Po dzwonku wybiegłam
z klasy, nie miałam chęci rozmawiać z nikim z grupy, a tym bardziej z Sasuke. Szłam
przed siebie. W tylko mi znane miejsce. Wbiegłam po schodach na sam szczyt i
usiadłam na nich. Koniec schodów znajdował się przy wyjściu na dach. Nikt tu
nie przychodził, bo bali się woźnego, a ja z nim dogaduje się dobrze.
Dogadywałam, teraz w sumie nie wiem jak to będzie. Ale to jest najmniej ważne,
jeśli przyjdzie to każe mi tylko stąd zejść. Otworzyłam swoje pudełko ze
śniadaniem, gdzie znajdowały się owoce pomieszanie z jogurtem. Spokojnie
zaczęłam je jeść, mając nadzieje, że nikt mi nie przeszkodzi. Włączyłam muzykę,
tak by nie słyszeć nikogo, ale przy tym słyszeć dzwonek. Więc wszyło, że i tak
słyszałam szum rozmów z dołu. Zatopiłam się w muzyce i w pysznym jedzeniu,
którego w końcu nie zabrał mi brat. Moja ulubiona od ostatnich dni piosenka,
przy której miałam chęć tylko tańczyć, rozbrzmiała w moich uszach. Patrzyłam na
moje śniadanie i ruszałam głową w rytm muzyki. Po jakiejś chwili zobaczyłam, że
ktoś koło mnie przeszedł. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, jak po schodach wspina
się ktoś mi znajomy. Chłopak uśmiechnął się. Dopiero po chwili zauważyłam, że
to Jun. Wyjęłam słuchawkę z ucha, a on usiadł na schodku niżej.
-Co ty tu robisz? – Zapytałam
od razu z uśmiechem.
-Uczę się. – Zaśmiał
się.
-Jak to?! – Krzyknęłam.
-No normalnie. Chodzę
do szkoły, uczę się. Nie mam nawet żadnego zagrożenia. – Uśmiechnął się słodko.
-Czemu nie
powiedzieliście mi wcześniej, że tu uczęszczacie? – Zapytałam.
-Nie pytałaś. – Pochylił
się i zabrał mi kawałek owocu z pudełka. – I nie wiedziałem, że ty tu też
chodzisz. – Wziął go do buzi. – Pyszne. Chyba zacznę takie robić.
-Jesteście
niemożliwi! Do jakiej klasy chodzicie? – Zapytałam szybko.
-Trzecia D.
-To nie ta, gdzie jest
cała grupka Akatsuki? – Rozmyślałam nad tym, czy to nie była klasa Deia.
-Tak, jest w niej
Twój brat.
-Ale, czemu was nie
poznał, gdy byliście ze mną? – Zapytała szybko.
-Bo my to takie szare
myszki, w kącie siedzimy i nikomu się nie pokazujemy. – Zaczął się śmiać. – A
tak na serio, to Aka nie interesuje nikim poza nimi. No dobra, Twojego brata
interesujesz jeszcze ty. Kochana, jak on potrafi Cię bronić. Nawet była taka
sytuacja… - W tym momencie przerwał mu dzwonek. – Gdzie masz lekcje? Jeśli Ci
to nie przeszkadza przyjdę na następnej przerwie do Ciebie, wtedy jest długa. –
Wstał i podał mi rękę do pomocy.
-Dwadzieścia trzy. –
Użyłam pomocnej dłoni i wstałam. Szedł ze mną aż do drzwi, nauczyciela
oczywiście jeszcze nie było. – Dziękuję i widzimy się po następnej lekcji. –
Uśmiechnęłam się i weszłam do klasy.
-Sakura! – Usłyszałam,
jak ktoś krzyczy i rzuca mi się na szyje. Spojrzałam na osobnika i był nim
Naruto.
-Hejka Naruto.
Zaspało się na pierwszą lekcje? – Zapytałam odwzajemniając uścisk.
-No wiesz… - podrapał
się za tył głowy. – Bo budzik nie zadzwonił, a w domu jest tylko wuj.
-Tak, tak tłumacz
się.
-Klasa pierwsza A nie
ma dziś dwóch historii i ostatniego angielskiego. – Do klasy wszedł wice
dyrektor. - Proszę wziąć swoje rzeczy, macie dwa okienka.
-A co jest z Kakashim?
– Zapytał Naruto.
-Panem Kakashim, jak
już coś. – Poprawił go dorosły. – Jest chory. Tak powiedział i potwierdza to
zwolnienie lekarskie. Ruszcie się i zabierajcie rzeczy, nie będę stał tu
wieczność. Pamiętajcie, że macie wrócić na czwartą lekcje. Wszyscy zaczęli chować
rzeczy do plecaków i wychodzić z klasy. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać do
Juna, że nie ma po mnie przychodzić.
-A kto to Jun? – Nad
moją głową znalazła się twarz Sasuke.
-A co cię to
interesuje? – Zapytałam złośliwie i odeszłam od niego by w spokoju napisać
esemesa.
-To, co może idziemy
do mnie? Rodzice w pracy, więc chata wolna. – Usłyszałam krzyk Ino. Zerknęłam w
tamtą stronę, oczywiście cała gromadka tam stała. Naruto właśnie w tym momencie
na mnie spojrzał.
-A Sakura? – Zapytał.
Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Jeśli chce może iść
z nami.
-Odmówię, muszę
zrobić parę spraw na mieście. – Uśmiechnęłam się, tak samo jak ona, czyli
złowieszczo.
-Pójdę z Tobą. – Zawołał
blondyn. – Sasuke idziesz? – Odwrócił się do niego.
-I tak nie mam nic
lepszego do roboty. – Obydwoje skierowali się w moją stronę. Dziewczyna
najwyraźniej nie była zadowolona faktem, że idą ze mną. Widziałam złość w jej
oczach, które na mnie patrzyły. Chłopcy ustali po mojej lewej i prawej oraz
zaczęli iść do wyjścia, gdzie podążyłam razem z nimi. – To co masz do
załatwienia? – Zapytał, Sasuke patrzący w niebo. Na śmierć zapomniałam, że
teraz muszę coś wymyślić. Przecież tylko udawałam, że mam coś do załatwienia.
Myśl Sakura…
-Muszę kupić coś na
obiad. – Uśmiechnęłam się.
-I potem weźmiesz to
do szkoły? Przestań Dei cię potem zabierze na takie zakupy. Idziemy do ciebie
idioto. – Zawołał do Naruto.
-A Sakura chciała coś
załatwić. – Zaczął się martwić.
-Już nie ma nic do
załatwienia. To jak? Rodzice są w domu? – Zapytał.
-Chyba mama i wuj,
ale mamy okienko, a nie wagary. Więc spokojnie możemy iść. – Uśmiechnął się. –
Na pewno się ucieszą, gdy zobaczą Sakure.
-No to w drogę. – Zawołał
czarnowłosy.
-*-
W sam raz zdarzyliśmy
na autobus, który jechał w stronę domu blondyna. Gdy tylko wysiedliśmy
skierowaliśmy się do dzielnicy, w której i ja mieszkam. Właśnie.
-Możemy iść do mnie,
brata nie ma w domu. – Zaczęłam.
-O tym nie
pomyślałem. – Uśmiechnął się Uchiha. – Zmiana planów Naruto. Idziemy do Sakury.
-Jak ja dawno tam nie
byłem. – Zawołał.
-Ja też. Więc
prowadź.
-Chyba aż tak nie zapomnieliście,
gdzie mieszkam… - zaśmiałam się. Nie wiem, czemu, ale przy nich dwóch czułam
się jak z najbliższymi. Nawet Sasuke wydawał się wtedy jakiś miły. Zawsze tak
było. Byliśmy dla siebie jedyni. Mimo że trzymaliśmy się z resztą grupy, to i
tak nikt nie mógł przebić tego, jak my potrafiliśmy się ze sobą dogadać.
Wszyscy zawsze nam zazdrościli tego, że mówimy sobie o wszystkich, ale i
dziwiło, ponieważ gdy Naruto nie było przy mnie i Sasuke to kłóciliśmy się jak
nigdy. Nasza przyjaźń była specyficzna, ale mimo to im ufałam. Nawet teraz, gdy
nie widziałam ich rok… Oni wrócili do mnie. Nie poszli z Ino, poszli ze mną.
Nawet bez mojej prośby. W niecałą minutę dotarliśmy do mojego domu. Chłopcy
rozgościli się w salonie i już grali w playstation. Ja poszłam do kuchni z
myślą, żeby zrobić nam coś do jedzenia. Wyciągnęłam z lodówki zrobione w
weekend ciasteczka i nalałam każdemu soku. Wróciłam do nich i postawiłam
wszystko na stole. Rozłożyłam się na fotelu, który stał obok sofy. Patrzyłam
jak zawzięcie walczą, w jakiejś grze, a Naruto próbuje przy tym zjeść ciastko.
Wyglądało to przekomicznie, dlatego nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
Spojrzeli się na mnie.
-Właśnie. – Zaczął
Naruto i odłożył konsole. – Jak się czujesz po powrocie tu? – Spojrzał
zmartwiony. Mimo że był idiotą i umiał tylko wariować. To jeśli chodziło o mnie
lub Sasuke potrafił mieć zimną krew i się wszystkim zainteresować.
-Jakoś… - oznajmiłam
i spojrzałam na telewizor.
-Nie lubisz już nas?
– Zapytał.
-Ciebie lubię. Sasuke
toleruj. – Spojrzałam na czarnowłosego.
-Wzajemnie różowa. – Odegrał
się.
-Ale nie czuje już
tego co było kiedyś. Teraz wszędzie zamiast mnie jest Karin. Ale nie mogę mieć
do nikogo za złe. Ponieważ nie było mnie rok no i mogliście sobie kogoś
znaleźć.
-Karin w ogóle nie
wiadomo jak znalazła się w naszej grupie. – Zaczął Sasuke. – Ino przyprowadziła
ją na jakąś imprezę i potem tak we dwie się trzymały. Co było dziwne, ponieważ
one się nienawidziły. Ona nadal jest zagadką, tylko Ino ją u nas toleruje. Nikt
więcej. – Skończył swoje kazanie i wypił sok.
Spojrzałam na niego
zdziwiona. No co się z nim ostatnio dzieje? Ciągle albo mnie pociesza, albo
wyciąga z jakiś głupich myśli.
-Zgadza się. Nawet
Hinata, która wszystkich lubi za nią nie jest. No i Karin ciągle klei się do
Sasuke, co wszystkich po prostu denerwuje. – Wtrącił się Naruto.
-Jeśli tak bardzo wam
przeszkadza to czemu jej nie wywalicie? – Zapytałam.
-Bo to by zraniło
Ino. – Powiedział smutno Naruto.
-Ale nie tylko to
mnie smuci. Zmieniłam się ja i wy. Nie widzę już w naszej grupie, żeby
ktokolwiek traktował mnie poważnie. Kiedyś nie było to do pomyślenia. A teraz
każdy się śmieje z wszystkiego co robię. Więc wolę po prostu z wami się nie
trzymać. – Wyprostowałam się na fotelu. Znowu wyżalanie się. Nie lubię tego,
ale przy Naruto zawsze wyjdzie wszystko ze mnie gładko.
-Sakura Karin to Karin.
Jest z nami, bo Ino tak chce. Może i się każdy z nas zmienił, ale ja nie chce
cię tracić, gdy już wróciłaś. – Spuścił ze smutkiem głowę Naruto.
-Przepraszam.
Postaram się następnym razem wytrzymać do końca na imprezie. – Ukucnęłam przed
nim i podniosłam jego głowę. Patrzył na mnie smutnymi oczami. Uśmiechnęłam się.
Muszę to zrobić, tylko i wyłącznie dla Naruto. On nigdy mnie nie zostawi.
-Sasuke też się za
tobą stęsknił. Nie pokazuje ci tego, bo sama wiesz, że nie umie. Mi jednak to
powiedział. – Oboje na niego spojrzeliśmy. Jego maska nadal znajdowała się na
twarzy, jakby nikt nie podeptał jego godności.
-Czyżby? – Zaśmiałam się
zwycięsko. W tym momencie drzwi do domu się otworzyły, szybko wstałam na równe
nogi.
-Kakashi mówił coś o
tym. – Usłyszałam głos brata. – Trzeba to znaleźć, jak najszybciej. Na górze
masz kompa. – Koło drzwi do salonu przebiegł Sasori i Pein. - Itachi ty musisz
poszukać… - W drzwiach znalazł się blondyn. Spojrzał na nas zdziwiony. – Co wy
tu robicie? Wagarów się zachciało? – Zapytał szybko.
-Nie mamy dwóch
historii. – Odpowiedziałam patrząc pytająco na całą sytuacje. Co tu się dzieje?
– A ty? – Zwróciłam się do niego.
-Angielski. – Wypowiedział
czarnowłosy. – Zapomnieliśmy pracy domowej na historię, a pani od angielskiego
puściła nas po nią. – Powiedział Itachi.
-Kakashiego nie ma. –
Oznajmiłam.
-Teraz się o tym
dowiedzieliśmy. – Uśmiechnął się Hidan. – Od was. – Dodał szybko. – No to co
wołamy chłopaków i wracamy do szkoły? – Zwrócił się do chłopców.
-No co ty. – Zawołał Dei.
– Mamy dwie historie, a potem dwie matmy. Ja nigdzie nie wracam. – Wszedł do
pokoju i usiadł przy chłopcach. – A wam radzę się zbierać, za dwadzieścia minut
zaczyna się czwarta lekcja. – Spojrzał na nas wyczekująco. Wyszłam do
przedpokoju, a za mną chłopcy.
-Dei mam! – Wrzasnął Sasori,
który właśnie ześlizgnął się po poręczy schodów. – Wiesz gdzie to było?! –
Zeskoczył i spojrzał w naszą stronę. – Hej dzieciaki. – Zawołał. – Wagary sobie
robicie? – Zapytał spokojnie. – Nieładnie. Już do szkoły. – Pokazał na drzwi,
które zaraz otworzył.
-Idę! – Krzyknęłam.
-I dobrze. Nie
wracaj! – Odgryzł mi się brat.
-Żebyś nie pożałował
tych słów! – Zamknęłam za sobą drzwi.
-*-
Przed w-fem siedzieliśmy wszyscy
razem. Koło mnie byli oczywiście Naruto i Sasuke. Słuchałam wielkich problemów
Ino i Karin, które wcale nie były wielkie. Chodziło im o jakieś połamane
paznokcie i kupno nowego lakieru do paznokci. Po prostu problemy życia.
Rozbrzmiał dzwonek na lekcje i w pięć sekund przy nas znalazł się Gai,
nauczyciel od w-fu. Zwariowany gość, jak nikt. Czasem to wymęczał chłopców do
takiego stopnia, że ledwo szli do szatni. Nam dziewczyną, odpuszczał. Zawsze
mówił, że my powinnyśmy ćwiczyć tyle ile jest dla nas potrzebne. Czyli kilka
brzuszków, jedno kółeczko wokół sali. Wolał z nami robić jakieś rozciągania i
chodzenie po ławce.
-Dobra pierwszą klasę zapraszam.
– Krzyknął przy wejściu na salę.
Ruszyliśmy się z miejsca i poszliśmy
za nim. Ustawiliśmy się w dwuszeregu. Nauczyciel szybko sprawdził obecność i
zaczął swój monolog na temat tego co dziś robimy.
-Ino, Sakura, Sasuke, Tenten,
Kiba, Naruto, Hinata, Shikamaru, Gara, Lee, Neji, Sai. Dzisiaj gracie w
siatkówkę. Reszta klasy gra w nogę ze starszakami. Oni wam tam powiedzą, co i
jak. Opiekuje się wami pan Yamato. Mówię pierwszą drużynę. Sakura, Shikamaru,
Lee, Neji, Kiba i Sasuke. Reszta to druga drużyna. Pierwszej drużyny kapitanem jest,
Sasuke, a drugiej Naruto. Ustawić się.
Wszyscy powoli poszli na swoje
miejsca. Oczywiście nikt nie bierze tego dla zabawy. Wszyscy chcą pokazać kto
jest lepszy, a na pewno Ino, która właśnie ustała koło mnie.
-Zobaczymy kto wygra. – Prychnęła.
-Na pewno nie ty. – Uśmiechnęłam
się.
-Zobaczymy. Różowa. – Zawołała i
poszła na swoje pole.
W mojej drużynie w pierwszej
linii od lewej ustawił się Sasuke, ja i Kiba, z tyłu Lee, Neji i Shikamaru. W
drużynie Naruto, Ino, Hinata i Gara, a z tyłu Tenten, Sai i Gara.
-Walka. – Zawołał nauczyciel i
wyrzucił piłkę.
Zaczęła się ostra gra. Odbiłam
piłkę dość perfekcyjnie. Leciała prosto na Saia, który jej nie odbił. Piłeczka
nasza! Krzyknęłam w myślach. Shikamaru wziął piłkę i podrzucił ją. Za chwilę
znalazła się na drugiej stronie boiska. Hinata ledwo zdołała ją odbić, ale
udało jej się. Sasuke odebrał ją i odbił do mnie, a ja wystawiłam szmaciankę,
którą bez problemu ściął Kiba. Następny punkt dla nas! Minęło już pół lekcji, a
my wygrywaliśmy jednym setem, oraz byliśmy w połowie drugiego. Wygrywaliśmy w
nim 18:15. Tenten właśnie wybiła dość lekkiego serwa, którego bez problemu
mogła przebić przy siatce. Właśnie miałam to zrobić, gdy ktoś na mnie wpadł.
Przy tym przewróciłam się na Kibe, który przewrócił się pod moim ciężarem. Pociągnęłam
także za sobą, osobę, która na mnie wpadł. Leżałam na Kibie, a obok mnie leżał
Sasuke. Bez żadnej reakcji po prostu wstał i ustał na swoje miejsce. Spojrzałam
na niego spod byka. Kiba pomógł mi wstać, a ja przepraszałam go. Zaczęliśmy
dalszą grę, która była jeszcze bardziej zacięta, ponieważ kończyła nam się
lekcja. A przeciwna drużyna chciała z nami chociaż mieć remis. Gra zakończyła
się gwizdkiem oraz wygraniem setem dla nas. Przybiliśmy sobie piąteczki i
poszliśmy na zbiórkę.
-No.. No.. Bardzo dobra gra. Aż
chyba dziś wystawię za nią oceny. – Nauczyciel spojrzał w dziennik, a my
zaczęliśmy się cieszyć, jak małe dzieci. – Wybrana drużyna dostanie piątki.
Podajcie mi nazwiska. – Spojrzał na nas z uśmiechem.
-*-
Wyszłam z szatni i spotkałam na
korytarzu Sasuke. Zaczęliśmy iść razem. Od razu przypomniała mi się sytuacja z
w-fu.
-Odbiła bym to. Nie musiałeś na
mnie wpadać. – Spojrzałam na niego.
-A może chciałem na ciebie
wpaść? – Uśmiechnął się chytrze.
Zrobiła pytającą minę. Wyszliśmy
z obszaru szkoły i skierowaliśmy się na przystanek. Sasuke wyjął z kieszeni
paczkę papierosów i wyjął jedną.
-Ty pali? – Zdziwiłam się i
patrzyłam jak na kosmitę. On brał wszystko, ale nigdy fajek. Unikał ich jak
ognia. Spojrzał na mnie z papierosem w buzi.
-Chcesz? – Wyciągnął do mnie
rękę z paczką.
-Nie.
-Ślicznie wyglądasz. – Oznajmił
mi. Spojrzałam się na niego jak na głupka. No o co mu od ostatnich dni chodzi?
Ktoś mi wytłumaczy co mu się stało z jego głową? – Nowa fryzura? – Złapał kłosa, który był już lekko rozwalony przez grę.
-Dobrze się czujesz? – Zapytała
przerażona.
-Oczywiście. – Złapał mnie w
talii – Boisz się?
-Nie. – Odepchnęła go lekko.
Ludzie ratujcie z Uchihą, jest coś nie tak. Chyba że chce mnie przelecieć, a
potem zostawić jak zabawkę. To jedyne logiczne rozwiązanie.
-Boisz się. Widzę to w twoich
oczach. – Przybliżył się do mnie jeszcze bliżej. Wyrzucił niedopałek papierosa.
-Uchiha o co ci chodzi? Bierzesz
coś ostatnimi dniami? – Zapytałam go. – A może masz gorączkę? – Dotchnęłam jego
czoła, ale było normalnej temperatury.
-Nic nie biorą. Chory też nie
jestem. – Wziął moją rękę i trzymał ją tak. – Mam pytanie. – Spojrzał mi w
oczy.
-J-jakie? – Zapytałam lekko
przerażona.
-Co byś zrobiła gdybym zapytał
cię o chodzenie? – Jego kamienna twarz nie schodziła. Nadal był spokojny. Nic po
prostu nic się nie zmieniało. Co się z nim dzieje?
-Co? Świetny Uchiha pyta się o
chodzenie? – Krzyknęłam nagle i wyrwałam rękę z jego uścisku. Wzruszył
ramionami.
-Gdybym? – Zapytał.
-Gdybyś zapytał. Zapewne bym
odmówiła, ponieważ my się nienawidzimy. Tolerujemy się tylko przy Naruto. Zapamiętaj
to. A i jeszcze jedno. Ty nigdy byś tego nie zrobił. Jeśli już byś kogoś o to
prosił. Chciałbyś po prostu przelecieć tą dziewczynę i zostawić. A ja wiem, że
jestem płaska. Przypominasz mi to od gimnazjum. Więc na tej liście nie jestem.
No chyba że w kimś się zakochałeś i chciałeś wypró.. – Zatknął mi usta dłonią.
-Za dużo gadasz. Miałem tylko
jedno pytanie. Odpowiedź nie miała być tak rozbudowana. Może kogoś na oku mam,
może nie. Niech cię to nie interesuje. – Spojrzał w stronę przystanku. –
Autobus zaraz ci odjedzie.
-Uchiha zabije cię! Dei po mnie nie przyjedzie! – Wrzasnęłam i bez pożegnania pobiegłam w stronę autobusu.
-Uchiha zabije cię! Dei po mnie nie przyjedzie! – Wrzasnęłam i bez pożegnania pobiegłam w stronę autobusu.
---------------------------------
Ja nie mogę z jakim opóźnieniem się pojawił ten rozdział.
Przepraszam was bardzo za to. Nie chciałam żeby tak wyszło. Wybaczycie mi?
Rozdział taki... No taki trochę zapowiadający coś (nie mówię tu tylko o Sasuke, domyślać się) i trochę taki no nie wiem... zwyczajny, można powiedzieć, że w momentach nudny.
Czekam na wasze komentarze co o nim myślicie, właśnie nie bójcie się ich pisać, ja nie gryzę. ;*
Ja ma ferie (nie chwale się) więc pewnie następny rozdział napiszę w ich czasie to chociaż opóźniony nie będzie.
Pozdrawiam was Kochani! Do usłyszenia!
Viki