Stałam jak wryta. Nie
wiedziałam czy się ruszyć, czy nie. Raczej opcja druga była bardziej
bezpieczna. Chłopak na początku trzymał mnie za włosy, dopiero po chwili je
puścił i złapał moje nadgarstki. Patrzyłam
na wszystko z przerażeniem. Z samochodów
wyszło kilka osób, tak samo z fabryk. Nie widziałam kim byli. Mieli na sobie
czarne płaszcze z kapturami, więc nie mogłam zauważyć ich twarzy. W sumie,
nawet jeśli mieli by zdjęte kaptury to jest zbyt ciemno, żeby ujrzeć cokolwiek
ze szczegółami. Ludzie w płaszczach nie podeszli do nas zbyt blisko. Ustali od
nas na około pół kilometra. Dopiero teraz zauważyłam, jaka cisza stała się po
tym jak się pojawili. Jedyne co było słychać to Juna i mój oddech. Jego był ciężki
i płytki. Oddychał tak za pewne ze zdenerwowania, tym że ktoś złapał go na
gorącym uczynku i nie za bardzo wie co ma zrobić. Ja byłam wystraszona, łzy
same płynęły mi z oczu i rozmazywały mi i tak słaby obraz.
-Akatsuki… -
usłyszałam jak Jun zaczyna mówić. – Jak miło, że przyszliście. Czy macie ten
sam skład, jak w szkole? Czy może nie każdy należy do gangu? – Zaśmiał się. –
Jest jej braciszek?! – Wszystko wykrzykiwał z wielką furią. – Co może mi nawet
nie odpowiecie?! Frajerzy! Boicie się i tyle! – Poczułam, jak z wściekłością
wciska mi broń w głowę. Moje oczy jakby szukały miłego punktu zaczepienia.
Przeszukiwały wszystko co możliwe, zatrzymywały się na chwilę na każdym w
płaszczu, jakby chciały sprawdzić, czy to ktoś znajomy, czy ma jakiś znak
szczególny. W końcu im się udało, zatrzymały wzrok na jednym z nich. Z pod
kaptura było widać fioletowe włosy Konan. Jak bardzo bym chciała, żeby to była
prawda i była to właśnie ona. – Nie milczcie tak, bo będę strzelał! – Szarpnął
mną, tak że ledwo zdążyłam utrzymać się na nogach, by nie upaść. A pistolet
jeszcze bardziej przycisnął do mojej głowy. Zamknęłam oczy, przez które
wyleciało kilka kropel łez. – Okej. – Powiedział bardzo spokojnie i przyciągnął
mnie do siebie. – Widać, że mało was ona interesuje. – Chłopak zaśmiał się,
czułam jak jego tors się porusza. I właśnie w tej chwili wszystko się stało.
Usłyszałam strzał, ale nie z pistoletu nad głową. Jedna z zamaskowanych osób
przybiegła przede mną. Zachwiała się lekko, ale utrzymała na nogach. Odwróciła
się w naszą stronę. Dopiero teraz zauważyłam małą część twarzy chłopaka. A
raczej Sasuke. Uśmiechnął się drwiąco i złapał za nadgarstek Juna, w której
trzymał pistolet. Patrzyłam na niego ze strachem. Nie wiem dlaczego, powinnam
się cieszyć, że widzę znajomą osobę.
-Ja nie… - zaczął
Jun.
-Nie jesteś sam. – Usłyszałam
kogoś z oddali. – Wiemy to. – Jakiś chłopak za Sasuke pokazał znak i cała
reszta wycelowała w jakieś punkty pistoletami. Jun znowu się zaśmiał.
-Tego też znalazłem.
– Spojrzałam na dach fabryki, gdzie jeden z Akatsuki strzelił w chłopaka,
którego trzymał za bluzę i zrzucił go z góry.
-Więc grzecznie puść
dziewczynę. – Znowu ten sam głos, za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć
kogo on jest. Właśnie w tym momencie poczułam jak ucisk na nadgarstku maleje. Nie
puścił mnie do końca, lecz czułam, że mogę wyciągnąć ręce. Powoli wyjęłam jedną
z nich, a Sasuke bez zastanowienia złapał za nią. Lecz nie udało mu się mnie
wyciągnąć, ponieważ Jun znowu złapał mnie za drugą dłoń. Sasuke mocniej oplótł
dłoń o mój nadgarstek. Zerknęłam kątem oka na sprawcę. Miał on sparaliżowaną
dłoń z bronią, przez Sasuke. Trzymał on go tak, że w każdej chwili mógł
wystrzelić tym pistoletem. Czarnowłosy, gdy tylko przestał, jak najmocniej
ściskać mi dłoń, szarpnął ręką chłopaka i ustawił tak, że broń przyłożona była
do głowy Juna. Chłopak nieco się zdziwił, ale za chwilę odezwał się.
-No i co teraz
zrobisz? – Uśmiechnął się cwaniacko. – Nie strzelisz, bo koledzy z gangu ci
zabronili. Znam sygnały, pokazywane ręcznie. Więc i tak mi nic nie zrobisz. – Przyciągnął
mnie ku sobie. Sasuke nie dał się zwieść i jeszcze bardziej przycisnął swoją
dłoń do mojej, bym tylko się nie wyślizgnęła.
-Skąd wiesz, że się
ich posłucham? – Odezwał się tym swoim chamskim, nie miłym i tak zawsze
denerwującym mnie głosem. Ale powiem szczerze… W tej chwili cieszyłam się, że
jest przy mnie chodź ktoś, kogo znam. Mimo tego, że to był on.
-Wątpię. – Obejrzał
Sasuke od góry do dołu i z powrotem. – Jesteś ranny. I tak jeszcze dość długo
się trzymasz na nogach. – Dopiero po jego słowach spojrzałam na ciało Sasuke. Na
ręce, którą mnie trzymał zauważyłam mieniącą się plamę, która za pewnie była
właśnie po strzale. Obronił mnie. To był ten strzał, który słyszałam, ale nie
wiedziałam skąd. Przybiegł i mnie obronił. Mimo tego, że tak mnie nienawidzi i
mimo naszej wielkiej kłótni z przed godziny. Uratował mnie, ale nie wiadomo czy
będzie miał teraz tyle siły, by zrobić to ponownie. – Może ci pomóc? – Głos
Juna oderwał mnie od moich myśli.
-Nie potrzeba. –
Odburknął Sasuke. – Albo ją puszczasz, albo strzelę.
-Nie puszczę. – To
były ostatnie słowa, które usłyszałam z ust Juna. Po nich był strzał i
szarpnięcie za lewą rękę. W jednej chwili wylądowałam na ziemi razem z
czarnowłosym, który kucał, jedynie ja wylądowałam na kolanach. Jednak nie
czułam się samotna i nie bałam się. Złapał mnie on w obwodzie i mocno do siebie
przytulił, jakby chciał dodać mi tym otuchy. Udało mu się, jednak co jakiś czas
czułam, że ciężar jego ciała coraz bardziej przywierał do mnie. Chłopak tracił
świadomość, ledwo dawał sobie z tym radę.
-Kończymy to! – Usłyszałam
czyjś krzyk, a zanim wiele huków od broni. Po tym podbiegła do mnie jedna osoba
i złapała za ręce. Sasuke mimowolnie puścił mnie, tak delikatnie, że można by
było pomyśleć, że nadal boi się o moje bezpieczeństwo. Z pod kaptura osoby,
która mnie przejmowała zauważyłam blond włosy.
-Dei. – Szepnęłam z
łzami w oczach. Popłakałam się. Chłopak przytulił mnie, zamknął w swoich
ramionach tak, że nie czułam nic oprócz tego. – Przepraszam. – Oznajmiłam przez
płacz.
-Już wszystko dobrze.
– Szepnął mi. – Jesteś z nami. Bezpieczna. Już nic ci nie grozi.
-Bierzemy Sasuke, do
domu. Trzeba go opatrzyć. – Z oddali słyszałam kobiecy głos, który za pewne
należał do Konan. Właśnie! Sasuke jest ranny. Oderwałam się od Deia i
spojrzałam za siebie. Itachi razem z Sasorim siedzieli przy Sasuke. Właśnie w
tym momencie chłopcy złapali czarnowłosego pod ramiona i zabrali w stronę
samochodu.
-Jeny ile ty ważysz?
– Zaśmiał się Itachi, jakby chciał rozluźnić atmosferę i trochę rozśmieszyć
Sasuke. Jeśli to w ogóle możliwe.
-Nic z tego Itachi. –
Uśmiechnęła się Konan, która otworzyła drzwi samochodu. – Nawet ty go nie
rozśmieszysz. – Chłopcy delikatnie wsadzili czarnowłosego do samochodu i
zamknęli drzwi. Chłopak jednak otworzył sobie okno.
-Aż tak mnie kochasz, że nadal chcesz mnie słyszeć? – Zaśmiał się Itachi. Po chwili jednak olał zachowanie brata, który wyglądał jakby miał kogoś zamordować. Do tego wszystkiego był blady jak kartka. – Konan z nim pojedzie.
-Aż tak mnie kochasz, że nadal chcesz mnie słyszeć? – Zaśmiał się Itachi. Po chwili jednak olał zachowanie brata, który wyglądał jakby miał kogoś zamordować. Do tego wszystkiego był blady jak kartka. – Konan z nim pojedzie.
-Ja też pojadę. Nie
będzie z nim sama. – Odezwał się Sasori, który opierał się o samochód.
-Nie chce wam
przerywać, ale wypadałoby stąd zwiać, zanim pojawią się tu gliny. – Koło mnie i
Deidary pojawił się Pein. – Mamy jeszcze kilka spraw do omówienia, a dziś to
jeszcze chyba doszło pięćset. – Spojrzał na mnie, dając mi znak, że chodzi o
mnie. Ja im pogmatwałam lekko sprawy. – No już ruszać się do samochodów! –
Wydarł się, a wszyscy jak na komendę wstali i zaczęli zbierać się do dwóch
samochodów. Hidan podbiegł do ogromnych drzwi fabryki i otworzył je, wszedł do
nich. Po chwili wyjechał w już trzecim samochodzie. – Sakura pojedzie z Konan i
Sasorim. Na razie nie jest nam potrzebna w naradzie. Konan. – Mówił dalej,
kierując się do wyznaczonego przez siebie samochodu. Ja także zaczęłam zbliżać
się do swojego. Dziewczyna wsiadająca już do auta zatrzymała się i odwróciła do
swojego chłopaka. – Jak skończysz go opatrywać to razem z Sasorim macie
przyjechać do naszej kryjówki. Sakura jako tako sama się wyszkoliła w medycynie
i sama zostanie z Sasuke.
-Nie ma sprawy! – Krzyknęła
i wsiadła w końcu do wozu. Ja zrobiłam to zaraz za nią. Sasori siedział już na
miejscu kierowcy, a Konan obok niego. Ja wylądowałam przy Sasuke. Chłopak ledwo
utrzymywał się w pozycji siedzącej. Czerwono włosy ruszył i razem z tym zaczęła
się rozmowa pomiędzy nim, a Konan. Zerknęłam na czarnowłosego, straszliwie
bujał się na siedzeniu, widziałam jak ciężko mu było utrzymać się w pozycji
siedzącej. Przesunęłam się na środek i złapałam go za ramię od strony okna. Chłopak
spojrzał na mnie pytająco.
-Chce tylko pomóc,
widzę że ci ciężko. – Uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak nic nie
odpowiedział. Pierwszy raz widzę, jak pozwala mi na pomoc sobie. Zawsze był tak
idealny i mnie nie potrzebował. – Dziękuję. – Dodałam jeszcze.
-Nie masz za co. – Odpowiedział
tak cicho, że nie wiem czy usłyszałabym to gdyby nie to, że moja głowa znajduje
się niedaleko jego ust. Chłopak coraz delikatniej oddychał. -Nie chce nic mówić, ale on nam zaraz odleci.
– Odwróciłam głowę w stronę kierowcy. Sasori odwrócił swoją w moim kierunku i
od razu się uśmiechnął.
-No widzę, że się
pogodziliście. – Szybko zwrócił swój wzrok na drogę, przez krzyk Konan. – Zaraz
będziemy na miejscu. – Spojrzałam znowu na czarnowłosego, który nie miał
zamiaru się już odzywać. On nie miał już sił na nic. Zaczęłam ręką jeździć po
jego ramieniu szukając rany. Wiedziałam, że chłopak nic mi nie zrobi, bo nie ma
na to siły. Gdy tylko ją znalazłam złapałam jego ramię nad raną, chcąc
zatamować, ale nie wyszło mi to. Dopiero teraz zauważyłam, jakiego ma on
bicepsa. Szybko go puściłam i zdjęłam z siebie bluzę, która i tak już nie
nadawała się do użytku. Przewiązałam ją jak najmocniej nad raną. Chłopak
patrzył na mnie z zainteresowaniem.
-Jeśli boli to
trudno, to chociaż jakoś cię uratuje. – Oznajmiłam dalej trzymając go za
ramiona by nie spadł. Sasuke pomachał głową, nie wiem co przez to chciał
powiedzieć, ale rozumiem że nie miał już siły na rozmowę. Trochę zaczął boleć
mnie kręgosłup od trzymania go w pozycji siedzącej. Czarnowłosy chyba to
zauważył, ponieważ drugą, zdrową ręką, która była właśnie po mojej stronie,
złapał mnie za obwód i przybliżył do siebie bym się oparła.
Trzymał mnie tak, aż do podjazdu swojego domu. Sasori gwałtownie zahamował i wysiadł szybko z samochodu. Otworzył drzwi od strony Sasuke i zabrał go z pojazdu. Usadził go na plecach, jak małe dziecko na barana i wszedł do wielkiego domu Uchihów. Konan wyszła zaraz za nim i podeszła do mnie.
Trzymał mnie tak, aż do podjazdu swojego domu. Sasori gwałtownie zahamował i wysiadł szybko z samochodu. Otworzył drzwi od strony Sasuke i zabrał go z pojazdu. Usadził go na plecach, jak małe dziecko na barana i wszedł do wielkiego domu Uchihów. Konan wyszła zaraz za nim i podeszła do mnie.
-Jesteś w krwi. – Oznajmiła
spokojnie. Spojrzałam na swoje ubrania. Rzeczywiście, nie były one pierwszej
klasy. Spodnie, które były białe miały czerwone plamy, które wcale nie
wyglądały tak jakby miały tam być. Czarny crop top to już w ogóle wyglądał jak
z psu gardła wyrwany. – Trzeba ci załatwić jakieś ciuchy. – Stwierdziła.
Złapała mnie pod ramie i weszłyśmy razem do domu. Nie odzywałam się. W mojej
głowie za dużo się działo, bym myślała teraz o zniszczonej bluzce. Dziewczyna
puściła mnie dopiero w przedpokoju. Wyjęła telefon i przy tym zdjęła czarny
płaszcz. – Hej Itachi. – Oznajmiła po chwili czekania. – Co ja mam zrobić z
Sakurą, jak ona wygląda, jakby ją napadli. – Przepraszam chciałabym stwierdzić,
że mnie napadli. W ostatniej chwili ugryzłam się w język by tego nie
wypowiedzieć. – Jest cała w krwi, a nie wydaje mi się by nasza narada trwała na
tyle krótko by mogła być w tych ciuchach, aż do przyjazdu Deidary. – Konan
czuła się w domu Uchihów, jak u siebie. Rzuciła czarny płaszcz na fotel przy
drzwiach do salonu, a sama usiadła na komodzie obok. – No dobra. Poszukam jej
czegoś. Tak przyjedziemy. – Słyszałam jedynie urywki rozmowy, czyli tylko jej
zdania. A chciałabym usłyszeć wszystko. Jakieś wyjaśnienie, o co tu do jasnej
cholery chodzi. Dlaczego wszyscy zachowują się jakby nic się nie stało! Mam
tego dość. Stałam cały czas w miejscu, w którym zostawiła mnie Konan, czyli na
środku korytarza. – Chodź znajdziemy chociaż jakąś bluzkę, która będzie ci
służyć jako tunika, przez dzisiejszy wieczór. – Zeskoczyła z komody i
skierowała się na górę, zachęcając mnie ręką bym zrobiła to samo. Powili
zaczęłam iść za nią. Weszłyśmy do ogromnego pokoju. Panował w nim idealny
porządek. Naprzeciwko pod ścianą znajdowało się wielkie łóżko, po lewej stronie
ogromne biurko, które było zawalone papierkami i książkami oraz leżał na nim
laptop. Po prawej stronie była komoda z wielka szafa, przy której właśnie
znajdowała się Konan. Na Komodzie zauważyłam dwa zdjęcia, jedno Akatsuki, a
drugie Itachiego i Sasuke, gdy byli mali. Z właśnie tych zdjęć stwierdziłam, że
to pokój starszego brata. Kolorystyka w tym pokoju nie powalała. Wszystko było
ciemne, nawet gdy zapaliło się światło było ponuro. Ściany czarne, meble i
dywan identyczne. A podłoga z ciemnego drewna. Nawet okna były zasłonięte
mroczną zasłoną. Fioletowo włosa wygrzebała coś z szafy i podeszła do mnie.
-Masz pecha, że
mieszkają tu sami mężczyźni.- Zaśmiała się. – Mam nadzieje, ze twoja bielizna
wygląda, tak że da się ją dalej nosić.
-Konan! – Usłyszałam
krzyk Sasoriego. – Ja tu sam nie dam rady!
- Już! – Odkrzyknęła
mu. – Leć się umyć, a ja mu tam pomogę, potem idź do pokoju Sasuke. Wiesz gdzie
jest, prawda? – Uśmiechnęła się do mnie, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
Dziewczyna szybko pobiegła w tylko jej znanym kierunku, a ja nie wiedziałam co
ze sobą zrobić. Trzymałam w ręku koszulkę i stałam bez większego celu. Jedyne
co bym chciała wiedzieć, to czemu nikt nie chce mi nic wytłumaczyć? Wszystkim
wydaje się, że to normalne. Nie to nie jest normalne. Nie na co dzień widzi
się, jak faceci w czarnych płaszczach strzelają do gościa, który porwał jakąś
dziewczynę. No ludzie, jeszcze w tym wszystkim jest mój brat. Co ja mam zrobić.
On sobie gdzieś pojechał, do jakiejś kryjówki, nawet nie wiem gdzie to jest. Od
kiedy to wszystko trwa i dlaczego o niczym mi nie powiedział? Dopiero okropny
krzyk Sasuke obudził we mnie świadomość tego co robię. Szybko się opanowałam i
poszłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic używając pierwszych lepszych
szamponów i żelów. Wyszłam do zaparowanego pomieszczenia i dopiero teraz
spojrzałam w lustro. Byłam blada jak nigdy. Wytarłam ręcznikiem włosy, które
były poplątane. Wzięłam jakiś grzebień leżący przy lustrze i spróbowałam je
rozczesać. Udało mi się to po długiej męczarni. Ubrałam na siebie bluzkę podarowaną
przez Konan. Sięgała mi do połowy ud. Nie było mi w niej komfortowo, ale nie
mam zamiaru ubierać moich spodni.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju Sasuke. Długo musiało mi schodzić kompanie się, ponieważ cała trójka znajdowała się już w pomieszczeniu. Konan odwróciła się, gdy usłyszała, że wchodzę. Sasori robił coś jeszcze przy leżącym Sasuke.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju Sasuke. Długo musiało mi schodzić kompanie się, ponieważ cała trójka znajdowała się już w pomieszczeniu. Konan odwróciła się, gdy usłyszała, że wchodzę. Sasori robił coś jeszcze przy leżącym Sasuke.
-O… Nie wyglądasz w
niej źle. – Znowu zaśmiała się dziewczyna. Ile ona ma w sobie w tej chwili
radości. Co to w ogóle ma znaczyć? Przed chwilą zabili kilku typów, a tu cała
promienieje. – Zostawimy cię z nim samą. – Wskazała na łóżko. – Jest w śpiączce
i ma gorączkę, przez leki, które mu podałam. Wystarczy, że będziesz tu siedzieć
i go pilnować. Jeśli będzie się dziać coś złego to do nas dzwoń. – Zaczęła
razem z Sasorim ruszać się w stronę drzwi. – I nie otwieraj drzwi! Nikomu! – Krzyknęła
na pożegnanie. Czerwono włosy już miał wychodzić, ale cofnął się. Szybkim
tempem znalazł się koło mnie i mocno przytulił.
-Trochę to zajmie.
Ale niedługo przyjedzie Deidara i o wszystkim ci opowie. Będziesz wiedziała już
wszystko. Wytrzymaj jeszcze trochę. – Szepnął mi do ucha. – On w ciebie wierzy,
ja to wiem. Więc pokaż, że jesteś silna i dasz radę. – Puścił, mnie i właśnie teraz
zaczęły boleć mnie nadgarstki, złapałam za nie by rozmasować.
-Dziękuję. – Uśmiechnęłam
się lekko. Chłopak nie wyszedł.
-Masz czerwone ręce.
– Złapał za nie i obejrzał. – W tamtym koszyczku masz maść. – Podbiegł do
niego. – I może lepiej obwiąż to bandażami. – Podał mi wszystko do ręki. – Zabieram
twoje ubrania. Nie może być, żadnych podejrzanych rzeczy, które mogą wskazywać,
że coś łączy cię z tą sprawą. – Wziął ubrania z komody i już wychodził, ale
znowu się odwrócił. – Naprawdę… - zająknął się. – Jesteś dzielna, bo
wytrzymałaś to. Teraz wystarczy, że wytrzymasz te kilka godzin, żeby
wszystkiego się dowiedzieć. Dzwoń, jeśli coś się będzie dziać. Wierze w ciebie.
– Zawołał i wyszedł. Gdy zauważyłam
totalną pustkę w pokoju, ponieważ w nim znajdowałam się tylko ja i śpiący
Sasuke. Rozejrzałam się dookoła. Chłopak spał niespokojnie, ale Konan mówiła,
że ma gorączkę, więc zapewne przez to. Usiadłam sobie na fotelu, który
przesunęłam bliżej łóżka, by mieć oko na chłopaka. Przykryłam się kocem.
Wzięłam bandaż i maść, które dał mi Sasori. Posmarowałam bolące nadgarstki oraz
przewiązałam je bandażem. Co ja mam teraz niby robić? Pilnowanie Sasuke, jest
nudne, bo śpi. Patrzyłam tak na niego przez jakiś czas. Przy tym zaczęły
przypominać mi się piękne sytuacje sprzed naszych kłótni. Chodziliśmy ze sobą,
każdy pytał jak to jest możliwe, bo tylko gdy nadarzyła się okazja to darliśmy
się na siebie. Sasuke mnie nie szanował, każda dziewczyna mu dopieszczała oraz
każda z nich potem wylądowała z nim w łóżku. W sumie w takim razie sam siebie
nie szanuje. Ale to już jego życie. Wiedziałam o zdradach od samego początku,
ale nie zwracałam na to uwagi, bo on już taki był. Potrzebował wrażeń, których
ja mu nie dawałam. Tak ciągle jestem dziewicą i się tego nie wstydzę. Nie mam
chęci robić tego z byle kim. Muszę mieć pewność, że ta osoba mnie kocha i chce
tego. Sasuke taką osobą nie był i zapewne nie będzie. Chłopak zaczął się
niesfornie ruszać. Wstałam i podeszłam do niego. Kucnęłam przy łóżku i
dotknęłam jego czoła. Miał gorączkę, ale nie byle jaką. Był rozpalony. No to
chyba jednak będzie się trzeba nim zająć. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni.
Wlałam do miski lodowatą wodę, zaniosłam ją do pokoju. Zaczęłam szukać jakiegoś
małego ręczniczka, który znalazłam w łazience. Usiadłam na łóżku przy Sasuke i
zaczęłam go delikatnie dotykać zimnym ręcznikiem. Chłopak poruszył się
drastycznie. Oderwałam od jego twarzy rękę. Za chwilę znowu się uspokoił, więc
dalej starałam się go trochę ochłodzić. Siedziałam na łóżku po turecku chyba z
dziesięć minut. Aż w końcu Sasuke się poruszył i zaczął otwierać oczy. Dalej
ocierałam mu czoło. Chłopak chyba wrócił do końca do żywych i świadomych, bo od
razu złapał mnie za rękę.
-Co robisz? – Zapytał
od razu. Nadal cicho, jakby nie mógł głośniej.
-Kazali mi się tobą
zająć, a dostałeś takiej gorączki, że twój organizm sam nie dawał rady. – Wytłumaczyłam
się mu jak dziecko.
-Okej. Możesz już
mnie zostawić. – Stwierdził puszczając moją rękę. Wstałam z łóżka. Zabrałam
miskę z wodą oraz ręcznik, odłożyłam to na stolik koło łóżka, a sama usiadłam
na przesuniętym fotelu. – Jeszcze pół naga łazi mi po domu. – Spojrzał na mnie
od góry do dołu. Powoli próbował usiąść, wyszło mu to po chwili. Widać było, że
nie czuje się jeszcze za dobrze, ale jest już na tyle silny żeby już pokazać,
że nie potrzebuje nikogo pomocy. Zacisnął on zęby i zmrużył oczy, podnosząc
się. Rękę trzymał sztywno, ale za pewne nadal go bolała. Cały czas był blady i
spocony. Gorączka wciąż go trzymała, ale już nic nie mogłam na to poradzić. – A
tamci jeszcze nie skończyli narady? Która jest godzina? – Zapytał, gdy tylko
udało mu się usiąść. Spojrzałam na zegarek, który leżał na komodzie. Dobijała już
pierwsza nad ranem.
-Zaraz będzie
pierwsza. – Wróciłam na swoje miejsce i przykryłam się kocykiem.
-Super. – Przeczesał
swoje włosy. – Jutro do szkoły sobie nie pójdziesz.
-I tak bym nie umiała
myśleć na lekcjach. – Przyciągnęłam kolana do siebie i oparłam o nie głowę.
-I masz teraz na nich
tu czekać? – Zapytał patrząc na mnie.
-Kazali mi. No i nie
pozwolili nikomu otwierać. – Patrzył na mnie lodowato. Jeszcze do wszystkiego
co dziś się stało dorzuca swoje zachowanie. Mam go dość.
-A chciałem pójść
spać. A tak to muszę się tobą zajmować. – Zadrwił.
-Oczywiście, przecież
mam tylko szesnaście lat. – Odburknęłam. – Zawsze się musisz czegoś czepiać. Ty
chyba naprawdę nie masz uczuć w tym swoim sercu.
-Może i nie mam, to
nie twój interes. – Odpowiedział mi i zaczął wstawać z łóżka. – Zaraz zadzwonię
do Itachiego. – Chłopak ustał na nogach i niechcąco zamiast zdrową ręką, ruszył
tą postrzeloną. Zmarszczył on czoło i zmrużył oczy. Kurde moje sumienie się
włączyło. Ja tu na niego wrzeszczę, a on przecież uratował mi życie. Co za
wyczucie czasu. Ja nie wiem Bóg chyba chce żebyśmy ciągle na siebie wpadali,
ale nie wiem czy chce żebyśmy się tak kłócili. Mimo tego, że on był taki
zawsze. To jakoś kiedyś wydawał mi się inny. Był trochę… Milszy. Nie za bardzo,
ale jakoś radził sobie z przebywaniem i rozmawianiem ze mną oraz Naruto.
Chłopak nadal opierał się o szafkę nocną i nie za bardzo było widać, żeby miał
się ruszyć. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego. Pomogłam mu
usiąść, mimo jego protestom.
-Dziękuję, że mnie
uratowałeś. – Zaczęłam, kiedy uklękłam przed nim i zaczęłam układać poduszki,
których miał pełno na łóżku, by jakoś usztywnić mu rękę i nie musiał jej sam
utrzymywać. – Tak, tak. Teraz zaczniesz gadać, że muszę ci dziękować, bo jestem
nikim. Powiesz mi, że sobie na to zasłużyłam, bo zamiast grzecznie siedzieć z
tobą, jak kazał Deidara poszłam do Juna. Wiem. Jestem do niczego. Wiem jestem
nikim. Wiem ufam tym, którym nie powinnam. Tyle, że wolę już Juna, który udawał
miłego niż siedzieć z tobą, gdzie mnie nie szanujesz, ty w ogóle nie zwracasz
uwagi na to, co mówisz, czy to kogoś obraża czy nie. – Poprawiłam do końca
poduszki i wstałam. Wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i usiadłam w dużym. Włączyłam
telewizor, w którym nie znalazłam nic ciekawego. Po chwili usłyszałam, jak
otwierają się drzwi, w wejściu zobaczyłam Itachiego.
-Hej. – Przywitał się
lekko zdezorientowany tym, że znalazł mnie właśnie w tym pokoju. – Coś się stało?
– Zapytał i wszedł do pomieszczenia. Ustał koło mnie.
-Nie. – Zaczęłam i
wyłączyłam telewizor. – Sasuke się obudził i nawet zeszła mu gorączka, nie
chciał już mojej pomocy, więc stwierdzałam, że pooglądam telewizję.
-O pierwszej nad
ranem? – Spojrzał na zegarek. A ja wysłałam w jego stronę zły wzrok, który
mówił o więcej nie pytaj. – Okej. Już się nie wtrącam. Zabieram Cię do naszej
kryjówki. Musimy porozmawiać. – Oznajmił, uśmiechając się. Itachi zawsze
myślał, że będzie moim szwagrem. I zawsze był z tego zadowolony, gdy zerwałam z
Sasuke… Chłopak strasznie powygarniał mojemu byłemu.
-Nareszcie. – Zawołałam
i wstałam.
-Tylko jeszcze wejdę
do Sasuke. – Uśmiechnął się. – Trzymaj kluczyki. Wejdź już do samochodu. – Dał
mi plik kluczy i skierował się na korytarz. Sama jednak poszłam na dwór i
usiadłam w samochodzie na miejscu pasażera. Poczekałam kilka minut. Itachi
wybiegł z domu i wsiadł do auta. Podałam mu klucz, więc za chwilę wyjechał.
-Ja nie chce się
wtrącać. – Zaczął, spojrzał na mnie, ale tylko na chwilę. – Ale z Sasuke nie
możecie się tak kłócić. Teraz będziecie ze sobą spędzać dużo czasu, a może i
nawet współpracować.
-Nie będę z nikim
współpracować. Chce tylko wiedzieć co wy do cholery robicie, ale nie chce w tym
brać udziału. – Zaplotłam pod piersiami ręce i patrzyłam przed siebie. Czułam,
że mogę niedługo wybuchnąć, że nie daje już rady.
-Tak się składa, że
już wzięłaś w tym udział. – Odpowiedział mi.
-To, że ktoś mnie
zaatakował! Porwał! I chciał zabić! Nie świadczy o tym, że brałam udział w
jakiejś złej rzeczy! Na pewno nie zabijam ludzi! – Zaczęłam histeryzować, a z
oczu zaczęły mi lecieć łzy.
-Spokojnie. – Chłopak
pogłaskał mnie po głowie. – Ja wiem. Każdy to wie, jesteś kochana i nikomu nie
zrobiłabyś krzywdy.
-Sasuke uważa, że
jestem do dupy i najgorsza, więc przepraszam nie wszyscy! – Nerwy zaczęły mi
puszczać.
-Ej… - Chłopak zatrzymał
się na jakimś polu. Chciałam wyjść z samochodu. – Nie to nie tu. Nie wychodź. –
Zatrzymał mnie. – Mam tylko jedno pytanie. Mogę? – Czekał na moją reakcje.
-No dawaj. – Oznajmiłam,
ruszając bezwładnie ręką na znak pozwolenia.
-Czujesz coś jeszcze
do Sasuke? – Poleciał prosto z mostu. Jakby w ogóle nie myślał o tym, że tym
może jeszcze bardziej mnie zdenerwować.
-Ja… - zaczęłam. –
Nie czuje nic do niego. Tylko denerwuje mnie jego charakter. Byliśmy
przyjaciółmi. Wiem zawsze taki był, ale mógłby chociaż być taki jak rok temu.
Teraz jak na razie nie da się z nim rozmawiać. – Powiedziałam spokojnie, aż
sama się tym zdziwiłam. W środku jestem wielkim kłębkiem nerwów, a tu ze
spokojem tłumaczyłam Itachiemu co denerwuje mnie w jego bracie.
-Wiesz. Tak on zawsze
taki był. No i nigdy się nie zmieni. Jedyne co możesz to olewać to, co mówi,
zobaczysz, że jak nie będziesz odpowiadać na to, co mówi przestanie to robić. –
Chciałabym mu wierzyć na słowo, ale nie da się. Sasuke jest osobą septyczną. Tu
chyba nie wystarczy olewanie go. Itachi patrzył na mnie ze spokojem i troską,
widać że chce mi pomóc. Wie, że nie daje rady z napływem informacji.
-Spróbuje, ale to
będzie ciężkie. On doprowadza mnie do szału. I do tego dziś mnie uratował, a
moje sumienie mówi, że mam mu za to dziękować. – No i znowu wszystko zaczyna ze
mnie wypływać. Powinnam nauczyć się ukrywać emocje.
-Podziękowałaś, na
pewno już to zrobiłaś. – Patrzył na mnie smutno.
-Tak. Podziękowałam. –
Potwierdziłam jego słowa, jakby to było potrzebne.
-A do tego
wszystkiego zaopiekowałaś się nim. Nie wierze, że długo siedziałaś przy tym
telewizorze. Za pewne większość czasu siedziałaś przy Sasuke i sprawdzałaś czy
wszystko jest okej. A gdy się obudził i dostał swoich fochów to dopiero
poszłaś. – Uśmiechnął się dodając mi tym wsparcia. -Więc spokojnie twoje
sumienie może odpocząć. Ale pamiętaj, że jeśli będziecie na siebie skazani, to
po prostu olej te rzeczy, które w danym momencie nie są wam potrzebne. Czyli
jego przezwiska.
-Jasne. – Oznajmiłam
mu.
Chłopak znowu ruszył
i już się do mnie nie odzywał.
Zatrzymał się przy jakimś małym domku. Za duża rodzina to tu nie mogła mieszkać. Dom miał dwa piętra, ale był tak malutki, że nawet nie wiem czy posiadłam cztery pokoje. Jedyne co widziałam to jego wielkość, nie był on oświetlony. Wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to zaraz za nim. Podeszliśmy razem do drewnianych drzwi, które wydawały się nowe. Wisiał na nich jakiś wianek. W sumie nawet nie wiem jak to nazwać. Itachi zapukał. Czekaliśmy chwilę, aż otworzyła nam kobieta. Mogła mieć z czterdzieści lat. Miała brązowe włosy i smukłą sylwetkę. Na włosach miała wałki, a na sobie długi czerwony szlafrok.
Zatrzymał się przy jakimś małym domku. Za duża rodzina to tu nie mogła mieszkać. Dom miał dwa piętra, ale był tak malutki, że nawet nie wiem czy posiadłam cztery pokoje. Jedyne co widziałam to jego wielkość, nie był on oświetlony. Wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to zaraz za nim. Podeszliśmy razem do drewnianych drzwi, które wydawały się nowe. Wisiał na nich jakiś wianek. W sumie nawet nie wiem jak to nazwać. Itachi zapukał. Czekaliśmy chwilę, aż otworzyła nam kobieta. Mogła mieć z czterdzieści lat. Miała brązowe włosy i smukłą sylwetkę. Na włosach miała wałki, a na sobie długi czerwony szlafrok.
-Witaj Itachi. – Powiedziała
zaspana i lekko podenerwowana. – Witaj… - zatrzymała wzrok na mnie.
-Sakura, siostra
Deidary. – Wytłumaczył Itachi.
-Witaj. – Odpowiedziała
udając zachwyconą. – Wejdźcie już. – Wpuściła nas do środka. – Jeszcze ma
zamiar ktoś przyjechać? – Zapytała już spokojnie. – Mam zamiar położyć się już
spać, a nie co chwila być budzona, bo cholerny Hidan nie słyszy z tej piwnicy,
że ktoś puka! – Wrzasnęła.
-Nie proszę pani.
Może pani już iść w spokoju spać. – Powiedział bardzo spokojnie Itachi.
-Nareszcie. – Kobieta
trzasnęła drzwiami i owijając się szlafrokiem weszła po schodach.
-No i poznałaś mamę
Hidana. – Zaśmiał się chłopak podchodząc do drzwi. – Nie zawsze jest tak
zdenerwowana. Zazwyczaj jest miła. Nawet czasem przynosi nam jedzenie. –
Zaśmiał się i otworzył wrota do piekieł, tak właśnie kojarzyło mi się to
wejście. Przepuścił mnie pierwszą w drzwiach oraz zapalił światło. Zaczęłam
schodzić pod betonowych schodach. Po dwóch metrach pojawił się zakręt i właśnie
za nim znajdowało się to piekło. Chłopcy oraz Konan znajdowali się w pokoju i
każdy stał w swoim koncie. Wszyscy ze sobą rozmawiali. Pein i jego dziewczyna
siedzieli przy laptopie, znaczy dziewczyna siedziała na biurku. Hidan razem z
Kisame pisali jakieś papiery. Sasori właśnie rzucał coś Deidarze, który
siedział prawie na środku pokoju na krześle. Ale oczywiście jak to on zamiast
opierać się o nie plecami, siedział rozkraczony tak, że obierał się rękoma o oparcie.
Zetsu i Kakuzu natomiast czytali jakieś książki siedząc na sofie w kącie. Pokój nie był za duży. Mieściły się w nim dwa
biurka, które były po lewej stronie. Dość duży stół z krzesłami naprzeciwko. W
kącie znajdowała się sofa i dwa fotele. A przy wejściu były dwa regały zapchane
segregatorami i papierami. Itachi oparł rękę na moich plecach i lekko mnie
pchnął, tak delikatnie, że ledwo poczułam. Pierwszy zobaczył mnie Sasori, który
właśnie szukał następnej rzeczy, którą mógłby rzucić Deidarze.
-O! Sakura! – Uśmiechnął
się od razu. I właśnie wtedy wszyscy się mną zainteresowali. Każdy przestał
wykonywać swoją czynność. Patrzyli na mnie, jakby nie wiedzieli co powiedzieć.
-No dobra, trzeba o
wszystkim porozmawiać. – Wstał Pein i podszedł do stołu. Usiadł na jednym z
krzeseł, zaraz za nim zrobiła to reszta. Nie każdy jednak usiadł, ponieważ nie
znalazło się dla nich miejsce. Krzeseł było sześć, a ich było dziewięciu.
Zostawili jedno krzesło dla mnie i nie wiem czy mam się cieszyć, czy nie stał
przy nim Deidara. Itachi wyminął mnie, jakby nie miał już siły namawiać mnie do
wejścia i ustał po drugiej stronie miejsca przeznaczonego dla mnie. Powoli
weszłam do pomieszczenia i usiadłam na tym nieszczęsnym krześle. – Więc… -
zaczął rudowłosy. – Może zacznijmy od tego co chcesz wiedzieć? – Powiedział po
chwili zastanowienia. Widziałam, że każdy z nich nie wie jak zacząć tą rozmowę.
-A może Deidara po
prostu jej wszystko wytłumaczy. – Wtrącił się Sasori, który siedział naprzeciwko
mnie i pięknie uśmiechał się do blondyna.
-Dzięki stary. – Odezwał
się za mną mój brat. – Bo… - zająknął się.
-Ale wy jesteście
dzieci… - odezwałam się. – Mafia czy gang? – Zapytałam.
-Gang, bo działamy na
wybranym terenie. Ale w Konosze mamy dość ciekawe gangi, który nie dają się poznać.
Każdy działa na swoim terenie. I w sumie czasem robimy zadania przeznaczone dla
mafii, więc nie można nas określić. A co do innych gangów to mammy z nimi
ostatnio małe spięcia.
-I przez dzisiaj
będzie ich jeszcze więcej. – Wtrącił się Zetsu.
-Ale nie ma się co
martwić, jak na razie jesteśmy najlepszym gangiem w mieście. – Znowu powiedział
z dumą Pein.
-Nawet nasz wynajmują
wielkie firmy. – Pochwalił się Hidan. Każdy z nich miał coś do powiedzenia, ale
dopiero po tym jak zaczęła się rozkręcać rozmowa. Przedtem to żaden nie chciał
się pochwalić. Jakoś od kiedy usiadłam miałam w sobie więcej siły i odwagi.
Umiałam jakoś powstrzymać moje fochy i uczucia. Wszystko miałam w środku, ale
aż tak nie chciało wyjść na zewnątrz. Emocje są w środku. I tyle mi wystarczy.
-Ta.. Ale na nie
trzeba uważać. Żeby nie było żadnych podejrzeń. – Dokończył ich przywódca, tak
mi się bynajmniej wydawało, że właśnie Pein nim jest.
-Od kiedy to robicie?
– Zapytałam znowu.
-Od dwóch lub trzech
lat. – Odpowiedział mi Sasori. – A nie powiedzieliśmy ci, bo nie można
rozpowiadać takich rzeczy. Wiesz to jest tajne. – Czerwono włosy oparł się o
krzesło, był najbardziej wyluzowany ze wszystkich.
-Okej, a Sasuke czemu
o tym wie? – Dalej ciągnęłam rozmowę.
-Bo to brat… - Pein
nie dokończył, bo wiedział, że zaraz pogrąży samego siebie. I tu ich miałam.
Nie powiedzieli mi, bo nie wiedzieli ja lub nie chcieli tu drugiej dziewczyny.
-Aha… - oznajmiłam.
-Ale ty jesteś
dziewczyną. Młodą. Drobną. – Zaczął wymieniać zestresowany Deidara. Nawet nie dał
mi dokończyć mojej wypowiedzi. Zestresował się i nie wytrzymał. – Martwiłem się
i tyle. – Wypowiedział na wydechu. Deidara… Najbardziej troskliwy brat, jakiego
znałam.
-Ale nie teraz o tym,
już się dowiedziałaś, więc z nami po współpracujesz. – Szybko powiedział Pein, który
zapewne od samego początku chciał to powiedzieć.
-Nie. – Odpowiedziałam
poważnie, aż sama się zdziwiłam.
-Jak to nie?! – Wstał ze swojego miejsca. – Nie ma takiej odpowiedzi, jak nie! – Wydarł się. Pierwszy raz widziałam go w takim wydaniu. Zawsze wydawał się taki miły i spokojny, a tutaj jedno słowo wyprowadziło go z równowagi.
-Jak to nie?! – Wstał ze swojego miejsca. – Nie ma takiej odpowiedzi, jak nie! – Wydarł się. Pierwszy raz widziałam go w takim wydaniu. Zawsze wydawał się taki miły i spokojny, a tutaj jedno słowo wyprowadziło go z równowagi.
------------------------------------------------------------
Wow!! Udało mi się napisać rozdział po około miesiącu! Jestem z siebie dumna!
No i jestem pod ogromnym wrażeniem, ponieważ dwój moich obserwatorów tak się cieszy z mojego opowiadania i tak się w nie wciągnęło, że nie mogłam dać rady z mojej wielkiej radości!
A tak ode mnie, to mamy już wakacje!! W końcu! Mam nadzieje, że macie ocenki takie jakie chcieliście. I mam nadzieje, że gdzieś jedziecie w tym roku! Ja jestem na etapie dom i dom mojego taty. hhahah :)
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba rozdział, czy są jakieś błędy i czy w ogóle jesteście zainteresowani tym opowiadanie, czy po prostu raz na jakiś czas tu wpadacie. :)
Pozdrawiam
Viki
Rozdział generalnie w porządku, znalazło się trochę błędów, ale akurat przymknęłam na nie oko. Jestem tutaj stałą czytelniczką, więc masz pewność, że nie wpadam tu tylko mimochodem. Śledzę losy twojej Sakury regularnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję, że jesteś :D Miło, że ktoś czyta to regularnie. :)
UsuńPozdrawiam Viki
Wyjdę z siebie i stanę obok...
OdpowiedzUsuńNapisałem kom. i nie wiem cały bloger eksplodował...
Pisałem tam że mi się podoba bla bla bla, że wszystko super.
Może nie masz jakiegoś nadzwyczajnego stylu pisania, ale nie oto tu chodzi. Konoha nie ma być pisana miarą szekspirowskich sztuk, czy powieści Tolkiena. Tu chodzi o historię. Jest tak wciągając tak cudowna i interesująca.
Rozdział jest jak dla mnie długi (bo nie lubię ogółem czytać :D), ale nie było chwili żeby mnie znudził czy uśpił. Czytałem z oczami poza orbitami :D W każdej chwili się coś dzieje czy to akcja ze strzelaniną, czy relację pomiędzy bohaterami lub narada w ryjówce. Umiejętnie władasz akcją, bo nie jest jej za dużo ( to znaczy nie jest przegięte że wiesz jest strzelanina nagle zaczyna iść trąba powietrzna z nieba zstępują anioły itp.) Dajesz nam chwilę odsapnąć, ale i wtedy nie dajesz nam usnąć. A to wielka umiejętność!
Na koniec dodam... że jeśli coś mi się podoba... czy to film czy książka (ale to podoba podoba) to zawsze marzy mi się by to działo się na prawdę. Chcę być jednym z lub innym bohaterem i przeżywać to samo co inni. Jak dotąd miałem tak z kilkoma filmami (głównie z Jak Wytresować Smoka [tam to już do potęgi]) i śmiało mogę stwierdzić... że chciałbym uczęszczać do Szkoły Konohy (mimo mojej niechęci do anime :D).
Pozdrawiam ;)
hahahaha Dzięki!!! A mi się najbardziej podobało nagranie Twojej reakcji, na to jak wysłałam Ci, że rozdział już jest. hahah :D
UsuńDziękuję, że jesteś ze mną, nie tylko dlatego, że jesteśmy rodziną.
Strasznie mi miło, że chciałbyś być w tej opowieści! I powiem Ci, że jesteś, bo jest się zawsze gdy to się czyta. Po prostu to widzisz i słyszysz w swojej głowie. Ja tak zawsze sobie to tłumaczę. :)
I niech Ci oczy z orbit wrócą, bo nie będziemy mogli już na fb pisać. :D
Pozdrawiam Viki
Ciii nie mów, że się znamy będzie, że nawet obcy czytają :D
UsuńHahaha no racja zgadzam się z Tobą, że czytając to jestem częścią tej opowieści, bo się w nią wczuwam , słyszę i widzę... to magiczne :3
Czy to nowy odcinek twojego ulubionego anime....,czy to gwiazdkowy prezent w maju... , nie! To nowy spis nazwany: W Przestworzach M&A, w którym chcemy zebrać w jedno miejsce wszystkie blogi o tematyce podanej w nazwie. Pomóż nam Vikichann i zgłoś swojego bloga! To nic nie kosztuje, a nawet więcej! Nic nie płacisz. Zapraszamy na:
OdpowiedzUsuńhttp://przestworzach-m-a.blogspot.com/
Wrrr przez 3 dni czytam ten rozdział....masakra co chwile ktoś mi przeszkadza i nie mogę w spokoju przeczytać te dzieło, ale udało mi się dziś przeczytać ( :) jestem zadowolona) uffff znaczy dokończyć to co zaczełam i nie dane mi było skończyć szybciej....XD (masło maślane^^) A tak na marginesie to Konan ma niebieskie włosy a nie fioletowe, no ale jeśli w twoim opku ma fioletowe to nie mam nic przeciwko to twój blog i robisz z nim co chcesz nawet z bohaterami. :D
OdpowiedzUsuńSabcia :*
Dla mnie to zawsze był bardziej fiolet niż niebieski, więc ja się tego trzymam. Ja nie zawsze umiem rozpoznać kolor. haha :D
UsuńJak oni mogli Ci nie pozwolić przeczytać rozdziału?? No wiesz co...
Ale ważne że przeczytałaś i skomentowałaś. Dziękuję za Twój komentarz :)
Pozdrawiam Viki :)
Taaaa przez 3 dni.....nie wiem jak żyje XD
OdpowiedzUsuń