-Ino. Dusisz mnie i roztrzepujesz włosy.
-Przepraszam.
-Sakura a jednak do nas wróciłaś. - Wtrącił się Naruto. Sasuke szedł koło niego.
-Nom! Życie tu jest fajniejsze. – Zaśmiałam się.  
-Dzień dobry. Dzień dobry. Siadajcie na miejsca. – Do klasy wszedł wychowawca, Kakashi.
Z przyzwyczajenia chciałam usiąść przy Ino. Ale koło niej siadała dziewczyna w chińskich koczkach.
-A sorry zapomniałam.
-Nie Tenten się przesiądzie. Prawda? – Uśmiechnęła się Ino do dziewczyny.
-Nie ma przesiadania. – Zaczął wychowawca. – Sakura usiądź tam. Z Kibą.
Spojrzałam nie chętnie na ławkę i usiadłam koło chłopaka.
-Sakura. – Ktoś klepnął mnie w ramie.
Odwróciłam się i zobaczyłam Shikamaru. Podał mi karteczkę.
Trzeba to świętować. W sobotę impreza. Ino.
Właśnie chciałam odpisać, ale na mój pech koło mnie znalazł się nauczyciel.
-Karteczka. – Zaczął. – Jeśli jest ważna to niech brat odbierze.
-Nie jest. – Oznajmiłam wracając do pisania w zeszycie definicji.
Chłopak siedzący koło niej szturchnął mnie w ramie.
-Cześć. Czemu twoi rodzice nie odbiorą tej karteczki?
-Nie twój interes. – Wysyczałam. 
-----------------------------------------------
Tak, tak. Już kiedyś pisałam to opowiadanie. Ale potem nie miałam na nie czasu i ochoty, a teraz mam! I mam nadzieje, że w końcu je dokończę. Pozmieniam kilka wątków, więc jeśli ktoś czytał już to opowiadanie, to jeśli chce niech czyta jeszcze raz. :D
Pozdrawiam. :)