Następnego dnia spóźniliśmy się przez Deidare. Wstał o 7: 30
szybko się przebrał, a ja zrobiłam śniadanie do szkoły. Gdy podjechaliśmy pod
szkołę, było pięć po ósmej. Zeszłam z motoru, szybko zdjęłam kask i pobiegłam w
stronę szkoły. Dopiero teraz uświadomiła mi, że jest wielka, gdy dobiegłam na
drugie piętro minęło chyba z pięć minut. Ustałam przed klasą i zapukałam do
niej. Otworzyłam drzwi i weszłam.
-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. – Oznajmiłam na jednym
wdechu.
-Dzień dobry. Usiądź na miejsce. – Odpowiedział mi szaro włosy i
otworzył dziennik, ale nie żeby wpisać mi spóźnienie, tylko by sprawdzić
obecność. Szybko przeskoczyłam kilka schodków, by usiąść na swoje miejsce. Tak,
w naszej szkole ławki są ustawione na platformach, każda coraz wyżej. Kiba
patrzył na mnie przez całą drogę, którą przebywałam. Usiadłam do ławki, wyrzuciłam
z plecaka zeszyt i książkę. Po chwili poczułam szturchnięcie w ramię.
-Jestem Kiba. Wczoraj nie dobrze zaczęliśmy znajomość. – Uśmiechnął
się.
-Sakura. - Odpowiedziała nie patrząc na niego.
-Nie musisz być taka ostra. – Oznajmił, chyba jest strasznie
wrażliwy.
-Wcale nie jestem. – Powiedziałam ciągle dysząc.
-Biegłaś do szkoły? – Zapytał, ale to nie było pytanie wścibskie,
bardziej.. No, jakby się o mnie martwił?
-Tylko z parkingu.
-Masz już prawko? – Zapytał zdziwiony.
-Haruno. – Usłyszałam swoje nazwisko.
-Spóźniona. – Oznajmiłam, tak jak robiłam to w dawnej szkole.
-Pięć minut to nie spóźnienie. – Oznajmił. – Hyuga. – Przeszedł do
następnego nazwiska.
-Nie mam prawa jazdy, ale mój brat ma. – Uśmiechnęłam się.
-Aha… - przedłużył tą wypowiedź i zamilkł, ponieważ nauczyciel
zaczął lekcję.
Ja oparłam się łokciami o ławkę i zaczęłam rozglądać się po
klasie. Siedziałam przy ścianie, więc nie mogłam jak w dawnej szkole patrzeć na
to, co dzieje się za oknem. Nauczyciel zapisywał coś na tablicy, która była
wzdłuż całej ściany. Na środku biurko, które było wielkie, ale zawsze brakowało
na nim miejsca. Przejrzałam się po klasie, miałam uczucie jakby ktoś na mnie
patrzył. Mój wzrok zatrzymał się na ciemnych oczach, które kurczowo patrzyły na
mnie. Gdy ocknęłam się, uświadomiłam sobie, że to Sasuke. Po chwili przeniósł
on wzrok na Kibe, zrobił nic niemówiącą mi minę i wrócił do patrzenia na nauczyciela.
Będąc ciekawska odwróciłam się do kolegi z ławki, ten patrzył w miejsce, na
które przed chwilą i ja spoglądałam. Na tył klasy. Przewróciłam oczami i
zaczęłam przepisywać rzeczy z tablicy. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę od razu
przy mojej ławce pojawiła się Ino.
-Cześć! – Krzyknęła.
-Hej. – Zawtórowałam.
-I jak? – Wepchnęła się do nas na siedzenie, u nas krzesła nie
były pojedyncze, tylko obejmowały całą ławkę, więc zostałam przyciśnięta do
Kiby.
-A co ma być? Brat zapomina rano, że wróciłam do domu, więc nie
zamyka łazienki i zasypia do szkoły.
-Nie zamyka łazienki? – Zapytała, jakby już wiedziała, że kryje
się za tym historia.
-Tak, nie zamyka łazienki i ląduję w niej, gdy on się myje. – Ino
otworzyła szeroko usta.
-Nie mów, że widziałaś go nago. – Zasłoniła usta rękami.
-Widziałam. – Uśmiechnęłam się, a ona już chciała coś powiedzieć.
– Gdy mieliśmy po pięć lat.
-No wiesz, co? Tak mnie okłamywać? – Oburzyła się.
-Sakurcia! – Usłyszałam, jak ktoś krzyczy i przede mną pojawił się
Naruto. – Co tam?
-Co was tak wszystkich to interesuje? – Zapytałam, śmiejąc się.
-Ponieważ wróciłaś z innego państwa. I wszyscy chcą wszystko
wiedzieć. – Do naszej ławki doszedł Sasuke, który zaczął filozofować.
-Och.. Jak miło. – Udałam zachwyconą, ale Naruto to chwycił.
-To?? Robimy jakiś wspólny wypad? – Zaczął. – Jak kiedyś? –
Spojrzał na Ino i Sasuke.
-Tak! – Od razu zaczęła Ino.
-Może być. – Bez uczuć, oznajmił nam Sasuke.
-To zbieramy ekipę i idziemy na miasto! – Wrzasnął i uniósł wysoko
rękę, jakby miał już tańczyć.
-Jaką znowu ekipę? Przecież zawsze wychodziliśmy w trójkę lub
czwórkę.
-Ale ja teraz chodzę z Shikamaru. – Odpowiedziała słodko Ino.
-Shikamaru? Ty??? Z nim? Przecież zawsze mówiłaś, że go
nienawidzisz. – Oznajmiłam, jak tylko przeanalizowałam jej wypowiedź.
-Ale to upierdliwe. – Za mną odezwał się, właśnie on, Shikamaru.
-Co niby? – Zapytał Sasuke.
-Upierdliwe jest wychodzenie gdzieś, dlatego nigdzie nie idę.
-Jak ty nie idziesz, to ja też. – Zaczęła Ino.
-Ale Sakura to twoja przyjaciółka. – Zaczął.
-No i co, ty nie idziesz to i ja. – Wstała i usiadła koło niego.
-Dzięki. – Powiedziałam do niej z kpiną. Taka przyjaciółka.
-Ale my musimy gdzieś iść. – Kontynuował Naruto. - Sasuke idziesz?
– Zapytał.
-Mogę. – Odpowiedział bez
żadnych uczuć.
-Chodźmy na jakąś imprezę. – Zaśmiał się blondyn.
-Impreza? – Zawołała Ino. – Nie ma szans Shikamaru idziemy. – Nakazała
mu.
-Jak chcesz. – Machnął ręką i spojrzał na nas.
-Impreza? Idę. – Podszedł do nas Lee.
-Ja też! – Krzyknęła Hinata z ławki obok.
-To ja też się wybiorę. – Oznajmił Kiba.
-Jak Hinata idzie, to ja też. – Przybiegł Neji.
-No i zrobiła nas się spora grupka. – Westchnęłam.
-Po prostu weźcie alkohol i przyjdźcie do mnie. Mój brat dziś
wychodzi. – Odezwał się Sasuke.
-Jesteś wielki! – Naruto rzucił się na niego.
-Czyli jesteśmy wszyscy umówieni. – Ktoś z wielkiej grupki, która
utworzyła się przy mojej ławce powiedział. Po wypowiedzeniu tego zdania,
wszyscy się rozeszli. Wszyscy oprócz Sasuke.
-Coś się stało? – Zapytałam.
-Nie. Ale nadal nie mogę uwierzyć, że z takiej wygody u rodziców,
wróciłaś tu do brata.
-Tak bywa Sasuke. – Oznajmiłam, nie opowiadając mu jak to wszystko
się stało.
-Coś tu nie gra. Kto normalny by wrócił z takiego luksusu? – Nadal
kontynuował.
-A, co ty się taki wścibski zrobiłeś, co? – Spojrzałam na niego z
pod byka.
-Martwię się o przyjaciółkę. Tyle. – Uśmiechnął się złośliwie i
odszedł.
-Najchętniej bym nigdzie nie poszła. – Oznajmiłam na głos do
siebie.
-Czemu? – Zapytał Kiba, pewnie pomyślał, że mówię do niego.
-Jakoś tak. – Zaśmiałam się nerwowo.
-*-
Po długiej lekcji historii zadzwonił dzwonek na przerwę. Schowałam
książki do plecaka i wyjęłam matmę. Odblokowałam telefon i zaczęłam sprawdzać
instagram. Oczywiście jak zawsze lądowało tam tysiąc fotek z imprezy moich
przyjaciół z Ameryki. Właśnie tam przebywałam przez rok. Po chwili ktoś szturchnął
mnie w ramię. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Deia.
-Co jest? – Zapytałam.
-Słyszałem, że wybierasz się na imprezę. - Usiadł na krześle ławki
obok. Mimo że pomiędzy nimi jest przerwa, nadal jego głowa znajdowała się przy
mnie.
-A no wybieram. Przeszkadza Ci? – Rozejrzałam się po klasie.
Wszyscy patrzyli na Deia ze strachem. Widać było to w ich oczach. Oczywiście
wszyscy oprócz Sasuke, Ino i Naruto. Oni za dobrze znali mojego brata.
-Nie. Skądże, tylko ja Cię nigdzie nie zawożę. – Uśmiechnął się.
-I przyszedłeś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć? – Wysłałam
mu pytające spojrzenie.
-Tak, i przyszedłem sprawdzić jak radzisz sobie w klasie. Widzę,
że masz nowego kolegę, więc nie jest tak źle. – Uśmiechnął się. – Dobra lecę do
Aka.
-Nie przychodź więcej.
-Jasne. Więc następnym razem nie dostaniesz kanapek. – Wychodząc
położył woreczek na mojej ławce.
- Dzięki. – Krzyknęłam za nim.
-Odwdzięczysz się w domu. – Zawołał, gdy wyszedł z klasy. Ludzie w
pomieszczeniu jakby wypuścili powietrze z płuc i zaczęli się znowu swobodnie
ruszać.
-Kim… Kim on dla Ciebie jest? – Zapytał, Kiba.
-Ten idiota? Moim bratem. – Wytrzeszczył na mnie oczy.
-Przepraszam, jeśli przez te dni cię uraziłem. – Szybko powiedział
i otworzył zeszyt od matematyki.
-Myślisz, że pobije cię za takie błahostki? – Zaczęłam się śmiać
na całe pomieszczenie. – Spokojnie on bije tylko, jeśli dzieje się coś naprawdę
złego, dlatego nie wiem, czemu wszyscy się go tak boją.
-*-
Przejrzałam się w lustrze. Czarna obcisła sukienka leżała
idealnie. Jednak dobrze jest ćwiczyć swoje ciało. Przeczesałam swoje włosy i
ubrałam czarne szpilki. Jeszcze raz spojrzałam w lustro i zauważył patrzącego
na mnie Deidare. Odwróciłam się do niego.
-Co? – Zapytałam złośliwie.
-Nie włócz się po nocach. Wróć do 3. – Zaczął. Przerwał mu mój
śmiech.
-Co ty mój ojciec?
-Nie. Ale jak coś Ci się stanie, to ja będę musiał za to wziąć
odpowiedzialność. I rodzice każą mi wracać do Ameryki.
-Rodzice nawet się nie przejmą, że mnie nie ma. – Ubrałam kurtkę,
zebrałam torebkę i zaczęłam schodzić po schodach. Otworzyłam drzwi i odwróciłam
się do Deia. –Będę przed trzecią, tato. – Zauważyłam, że on też się uśmiechnął.
Zamknęłam drzwi i poszłam na przystanek autobusowy. Stał już tam Naruto. Miał
na sobie jeansy, czarną bluzkę i koszulę w kratę. Podeszłam do niego i dałam
buziaka w policzek.
-Sa.. Sakura jak ślicznie wyglądasz. – Zaczął się jąkać i patrzył
na mnie, jakby niedowierzał.
-Dzięki. – Uśmiechnęłam się. – W ogóle uświadom mi, co się
zmieniło, gdy rok siedziałam w Ameryce.
- Hinata nadal ledwo się do mnie odzywa. A chciałem zaprosić ją na
randkę. Ino zaczęła chodzić z Shikamaru. Sasuke nadal nic nie interesuje. Ino
oddaliła się od wszystkich i trzyma się bardziej z Karin, więc się nie zdziw
jak będzie na imprezie.
-Że co?! – Krzyknęłam na połowę przystanka. Nie wierzyłam w to. –
Przecież one się nienawidziły.
-Niby tak, a teraz są najlepszymi przyjaciółkami. I tak. Spojrzał
na mnie. Karin nadal cię nienawidzi, więc masz po przyjaciółce. Aaa!!! Nasza
autobus! – Krzyknął i pociągnął mnie za rękę. Nic się nie zmienił, nadal ten
sam wariat. Mimo że autobus jest dopiero na zakręcie, ten już biegnie do
krawężnika jakby miał mu uciec. Gdy spokojnie weszliśmy i zajęliśmy miejsce, Naruto
dalej kontynuował swoją wypowiedź. – Neji nadal trzyma się z nami. Nasza paczka
się powiększyła, bo przyszły do naszej klasy nowe osoby. Więc poznasz kilku na
imprezie. – Wyjrzał przez okno, zrobiłam to, co on i zobaczyłam rzędy domów. –
O rany boskie, przecież zaraz nasz przystanek. – Znowu zostałam pociągnięta,
lecz tym razem do wyjścia. Gdy drzwi otworzyły się, chłopak jak oparzony
wybiegł z autobusu, bojąc się, że odjedzie. Gdy Naruto opowiedział mi o
wszystkim, całkowicie odechciało mi się tam iść. No, ale co poradzić, jak jest się już prawie na miejscu. Ludzie się zmieniają, ja też. Nie było mnie rok, czego
się spodziewałam, że będzie tak jak kiedyś? Wszyscy znaleźli sobie zastępcę na
moje miejsce. Westchnęłam i spojrzałam na wielką wille. Uchiha i ich bogactwo.
Ich wuj cały czas wyjeżdża na delegacje, więc mają wielki dom tylko dla siebie.
Blondyn nacisnął guzik od dzwonka. Po chwili brama zaczęła się otwierać. Naruto
puścił mnie pierwszą i podeszliśmy do drzwi, w których stał Sasuke.
-Hej! – Krzyknął już z daleka Naruto.
-Siema. – Odpowiedział Sasuke. – Czekamy tylko na was. Dłużej iść
nie mogliście.
-Przykro mi autobus był tylko jeden o tej godzinie. –
Odpowiedziałam nie zbyt miło. To jest Sasuke on nie jest miły dla nikogo, to i
ja nie jestem dla niego. Ten tylko spojrzał na mnie i wpuścił nas do domu. Już
od wejścia było słychać łomot muzyki (w tym momencie słuchałam tego, więc i to
sobie wyobrażałam https://www.youtube.com/watch?v=Bznxx12Ptl0
) Weszłam do dużego pokoju, w którym już wszyscy pili. No tak zapomniałam, że tu
na tym to tylko polega. Nie mówię oczywiście, że ludzie z Ameryki nie piją. Moi
przyjaciele także popijali i chodzili na imprezy, tylko, że tu wypija się ile w
lezie, a tam staraliśmy się przy tym także bawić i wrócić do domu normalnie
myśląc. Rzuciłam swoje rzeczy na fotel, który był przy drzwiach do pokoju.
Pomieszczenie było wielkie, pełno okien, które w tej chwili były pozasłaniane.
Na środku trzy białe sofy, dwa fotele i stół, który normalnie był przeznaczony
do kawy, a dziś na nim było pełno alkoholu i narkotyków. Naprzeciwko był barek
oraz wielki, wiszący telewizor i wieża, z której właśnie unosiły się basy. Dosiadłam
się do Naruto na fotel.
-Piwo, wódka? – Zaproponował.
-Na razie dzięki. – Uśmiechnęłam się.
-No to Sakura, jak jest w Ameryce? – Zapytał Neji.
-Tak jak i tu. – Odpowiedziałam biorąc pocky ze szklanki.
-A jak ludzie? Pewnie lepszych od nas nie ma. – Zaśmiał się Lee.
-Są bardzo mili i chcą jak najbardziej wszystkim pomóc. I każdy z
nich posiada jakąś pasje. – Uśmiechnęłam się.
-Pasje? – Zaśmiała się Ino. – Niby jakie?
-Jazda konna, taniec, modeling. Dużo tego. – Drażniło mnie trochę
to, że wyśmiewają ich, a sami nie są lepsi.
-A ty, jaką miałaś tą swoją pasje? – Zapytała blondynka naciskając
ze śmiechem na ostatnie słowo.
-Modeling i taniec. – Uśmiechnęłam się złośliwie. Nie wiem, czemu
zrobiłam się taka wredna w stosunku do nich w tej chwili. Wszyscy wybuchli
śmiechem. Wszyscy oprócz Sasuke, kiedyś byłby pierwszy do tego by mnie
wyśmiać, a teraz siedział i patrzył na mnie skupionym wzrokiem.
-Rodzice cię zmusili? – Zapytał ktoś, już nawet mnie nie obchodziło
kto.
-Po części. – Odpowiedziałam.
-Dobra rozkręćmy trochę tę imprezę. – Zawołał Lee i pogłośnił
muzykę, wszyscy wstali by potańczyć. Ja zostałam na swoim miejscu. Nie mogę
uwierzyć, że tak chamsko ich traktuje. Nie widziałam ich rok. Powinnam się
cieszyć, bawić. A ja jestem niemiła. Ale wkurza mnie ich zachowanie. Ludzie w
Ameryce byli mili z nikogo się nie wyśmiewali. Wszystkim dookoła pomagali. A
nasza paczka bardziej zawsze patrzyła na siebie, nie na ludzi, którzy byli
obok. Nie dam rady. To chyba koniec. Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi.
Ubrałam kurtkę i wzięłam torebkę.
-Gdzie idziesz? – Usłyszałam za sobą. Zdezorientowana odwróciłam
się. Stał tam Sasuke, w takim momencie właśnie on.
-Wracam do domu. – Odpowiedziałam zapinając kurtkę.
-Przecież niedawno przyszłaś. – Spojrzał na mnie lodowatym
spojrzeniem.
-Sorry, to koniec. Nie pasuje tu. – Odwróciłam się i już
otwierałam drzwi wejściowe, które ktoś mi je zamknął przed nosem.
-Coś nie tak? – Zapytał.
-Co Cię to? Nikt się u nas w paczce nigdy nikim nie interesował.
Zwłaszcza ty. - Wbiłam swój palec wskazujący w jego tors.
-Może się zmieniłem. – Oznajmił, a na jego twarzy jak zawsze nie
można było niczego wyczytać.
-Ty się nie umiesz zmienić. Chcesz się dowiedzieć złych rzeczy o
mnie i potem mieć je przeciwko mnie. Odejdź od tych drzwi i mnie wypuść! –
Krzyknęłam.
-Sakura to nie ty. – Zaczął. – Ty byłaś jak my, a teraz coś ci odbija?
– Zaczął.
-Mi?... Mi?... Zawsze wszystko na mnie. Nie pasuje tu i tyle.
Róbcie razem co chcecie. Mało mnie to interesuje, a teraz wracam do domu. –
Pchnęłam go na bok i wyszłam trzaskając drzwiami. Wszystko się wali. Nie chce
tu być, tu już nie ma dla mnie miejsca. Na moje miejsce... Odwróciłam się by
zobaczyć, czy nikt za mną nie idzie. Ale zobaczyłam tylko przez jedno
odsłonięte okno, jak wszyscy dobrze się bawią. Z Karin. Tak była tam, to ona
zajęła moje miejsce. Założyłam torbę na ramie i zaczęłam zbliżać się do
wyjścia. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Ale czemu? Nie widziałam ich rok, mało kiedy rozmawialiśmy, a ja ryczę, bo widzę, że nie ma tam dla mnie miejsca?
Objęłam się rękami i szłam przez ciemne ulice. Nie mogę uwierzyć, że już
drugiego dnia, gdy tu jestem wszystko mnie załamało. Na ostatnią chwilę
wsiadłam do nocnego autobusu i usiadłam na jedno z wolnych miejsc. Patrzyłam
bez emocji, jak wszystko za oknem się rozmazuje. Miałam dość dzisiejszego dnia.
Chce by się skończył. Wysiadłam na swoim przystanku i poszłam w stronę domu.
Przed drzwiami otarłam oczy od łez i otworzyłam cicho drzwi. Spokojnie by nikt
nie usłyszał, że wróciłam zdjęłam buty. W salonie siedzieli chłopcy, chodź był
zamknięty znakomicie można było ich słyszeć.
-I, dlatego za bardzo nie chce by Sakura tu mieszkała. –
Usłyszałam głos Deia. Świetnie jeszcze on mnie nie chce. Łzy znowu naleciały mi
do oczu. Ubrałam na nowo buty, tylko że teraz trampki i wybiegłam z domu.
---------------------------------------------------
Ta dam! Udało się napisałam, nawet w miarę dobrym czasie rozdział.
Mam nadzieje, że się wam spodoba.
Jeśli znajdziecie jakieś błędy to proszę wypiszcie je w komentarzu. Będzie mi miło.
Troszkę smutno skończył się ten rozdział, ale zobaczymy co będzie potem. Znaczy ja już wiem. Ale wy musicie poczekać. :)
I jeszcze złożę wam życzenia, bo nowy rozdział nie pojawi się do świąt.