Pein cały czas stał
ciężko oddychając z nerwów. Patrzyłam na niego z lekkim strachem. Nigdy tak
przy mnie nie wybuchnął. Nikt nigdy z Akatsuki nie wybuchał w moim kierunku
oprócz brata, który właśnie w tej chwili położył swoją rękę na moim ramieniu
dając mi tym odwagi.
-Nie wydzieraj się.
Nic tym nie osiągniesz. – Powiedział spokojnie.
-Musi z nami
pracować. – Powtórzył.
-Wiem. – Oznajmił.
Podniosłam głowę by na niego spojrzeć. – I tak jesteś już w to wplątana. – Otworzyłam
usta by zaprzeczyć. – Może myślisz, że nie, ale tak nie jest. Każdy z innych
gangów i mafii myśli, że jesteś z nami. Przez to jesteś namierzana. Myślą, że
jesteś nowa i naszym słabym ogniem. Nie masz naszych bransoletek, dlatego
myślą, że nic nie potrafisz i dlatego jesteś ich celem.
-Ale ja nie chce
nikogo zabijać ani kraść. – Wtrąciłam się mu w zdanie.
-Nie musisz. – Odezwał
się Pein. – Wiedziałem, że nie będziesz chciała tego robić. Jedynie masz nam
pomagać.
-Na przykład jak? –
Odwróciłam głowę w jego stronę i patrzył na niego z politowaniem.
-Sprawdzanie tajnych
informacji. Jesteś ładna, więc każdego zbajerujesz.
-Aha… Czyli mam być
kimś na posyłki? – Zapytałam spokojnie.
-Nawet ktoś taki jest
nam potrzebny. – Uśmiechnął się.
-Coś jeszcze? – Chciałam
jak najwięcej z niego wyciągnąć zanim się na coś zgodzę.
-Zwiadowca. Czasem
nam kogoś przyprowadzisz. Jedyne co będziesz musiała zrobić to kogoś
zbajerować.
-Okej. – Odpowiedziałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym była dzieckiem, które kogoś zabiło. Sasori z
Kisame nawet otworzyli przy tym usta.
-Serio? – Zapytał
Itachi.
-Tak. Nie wystawię
was, jeśli o to chodzi. – Itachi był bystry. Wiedział, że czasem się na coś
zgadzałam by tylko mieć to z głowy. Sasori w tym momencie wyjął coś z kieszeni
i położył na stole. Leżały tam dwie bransoletki ze znakiem Aka.
-Jedna dla ciebie. –
Popchnął ją w moim kierunku. – A druga dla Sasuke. – Skierował ją znowu w moją
stronę, ale wiedziałam, że zabrać ma ją Itachi. Każdy z członków miał ją na
ręce. Nigdy się temu nie przyglądałam, ale inni często to zauważali. Chmurka
była zrobiona z drewna, co było mocną stroną czerwonowłosego. Wisiała ona na
grubszym rzemyku. Ubrałam ja na prawą rękę.
-Musimy cię nauczyć
podstawowych rzeczy.
-Nic o tym nie było.
– Przestraszyłam się i spojrzałam przerażona na Kisame, który właśnie to
powiedział.
-Chodzi o to, że
musisz się umieć obronić. – Oznajmił mi Dei. – Jeśli będzie taka potrzeba.
Najprostsze chwyty i tym podobne.
-No… No dobra. – Zająknęłam
się nie wiedząc, czemu w ogóle się na to zgodziłam.
-Będziesz z nami
bezpieczniejsza. – Usłyszałam cichy głos Deidary przy moim uchu. Właśnie
przecież Deidara nie zgodziłby się na coś co zaraża mojemu życiu. Mimo tego, że
się kłócimy i czasem nienawidzimy to nie potrafilibyśmy przeżyć, że kogoś na coś
narażamy. Złapałam go za rękę, która nadal leżała na moim ramieniu i mocno ją
ścisnęłam. – Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnął się i roztrzepał mi włosy
drugą dłonią.
-Dobra weźmy się
zbierajmy. Jest druga nad ranem… Chciałbym, chociaż dwie godziny pospać przed
szkołą. – Zawołał Sasori. – Sakura i Sasuke się zgodzili na wstąpienie do nas,
więc jedna ze spraw załatwiona. Nie trzeba ich wszystkich robić dzisiaj. Jest
ich za dużo.
-Racja. – Oznajmił
Pein i wstał z krzesła, nawet nie pamiętam, kiedy znów na nim usiadł.
-Ty i Sasuke macie
nosić te bransoletki, wszyscy muszą wiedzieć, że to nie są żarty, jeśli was
zaatakują, a w szczególności ciebie. – Zaczął się uśmiechać i spojrzał na
Deidare.
-Nie moja wina, że
nie masz młodszej siostry do opieki. – Zaśmiał się blondyn. – Jedziemy do domu.
– Odwrócił się na pięcie. Po chwili dopiero skapnęłam się, że też powinnam iść.
Podbiegłam do niego. Resztę drogi do samochodu milczałam. Chłopcy co jakiś czas
o czymś gadali, ale nie miałam zielonego pojęcia o czym.
-*-
Weszłam do domu i
nawet nie odezwałam się do Deidary. Zabrałam piżamę z pokoju i dopiero przy
spojrzeniu w lustro zauważyłam, że nadal jestem tylko w bluzce Itachiego. Będę
musiała mu ją oddać. Przeszłam do łazienki, zerknęłam na dół zobaczyłam jak mój
brat rozmawia przez telefon. Ciągle tylko z nimi gada. Olałam go jednak i
przeszłam do łazienki. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Wróciłam do swojego
pokoju i położyłam się spać. Nadal nie odzyskałam telefonu. Więc znowu wstałam
i weszłam do pokoju Deidary. Chłopak leżał już w swoim łóżku i nie za bardzo
spodobało mu się moje wejście.
-Co się stało? – Zapytał.
-Mój telefon. – Oznajmiłam.
-Szlak. – Uderzył
ręką w głowę. – Został w kryjówce. Zapomniałem o nim. – Spojrzał na mnie. – Napiszę
do Hidana przywiezie go jutro do szkoły.
-A ty do niej
idziesz? – Zapytałam spokojnie. Chłopak uśmiechnął się.
-Nie pierwszy raz
śpię trzy godziny przed szkołą. Ty nie musisz, usprawiedliwię ci to.
-Zobaczę, jak będę
się rano czuła. Obudź mnie tak o szóstej.
-Nie ma szans wstaje
o siódmej.
-To mi załatw
telefon. – Wkurzyłam się i podniosłam lekko głos.
-Dobra przebudzę się
i cię obudzę. Potem znowu pójdę spać. A teraz… - ziewnął. – Do łóżka. Dobranoc.
-Dobranoc. – Wyszłam
delikatnie zamykając drzwi.
-*-
Poczułam jak ktoś
mnie szturcha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą zaspanego Deidare.
-Jest szósta. – Oznajmił,
gdy zobaczyła, że na niego patrzę. – Ja już swoje zrobiłem, więc idę dalej
spać. – Nie patrząc już na mnie wyszedł zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko
klamka przestała się ruszać wyszłam z łóżka i podeszłam do szafy, by wyjąć
mundurek. Spojrzałam na moje nadgarstki, które nadal były zabandażowane. Na
razie olałam to i usiadłam przy biurku. Wzięłam lusterko i zaczęłam się
malować. Zajęło mi to trochę, bo jednak bolące ręce dawały znak. Przeczesałam
włosy i spięłam je w kucyka. Nie miałam dziś nerwów ani siły by mi
przeszkadzały. Ubrałam mundurek i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam mi i
Deidarze kanapki do szkoły, i do tego płatki w mleko, które zaczęłam jeść. Po
chwili do kuchni wszedł mój kochany brat i zabrał mi miskę.
-Dzięki. – Zawołałam,
gdy wyrwał mi ją z rąk. – Trzeba było sobie wstać i zrobić.
-Oj nie marudź. – Odpowiedział
przez ziewniecie, gdy siadał do stołu. – Nadal cię bolą? – Zapytał pokazując na
moje ręce.
-Trochę. – Oznajmiłam.
-Nie wiem czy mamy
jakąś maść żeby ci to ulżyło. - Powiedział
wstając i wyciągając z szafki pudełko, które było apteczką. Postawił je na
stole. Robił dwie rzeczy równocześnie. Jadł i szukał maści. – O! – Krzyknął. –
Jest. Proszę bardzo. – Podał mi ją. – A tu masz nowy bandaż.
Zdjęłam stary
opatrunek i umyłam ręce, potem założyłam nowy. Deidara w tym czasie pobiegł do
góry żeby się ubrać. Potem wrócił i pojechaliśmy do szkoły.
-*-
Weszłam do klasy i
oczywiście nawet nie patrząc na ludzi z mojej klasy usiadłam na swoje miejsce.
Gdyż nie było jeszcze Kiby usiadłam przy ścianie. Cały czas w głowie mam to, że
zgodziłam się na współprace z gangiem… Mafią… Szlak nawet w stu procentach nie wiem,
kim są. O dziwo martwi mnie też Sasuke. Czy wszystko z nim okej i czy przyjdzie
dziś do szkoły. Sięgnęłam do kieszeni spódniczki od mundurka, ale nie znalazłam
w niej telefonu. No tak mieli mi go przynieść. Zostawiłam swoje rzeczy i
wyszłam z klasy. Podeszłam do otwartych drzwi klasy mojego brata i do niej
weszłam. Rozejrzałam się po klasie. Większość oczu było zwróconych na mnie. W
końcu na końcu klasy dostrzegłam Deidare, który był zajęty rozmową z Sasorim,
Kisame i Itachim. Podeszłam do nich. Zauważyli mnie, gdy byłam już prawie na
ich stopniu.
-Co się stało? – Zapytał
Sasori uśmiechając się.
-Mój telefon. – Zawróciłam
się do brata.
-A no tak. Wygrzebał
z torby mój piękny IPhone i podał mi go.
-Dziękuję. – Uśmiechnęłam
się. I odwróciłam na pięcie, ale za mną usłyszałam Itachiego.
-Sakura, mam prośbę.
– Spojrzałam na niego, by pokazać że go słucham. Byłam już jednak na niższym
schodku. – Sasuke nie będzie przez dwa dni w szkole. Przyniosłabyś mu lekcje?
Wezmę cię po szkole do nas.
-Serio? – Zapytałam.
– Nie ma innych przyjaciół? Tyle lasek chciałoby mu zanieść lekcje. – Oznajmiłam
z miną błagającego psa.
-Czy ja wiem czy
tyle? – Spojrzał na mnie jak na idiotke. Każda by się o to zabiła. Ale pewnie
sobie żarty stroi.
-Ale nie zrobię tego
tak po prostu. – Uśmiechnęłam się dumnie.
-Słucham.
-Jeśli, chociaż raz
spojrzy na mnie z kpiną lub coś powie to wychodzę i więcej tam nie przyjdę.
-Spróbuje coś z tym
zrobić.
-Okej. – Odwróciłam
się i zaczęłam schodzić. – Kończę o piętnastej. – Krzyknęłam do niego i wyszłam
z klasy.
-*-
Kiedy weszłam do
swojej klasy, była w niej cisza. Oprócz jednej wielkiej kłótni, która toczyła
się przy tablicy po między Ino, a Karin. Dziewczyny darły się na siebie niemiłosiernie.
Reszta klasy w ciszy przyglądała się im, jakby bali się, że zostaną w nią
wplątani. Kiedy Karin zobaczyła mnie w drzwiach spojrzała na mnie groźnym
wzrokiem.
-Masz swoją śliczną
przyjaciółeczkę. – Oznajmiła do Ino. – Może z nią ci będzie lepiej! – Wrzasnęła
na nią.
-Może lepiej powiedz
jej w oczy co o niej myślisz! – Ino była w szale. Naprawdę musiała się wkurzyć.
Rzadko, kiedy tak wyglądała. Koło mnie znalazł się Shikamaru.
-O co poszło? – Zapytałam
go.
-O ciebie. – Oznajmił
spokojnie, jak to Shikamaru nie miał za dużo do powiedzenia.
-Jak to o mnie? – Mój
wzrok zamienił się na zdziwiony i pytający. Nikt nigdy się o mnie nie kłócił, a
tu tak spokojnie dowiaduje się, że wielka afera jest właśnie o mnie.
-Karin nazwała cię
dziwką i uważa, że ciągle latasz za Sasuke. Ciągle powtarzała Ino, że zabierzesz
jej Uchihe. – Odpowiedział mi spokojnie. Ale bez zbędnego gadania.
-ale ona… - nie dal
mi jednak dokończyć
-Bo jak wiadomo
kiedyś Ino się w nim bujała. Ale teraz już tak nie jest. Wkurzyła się w końcu,
bo ciągle cię obrażała. No i wybuchła. Ona nadal by się chciała z tobą trzymać.
– Spojrzał na mnie swoją zaspaną miną, a potem oglądał jak kłótnia dobiega
końca.
-Mam cię dość!
Koniec! Naszej przyjaźni nie ma! – Wrzasnęła blondynka i odwróciła się. Gdy
tylko mnie zobaczyła przeraziła się, jakbym miała ją za raz uderzyć. – Sakura…
- zaczęła, ale Karin popchnęła ją na tablice przechodzą do wyjścia. Ino złapała
się ściany żeby nie upaść. Czerwono włosa także chciała mi zrobić krzywdę, ale
złapałam ją za rękę. Spojrzała na mnie groźnie.
-Przeproś ją. – Zażądałam.
-Ani mi się śni! –
Uderzyła mnie w twarz ręką. Ona po prostu dała mi z liścia! No chyba ją
pogięło!
-No chyba nie wiesz,
z kim ty masz do czynienia! – Wrzasnęłam. I w ten zamarła cała klasa razem z
Karin. Oczy rozszerzyły jej się ze strachu. – Przeproś ją albo inaczej to
załatwimy! – Wrzasnęłam. Ludzie w klasie zaczęli coś szeptać, a niektórzy
trochę głośniej dawali aprobaty by przeprosiła.
-Prze… - zaczęła. –
Przepraszam. – Oznajmiła i wyrwała się. Wybiegła z klasy jak opętana, bała się
mnie. Może nie tak bardzo mnie, jak mojego brata. Każdy się go bał, można to
zauważyć nawet teraz. Klasa siedziała cicho, prawie nie oddychając. Dopiero,
gdy usiadłam i założyłam słuchawki, zauważyłam pierwsze rozmowy. Czasem
posiadanie brata w najstraszniejszej paczce w szkole ma swoje plusy.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i oparłam o krzesło. Zaczęłam przeglądać
instagram, ale nie za długo. Przy mojej ławce znalazła się Ino. Wyjęłam z uszu urządzenie
i spojrzałam na nią.
-Hej. – Przywitała
się z takim strachem w głosie, jakbym zaraz miała jej strzelić w twarz tak jak
zrobiła to Karin mnie kilka minut temu.
-Hej. – Odpowiedziałam,
patrząc na nią jakby w ogóle nie interesowało mnie co chce mi powiedzieć. W
sumie trochę w tym prawdy było, nie wiem, po co przyszła. Nie miałam chęci z
nią rozmawiać, ale też nie chciałam jej olewać, kiedyś bardzo się trzymałyśmy i
w sumie brakuje mi tego, więc z chęcią posłucham jej wypocin.
-Bo ja… - zaczęła
bawić się palcami na mojej ławce. Prawie wbijała swój długi miętowy paznokieć w
drewno. – Chciałam cię przeprosić. Zachowałam się głupio. Zamiast przywitać
moją przyjaciółkę po rocznej przerwie to ja bardziej zajmowałam się chłopakiem
i przyjaciółką, która ciągle cię wyzywała. Chciałabym to naprawić. Ale zrozumiem,
jeśli się nie zgodzisz. –Patrzyła na swoje ręce, nie na mnie. Bała się tej
całej rozmowy. Nie wiem czemu, ale właśnie tak działam na ludzi. Na tych,
którzy się ze mną pogodzili lub tych, którzy mnie nie znają.
-Od niedawna trudno
jest zdobyć moje zaufanie. – Oznajmiłam patrząc jej w oczy, lecz ona nadal nie
patrzyła na mnie.
-Ja wiem… Ale
chciałabym, żebyś dała mi drugą szanse. – Kiedy uniosła oczy było w nich widać
zmartwienie. Mówiła do mnie szczerze, wiem to ponieważ zawsze, gdy nie wie jak
powiedzieć prawdę bawi się ręką lub palcami. W tym przypadku jej paznokieć
nadal próbował się wbić w ławkę.
- Okej. – Jej twarz
od razu nabrała nadziei. – Znaj moją dobroć. Jestem zbyt wielkoduszna. – Ledwo
po tych słowach powstrzymywałam śmiech. Ale kiedy Ino wybuchła i prawie wyginała
się w pół. Sama zaczęłam chichotać.
-Właśnie tego mi
brakowało. – Uśmiechnęła się. – Z Karin nie można było się śmiać, no chyba, że
z kogoś. – Od razu zmieniła swój ton mowy i w sposób jaki mówiła. Spokojnie,
bez strachu, jak kiedyś.
-Ej… Ja też się czasem
śmieje z kogoś. Porównujesz mnie do niej. – Cały czas uśmiech nie schodził mi z
twarzy.
-Ale nie śmiejesz się
tylko z tego. – Usiadła koło mnie.
-Dzień dobry! – Do
pomieszczenia wszedł Asuma. Wychowawca klasy mojego brata, a zaraz za nim Kiba,
który szybko wbiegł po stopniach na swoje miejsce. Usiadł koło mnie, kiedy
tylko Ino szybko zniknęła z pola mojego widzenia. Szybko wyjął książki, nawet
nie witając się ze mną. - Dzisiaj zaczniemy temat o funkcji liniowej. –
Nauczyciel usiadł na swoim miejscu i wyjął z torby książkę. – Otwórzcie podręczniki
na stronie setnej. – Wszyscy zaczęli kartkować swój egzemplarz, a nauczyciel
szybko otworzył na właściwej stronie. – Przepiszcie dwie definicje z ramki i
spróbujcie to zrozumieć. Ja w tym czasie sprawdzę obecność i rozdam zaległe
sprawdziany. - Spojrzałam na definicje i już pierwsze kilka słów uświadomiło
mi, że nie umiem logicznie myśleć... „Funkcją ze zbioru X w zbiór Y nazywamy
przyporządkowanie, w którym każdemu elementowi x…” Co to ma w ogóle być. Matma
to jedyny przedmiot, którego nienawidzę. – Sakura. – Usłyszałam głos
nauczyciela.
-Jestem. – Opowiedziałam.
-Słyszałem, że
zanosisz dziś lekcje do Sasuke. – Oznajmił, a ja spojrzałam na niego pytająco. Kurde
cala klasa musi o tym wiedzieć? Większość dziewczyn spojrzała na mnie z
oburzeniem, jakbym zabrała im z przed nosa nagrodę. – Chce żebyś zabrała jego
sprawdzian. – Nauczyciel podniósł kartkę do góry. – Ty go jeszcze nie pisałaś,
ale masz z tego działu ocenę z poprzedniej szkoły. Więc wybaczę ci to. – Uśmiechnął
się lekko.
-Dziękuję. – Oznajmiłam
i podeszłam do biurka po sprawdzian Sasuke.
-Ale lepiej się
zabierz za uczenie. – Powiedział, gdy byłam już przy nim. - W gimnazjum nie szła ci matematyka. – I teraz
już wiem, czemu ulżył ze sprawdzianem. Tylko, dlatego, że mało kiedy dostawałam
czwórki lub piątki ze sprawdzianu. A w poprzedniej szkole, jakimś cudem dałam
radę napisać na dobry.
-Jasne. – Uśmiechnęłam
się i wróciłam na swoje miejsce. Położyłam własność Sasuke koło mojej książki.
Czysta ciekawość po chwili zachęciła mnie do obejrzenia tej kartki. Ale już po
pierwszym rzucie oka nie miałam, co dalej oglądać. Cały sprawdzian na sto
procent. Jak to jest możliwe?! Sasuke nie jest w sumie jakimś kujonem. Jak on
to osiągnął? Zgięłam kartkę na pół i schowałam ją do książki. Przepisałam do
końca definicje i zaczęła się normalna lekcja.
-*-
Wyszłam przed budynek
szkoły i chciałam już iść do Deidary, ale zapomniałam, że muszę jechać do
Sasuke. Samochód Uchihy stał koło mojego brata. Chłopcy opierali się o swoje
auta i o czymś rozmawiali.
-Jestem! – Ustałam
koło nich i uśmiechnęłam się.
-Wsiadaj. Jedziemy. –
Oznajmił mi Itachi. Kiedy wsiadałam chłopcy kończyli jeszcze rozmowę. Itachi
nigdy nie był za rozmowny, więc pół drogi minęło nam w ciszy. Dopiero po jakimś
czasie wyjął telefon i zadzwonił. – Hej. Słuchaj, załatwiłem ci lekcje. Ale
masz dla tej ślicznej damy być miły. Jasne? – Usłyszałam jak mówi do Sasuke. –
Nie wiem jak się nazywa. – Uśmiechnął się pod nosem. Wyczułam, że mówi to żeby
się zgodził na ten układ. – Była jedyną, która się zgodziła, a i strasznie
piszczała jak zapytałem czy do nas przyjedzie. – Usłyszałam w słuchawce
desperacje, a za chwilę znowu odezwał się Itachi. – Może… Nie wiem, dobra
zobaczymy się w domu. Dziękuję za zgodę, mam wszystko nagrane. Więc bądź miły
dla Sakury, jak ją przywiozę. – Zaśmiał się i rozłączył. – Myślał, że wiozę
jakąś Karin.
-Aa… - Oznajmiłam i
odwróciłam wzrok.
-Tak za nim lata? – Zapytał.
-Lepiej zapytaj,
która nie lata. – Uśmiechnęłam się.
-No nie mów, że jest
rozchwytywany przez dziewczyny. – Zapytał dość zdziwiony.
-Jest twoim bratem,
powinieneś to wiedzieć najlepiej. – Spojrzałam na niego z miną, która
świadczyła o tym, że nie za bardzo mu wierzę, że o niczym nie wie.
-O rodzeństwie nie
wie się wszystkiego. Tak jak Deidara nie wie, że tak naprawdę go kochasz i
szanujesz. – Nie odwrócił na mnie wzroku. A mnie trochę to zamurowało.
-Żartujesz. Prawda?
Przecież to jest normalne, że rodzeństwo się kocha i czasem szanuje. – Zaczęłam
desperacko wymachiwać dłonią.
-Nie wyrażasz się w
stosunku do niego z szacunkiem. I nikt tego od ciebie nie wymaga, ale gdy on
szalenie się o ciebie martwi, ty potrafisz się na niego wydrzeć i w ogóle nie podziękować
za to, że prawie się zabił ratując cię. Kiedy dowiedział się, że jesteś z
czarnymi krukami. Nie można było go powstrzymać od lekkomyślnych rzeczy. Pierw
trzeba przeanalizować plan, a on po prostu chciał działać, bo się martwił.
-Wiem… Ja po prostu
nie umiem być miła… Dla nikogo… Ostatnio jestem dość chamska. – Uśmiechnęłam
się. – Ale nikt nie powie mi, że Sasuke uratował mnie, bo się o mnie martwił.
-Kto wie… - oznajmił,
zatrzymując samochód. – Zmykaj. Ja muszę jechać. Potem po ciebie przyjadę lub
Dei. Nie wiem, kto będzie wolny. I jakby złamał obietnice to dzwoń. – Zaśmiał
się. Wyszłam z auta i poszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po jakimś
czasie otworzył mi Sasuke. Miał na sobie białą podkoszulkę, która opinała się
na jego mięśniach i czarne dresy. Na ręku nadal miał opatrunek.
-Hej. – Oznajmił
wpuszczając mnie do środka.
-Hej. – Odpowiedziałam
i zdjęłam buty. Weszliśmy do pokoju Sasuke, w którym był idealny porządek. –
Nudziło ci się czy co? – Zapytałam. Spojrzał na mnie pytająco. – W pokoju
prawie lśni. – Zaśmiałam się.
-Nie po prostu była
tu Nessi i posprzątała dom. – Usiadł na krześle przy biurku i wyjął zeszyty. Otworzyłam
swój plecak i wyjęłam z niego zawartość. Podałam ją Sasuke i usiadłam na jego
łóżku. Nastała długa i męcząca cisza… Po chwili dopiero przypomniałam sobie o
sprawdzianie z matematyki. Wyjęłam książkę od matematyki i znalazłam pomiędzy
kartkami sprawdzian.
-Pan Asuma oddał
sprawdzian. – Wyciągnęłam do niego rękę z kartką. Zabrał ją ode mnie, ale po chwili
mocno złapał za mój nadgarstek. Spojrzałam na niego przerażona. Strasznie
bolało, gdy przyciskał rękę na moim bandażu. – Co to ma być? – Zapytał
pokazując na bransoletkę Aka.
-Bransoletka? – Odpowiedziałam
łamiącym się głosem. Czemu przez ostatnie kilka dni wszyscy się na mnie
wydzierają lub tracą kontrole, a ja muszę się ich bać. Sasuke Patrzył na mnie
tak morderczym wzrokiem, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Wstąpiłaś do
Akatsuki?! – Wydarł się na mnie.
-Sasuke, to boli. –
Spojrzałam na rękę, która coraz bardziej szczypała. Chłopak delikatnie ją
puścił, a ja zaczęłam ją rozmasowywać i dalej zaczęłam się z nim sprzeczać. - A
co cię w ogóle obchodzi, czy jestem w Aka? Miałeś być dla mnie miły, a nie się
na mnie wydzierać. – Nie wiem czemu, ale patrzyłam na niego tak załamanym
wzrokiem. W sumie nie wiem czemu, ale w sercu miałam taką pustkę, gdy on po
prostu zaczął wrzeszczeć zamiast dać mi oduchy. Sama nie chciałam tam wstąpić,
to chłopaki mnie zmusili. Więc czemu to na mnie jest zły. - Co w ogóle ma to
wspólnego z tobą, że tak się przejmujesz? – Zapytałam po chwili już spokojniej.
-Ze mną nic. Ale po
co ty tam? Będziesz jedynie przeszkadzać. – Odpowiedział odwracając się do
biurka. No to… Jak zawsze piąte koło u wozu. Norma, w dzieciństwie też tak było
nikt, nigdy nie chciał mnie brać do zespołu, bo nie umiałam w nic grać, brat
się jedynie nade mną litował i brał jako przedostaną.
-Nie będę chodzić na
misje. Mam być jedynie przynętom. Ja tak to nazywam. – Siedziałam na jego łóżku
po turecku i zaczęłam bawić się jego narzutą. Jakoś się zdenerwowałam i nie
potrafiłam układać myśli przy tej rozmowie.
-Serio? – Zapytał, a
jego głos… Poczułam w nim jakby lekką ulgę? – To dobrze nic nie zawalisz i nie
zepsujesz. – Wiedziałam! Zawsze mi dowali!
-Dzięki… - prychnęłam.
I znowu cisza… Jeny, jak się nie kłócimy to już nie mamy, o czym gadać…
Rozejrzałam się po jego pokoju i zauważyłam zdjęcie na komodzie. Było ustawione
tak by mało, kto je widział. Schowane, za stertą książek. Wstałam i podeszłam
do niego. Znajdowali się na nim Sasuke, Itachi i ich rodzice. Uśmiechnięta
familia, oprócz pana Uchihy on zawsze był stanowczy i na mało co pozwalał.
Najważniejsza była nauka i pieniądze. Za to ich mama była wcieleniem dobra.
Zawsze wołała całą naszą gromadę na obiad. Tak zawsze przychodziła na boisko i
wołała mnie, Naruto, Sasuke, Itachiego i Deidare. A czasem nawet resztę Aka,
chodź wtedy jeszcze nikt tak ich nie nazywał. Wszyscy z nas przeżyli ich
śmierć. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy wracali z delegacji. Od wtedy
Sasuke stał się zimnym draniem. Wcześniej jakoś dawało się go znosić. I
niedawno po całej tej akcji, większość rodzin razem z moją wyprowadzała się ze
wspólnego osiedla. Mój ojciec dorobił się pieniędzy i zamieszkaliśmy w willi,
Sasuke wyjechał na dzielnice do wuja, jedynie Naruto został na starych
śmieciach, chodź ich dom był jednym z większych. Nie oszukujmy się jego ojciec
był zastępcą dyrektora szkoły, a u nas nie mają oni za małych pensji. Tak
zaczęłam rozmyślać o starych czasach, że dopiero po jakimś czasie usłyszałam,
że Sasuke mnie woła. Spojrzałam na niego.
-Możesz to odłożyć? –
Zapytał dość spokojnie. Położyłam zdjęcie na miejsce i wróciłam na łóżko. Dalej
rozglądałam się po pokoju zatrzymując swój wzrok na bandażu Sasuke.
-Jak się czujesz? –
Zapytałam, a chłopak spojrzał pytająco. – No masz ranę… - dalej patrzył na mnie
jak na jakiegoś kosmitę. – Boli? – Dodałam.
-Jak ma się czuć
osoba postrzelona? – Zapytał i sam zatrzymał wzrok na moich nadgarstkach. – A
ty? – Spojrzałam ze zdziwieniem.
-Ja? – Pokazałam na
siebie palcem, jakbym była wybrana z tłumu i nie wiedziała czy na serio mówią
do mnie.
-Przeżyłaś wczoraj
ciekawą noc i widzę, że nadal nie przestały cię boleć ręce. – Pokazał
olewającym ruchem moje nadgarstki.
-Czuję się dobrze. To
tylko nadwyrężenie czy coś takiego. – Uśmiechnęłam się.
-Tyle biologii się
uczy, a nie wie, co jej dolega. – Zaśmiał się i odwrócił do biurka.
-Bardzo śmieszne. –
Prychnęłam. – Ale dziękuję, że się martwisz. – Uśmiechnęłam się.
-Nie martwię się.
Wypada zapytać.
-Śmieszne. –
Odwróciłam się w drugą stronę. Nie wiem, o czym ja mam z nim rozmawiać. –
Wiesz… - zaczęłam, ale od Sasuke nie było widać żadnej reakcji.
-Dokończysz? –
Zapytał po chwili.
-Co? – Spojrzałam na
niego zdziwiona.
-Zaczęłaś coś mówić
od „Wiesz” – oznajmił zerkając na mnie.
-Pomyślałam, że może
chcesz wiedzieć co działo się u nas w klasie dzisiaj.
-Mów. – Uchiha
oznajmił, że mogę mu powiedzieć o dniu w szkole. Co mu się stało? Od kiedy on
się przejmuje co się u nas dzieje w klasie?
- Dziś była jedna
wielka kłótnia jak tylko weszłam do klasy. Pomiędzy Ino, a Karin.
-To nowość, bo nigdy
się nie kłócą. – Sasuke Uchiha mnie słucha. On się nawet wtrąca do rozmowy. Co
się dzieje? – A o co poszło?
-O mnie. – Zaśmiałam
się. – Shikamaru potem mi powiedziała, że Karin wyzywała mnie od dziwek i że
uważała, że za tobą latam i zabieram cię wszystkim dziewczyną. – Sasuke wybuchł
śmiechem.
-Ty za mną latasz? –
Nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Ta… I do tego dziś
dostałam swojego pierwszego liścia od dziewczyny. – Chłopak spoważniał i czekał
chyba na dalszą opowieść o tym. – Karin popchnęła Ino, kazałam jej ją
przeprosić. Za to dostałam z liścia.
-Czy ona nie wie, z
kim zadziera? – Patrzył na mnie pytająco i znowu poczułam w nim zainteresowanie
i chyba nawet troskę. Nie to niemożliwe.
-Chyba zapomniała, bo
kiedy się wkurzyłam i powiedziałam, że zapomniała, z kim zadziera. Szybko
przeprosiła i uciekła.
-I dobrze. – Sasuke
zamknął zeszyt i oddał mi mój. Schowałam wszystko do plecaka. Kiedy podniosłam
wzrok chłopak siedział już koło mnie na łóżku. – Wkurza mnie, ciągle jak mnie
widzi to krzyczy za mną i się wiesza.
-Większość dziewczyn
chciałoby mieć tyle odwagi. Wzdychają za każdym razem jak przejdziesz, a jak na
nie spojrzysz to już w ogóle piszczą. – Uśmiechnęłam się i ledwo
powstrzymywałam śmiech.
-Ty też. – Spojrzał
na mnie. Nie zapytał stwierdził to. Wybuchuchłam śmiechem prosto w jego twarz.
-W twoich snach. –
Odwróciłam głowę tak by nie mieć go na celowniku. – A tak w ogóle. –
Przypomniała mi się sytuacja z pod szkoły po w-f’ie. Kiedy dowiedziałam się, że
pali. – To ty już na mnie próbowałeś gatki na podryw, bo się w kimś zakochałeś.
-Nie zakochałem się.
– Prychnął i jego twarz stała się lodowata.
-Mi się jednak
wydawało, że zakochałeś. – Mój kącik ust lekko powędrował do góry. – Byłam
twoim testerem.
-Dalej nim jesteś. –
Nachylił się nade mną, a ja przybliżyłam się. Nasze usta się złączyły. Nie
powinnam tego robić, ale nie wiem czemu jak zawsze mnie całuje, to wiem, że nie
powinnam tego robić, ale nie potrafię się od niego odkleić. Po prostu ma taki
magnez w sobie… No nikt by się nie oderwał. Na początku Sasuke powoli i
delikatnie muskał moje wargi. Ja położyłam swoje dłonie na jego szyi, a on mnie
do siebie przyciągnął, więc wylądowałam na jego kolanach.
-Cześć dzieciaki! Przyjechałem po… - Drzwi otworzyły się na szerokość. Szybko zeskoczyłam z kolan Sasuke, przy ty prawie się wywracając. Jedynie ręka chłopaka na mojej tali pozwoliła mi się nie przewrócić.
-Cześć dzieciaki! Przyjechałem po… - Drzwi otworzyły się na szerokość. Szybko zeskoczyłam z kolan Sasuke, przy ty prawie się wywracając. Jedynie ręka chłopaka na mojej tali pozwoliła mi się nie przewrócić.
----------------------------------------------------
No hej Kochani!
Dziś był rozdział, w którym było dużo dialogów. Nie wiem czy wam taki odpowiada, lecz ja nie jestem z niego zadowolona. Nie wiem czemu, ale jakoś mam tak, że lubię pisać rozdział tak co drugi lub co trzeci. hahah :D
Dziwna jestem, no ale cóż. Takie to już życie. Rozdział udało mi się napisać, a pisałam go chyba cztery dni. Nie licząc tego, że dwa dni pisałam środek, tak, tak nie pisałam rozdziału od rozmowy w kryjówce. Tylko od momentu, jak wróciła do domu. haha... Potem miałam chyba tydzień przerwy i przez dwa lub trzy dni pisałam resztę. Masakra... Ale napisałam! :)
Się rozpisałam dzisiaj... No dobra powiedzcie wy co o tym rozdziale sądzicie w komentarzach. Czekam na waszą opinię!
A i jeszcze jedno! Mam pomysł na jednopartówke, znaczy jednopartówkę z kilku części nie wiem może trzy lub cztery będzie miała, a może nawet tylko dwie, ale wiem że w jednym poście nie dam rady. :)
Chce usłyszeć waszą opinię, czy chce bym ją napisała. Odpowiadajcie w ankiecie, która jest po prawej stronie. :)
A i jeszcze jedno! Mam pomysł na jednopartówke, znaczy jednopartówkę z kilku części nie wiem może trzy lub cztery będzie miała, a może nawet tylko dwie, ale wiem że w jednym poście nie dam rady. :)
Chce usłyszeć waszą opinię, czy chce bym ją napisała. Odpowiadajcie w ankiecie, która jest po prawej stronie. :)
Pozdrawiam Viki :)