piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 4

Weszłam do domu. Deidary nie było ani widać, ani słychać. Przeszukałam cały dom. Zniknął. Super znowu poszedł gdzieś ze swoimi kolegami. Na stole w kuchni znalazłam kartkę z pieniędzmi.
„Idź do sklepu zrób jakieś zakupy. W lodówce jest pusto. Wrócę pewnie wieczorem, więc może zamów coś sobie na obiad.
Dei”
Normalnie kocham go. Zostawia wszystko na mojej głowie, jak zawsze. Nie chce mi się iść samej na zakupy… Sklep jest dwie przecznice stąd. Wyjęłam telefon, który zaczął dzwonić. Zdziwiłam się widząc, że to mój brat.
-No? – Zapytałam na powitanie.
-Miło cię słyszeć. – Zaczął śmiejąc się Deidara. – Zbieraj się, bo zaraz przyjadę i zawiozę cię do domu Itachiego. – Oznajmił mi.
-Po co? – Zapytałam zdziwiona tym faktem.
-Okazało się, że nie wrócę na noc. Wuj Itachiego chce naszej pomocy.
-No i co z tego, że nie wrócisz na noc? – Zapytałam spokojnie. – I dlaczego pomagacie panu Uchiha? – To wszystko w ogóle się nie układało.
-Itachi mu pomaga, a teraz potrzebuje więcej rąk do pracy, więc czemu nie zarobić? – Czułam, że te pytanie jest retoryczne, dlatego mu na nie, nie odpowiedziałam. – Nie chce zostawiać cię samej, a z Sasuke jesteś już trochę bezpieczniejsza. U nas nie ma miejsca na niego, więc idziesz do nich. Dobra zbieraj się. Pamiętaj, że jutro szkoła. – Zaśmiał się.
-Lepiej ty o tym pamiętaj. Nie jadę. – Zaprzeczyłam.
-Nie masz tu nic do gadania. Będę za pięć minut. – Rozłączył się nie dając mi już nic powiedzieć.
Nie mając innego wyjścia wzięłam torbę, do której włożyłam wszystkie potrzebne rzeczy oraz plecak, w którym były rzeczy do szkoły. Usiadłam w salonie w oczekiwaniu na zbawienie, że Deidara się rozmyśli i zostanę w domu sama. Ale moje marzenie zniknęło razem z dzwonkiem do drzwi. Wstałam podeszłam do nich, gdy tylko je otworzyłam…
-No kochana! Tylko tam Sasuke nie róbcie sprośnych rzeczy. – Zaśmiał się, Sasori, który w ogóle nie wiadomo, po co wszedł do domu. Za nim nie było blondyna.
-Gdzie Dei? – Zapytałam olewając go.
-Nie mógł przyjechać, więc jestem ja! – Zawołał. – No chodź, jedziemy. – Wziął ode mnie rzeczy poszedł do samochodu. Jego samochód nie wyglądał tak pięknie, jak Deidary czy Itachiego. Był pospolity. BMW to wiem, bo widzę znaczek. Ale wygląda na dość zwykłe auto. Usiadłam na miejscu pasażera, a chłopak odłożył rzeczy do bagażnika. Po chwili wsiadł do samochodu. 
-No to co? – Cały czas się uśmiechał. Mając w głowie złe myśli, ja to wiem. – Miło dzisiaj czas spędzicie z Sasuke, co? – Zachichotał.
-Saso… - pokręciłam głową i oparłam się o szybę.
-Będziecie sami. Więc nie wiadomo, co wam do głowy przyjdzie. 
-Na pewno nie to, o czym myślisz. - Wybuchł śmiechem. 
-Skąd znasz moje myśli? 
-Bo wy wszyscy jesteście zboczeńcami. Wszyscy oprócz Itachiego. – Zerknęłam na niego. Chwile się zastanawiał.
-Itachi? On też jest zboczony. – Spojrzał na mnie i zatrzymał samochód. – No jesteśmy na miejscu. – Wysiadł i poszedł od razu do bagażnika. Zrobiłam to, co on i zabrałam od niego rzeczy. – Miłej zabawy dzieciaki. Sasuke nie zgwałć jej! – Krzyknął w stronę drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoi tam czarnowłosy. Zaczęłam iść w stronę jego domu, gdzie droga pomiędzy bramą, a drzwiami była wielka. Po co ktoś tak daleko buduje dom? Kiedy już dotarłam do chłopaka, patrzył na mnie tym swoim wzrokiem, który nie pokazywał żadnych emocji. 
-Hej. – Przywitałam się. 
-Hej. – Odpowiedział wpuszczając mnie do środka. – Nie wiem, jakim cudem się na to zgodziłaś. 
-A miałam wyjście? 
-Zawsze jest jakieś wyjście. – Zaśmiał się. – Jadłaś obiad? – Zapytał. Czułam się jakby był moją niańką.
-Nie. Od razu po powrocie do domu dostałam piękny telefon o przyjeździe tu. –Wrzuciłam swoje rzeczy na fotel w dużym pokoju i weszłam do niego głębiej. 
-Nessi zostawiła coś dla mnie i Itachiego, więc spokojnie się najesz. Zaraz wrócę. – Odwrócił się na pęcie i wyszedł z pokoju. Jak na gościa, który jest chamski i nie miły, zachowuje się dość miło. W ogóle nie przejmuje się tym, że przeszliśmy dziś dziwną rozmowę na temat chodzenia. Po co ja sobie to przypomniałam… Teraz nie będę mogła z nim normalnie rozmawiać. O co mu chodziło. Czemu w ogóle mi je zadał. To nie jest w jego stylu. Zazwyczaj to dziewczyny latają za nim. Może naprawdę się w kimś zakochał? Wyciągnę to z niego. Mam przecież na to całe popołudnie i wieczór. Poczułam piękny zapach spaghetti. Uwielbiam je. Do pokoju wszedł czarnowłosy z tacą, na której były dwa talerze, napój i dwie szklanki. Postawił to na stoliku, który na ostatniej imprezie wypełniony był alkoholem oraz narkotykami. Usiadł koło mnie. Jedliśmy w ciszy, nikt się nie odzywał. Nie miałam chęci zaczynać jakiegoś tematu, bo od razu by zaczął na mnie naskakiwać. Gdy skończyliśmy Sasuke włączył telewizor, na którym przewijał kanały. Znalazł ten, który chciał, czyli muzyczny i zostawił pilot w spokoju. Rozłożył się na kanapie i patrzył na jakieś laski i ich wielkie cycki w teledysku. Wyjęłam z torby biologię z zeszytem i zaczęłam się uczyć. Nie interesowało mnie to co sobie pomyśli, chce być w przyszłości lekarzem i nikt mi tego nie zabroni. Po jakimś czasie poczułam na policzku jego oddech. Zerknęłam w jego stronię. Patrzył chwilę na mnie, a potem na zeszyt. 
-Ty tak na serio chcesz być tą lekarką? Myślałem, że ci przeszło. – Zapytał i spojrzał na mnie. Każdy wiedział, że chce być lekarzem i można było to wywnioskować z mojego zeszytu. Nie było w nim nic czego w tym momencie się uczymy. Jestem dwa lata do przodu z nauką z biologii. 
-Nadal. Co się nie podoba? – Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się. Oddzielały nasz może dwa centymetry. Z matmy nigdy nie byłam dobra.
-Ależ skądże. – Także się uśmiechnął. – Miałaś tam, gdzie ty tam byłaś… No wiesz.
-W Ameryce. – Skończyłam za niego.
-No. Miałaś tam chłopaka? – Zapytał. I fala wspomnień objęła mnie. Chodziłam z Sasuke przed wyjazdem. Zerwałam z nim przez jego zdrady, dla niego liczył się tylko sex, a ja nie miałam chęci go uprawiać.
-Ależ oczywiście. – Uśmiechnęłam się chytro. Zwróciłam wzrok z powrotem do książki.
-Ach tak? – Chłopak przeciągnął się. Oparł o kanapę i patrzył na mnie. – Jaki był? – Widać z jego twarzy, że bardzo go to interesuje.
-Więc… – odłożyłam książki na stół. Odwróciłam się w jego stronę siadając z krzyżowanymi nogami, ten odwrócił tylko bardziej głowę. – Wysoki. – Spojrzałam na sufit jakbym czegoś szukała. – Ponad dwa metry. – Skwitowałam zerkając znowu na chłopaka. – Wysportowany. – Wyliczałam wszystko na palcach. – Ciemna karnacja. Ciemne włosy. A… - Udałam jakby mi się coś przypomniało. Szybko z ekscytacją załapałam chłopaka za rękę. – Gra w kosza jak ty! Jest w drużynie z Ameryki.
-Jakiej? – Zapytał mało się przejmując. 
- W reprezentacyjnej. – Skwitowałam.
-Rezerwowy? – Nadal pytał.
-Nie! – Krzyknęłam. – Skrzydłowy. Nazywa się Aomine Daiki. – Uśmiechnęłam się. Sasuke ledwo utrzymał swoją poważną twarz. W końcu zauważyłam na jego twarzy zmieszanie i zdziwienie. Chodź tak bardzo próbował tego nie pokazać.
-Kłamiesz. – Prychnął. – Kto by chciał taką deskę. – Poprawił się na kanapie.
-Ej! Chce przypomnieć, że ty mnie wybrałeś! – Zawołałam.
-Dawno i nie prawda. – Uśmiechnął się chytrze.
-Cham! – Cisnęłam w niego poduszką i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w lewo. W sumie to przed wyjściem z pokoju mogłam zapytać gdzie mają kuchnię. Ale mój instynkt wygrał idąc cały czas prosto wylądowałam w pomieszczeniu. Wielkie. Pełno szafek, z wyspą na środku. Po mojej lewej stół, na którym powinno się jadać, a po lewej drzwi. Już nie byłam taka wścibska i nie sprawdzałam co za nimi się znajduje. Zauważyłam dwie butelki z wodą na blacie. Podeszłam do nich i po sprawdzałam z dziesięć szafek, aż w końcu znalazłam upragnioną szklankę.
-No widzę, że Deidara uświadomił, że możesz się tu czuć jak w domu. – Usłyszałam za sobą. Zerknęłam za siebie. Chłopak stał w wejściu. 
-Nie. – Otworzyłam butelkę. – Ale umiem sobie sama nalać wody. – Wzięłam napełnioną szklankę. Odwróciłam się, a chłopak stał krok ode mnie.
-Brawo. Dziecko nauczyło się być samodzielne. – Zakpił
-Och dziękuję za pochwałę. – Sasuke przybliżał się do mnie coraz bliżej. W końcu wylądowałam w jego pocałunku. Powinnam to zatrzymać, ale zawsze uwielbiałam te jego namiętne, a za razem nachalne uczucie. Usadził mnie na blacie. Sakura uspokój się, powtarzałam sobie w myślach. Złapałam chłopaka za barki i odciągnęłam od siebie.
-Nie mogę. Sasuke, nie jesteśmy razem. – Spojrzałam w bok i zakryłam usta dłonią. –Ja nie jestem taka. Nie chce całować się z byle kim.
-Dzięki za określenie mnie. – Odszedł ode mnie o krok z miną, jakby zaraz miał się na mnie rzucić z nożem. 
-Nie. Nie chodzi o to. Po prostu… Nie jesteśmy razem. Nie będziemy. Więc…
-Taka jak dawniej. Nic się nie zmieniłaś. – Oparł się o blat z wyspy. – No to jak tam było z Twoim wymyślonym chłopakiem? 
-Nie wymyśliłam go! – Zdenerwowałam się.
-No jasne. – Zerknął na ogród przez okno. 
-Ale ty jesteś denerwujący. – Zeszłam z blatu i zabrałam szklankę z wodą. Wróciłam na poprzednie miejsce. Usiadłam jednak na podłodze, ponieważ stolik był niski. Rozłożyłam książki i zeszyt. Zaczęłam odrabiać prace domową. Sasuke przechodząc przez pokój burknął, że idzie do siebie. 
Po długiej nauce, ponieważ była już dwudziesta, a zaczęłam o szesnastej. Dawno tak długo się nie uczyłam. No ale chociaż raz będę przygotowana na lekcje. Wstałam chowając książki, poszłam na górę z nadzieją znalezienia łazienki. Idąc do upragnionego miejsca minęłam otwarte drzwi do pokoju, w którym siedział Sasuke. Grzebał coś w komputerze, a w koło niego leżało pełno książek. Weszłam po cichu i zaczęłam patrzeć jak ze skupieniem czytał coś, a później wpisywał do komputera. Dotarłam do biurka. 
– Jeszcze takiego skupionego to cię nie widziałam. - Chłopak szybko odwrócił się przy tym zrzucając książkę. Podniosłam ją. Książka z przedsiębiorstwa. Czarnowłosy szybko wyrwał mi ją z ręki. – Ty i matma? 
-To nie matma. 
-Ale jakieś połączenie z tym jest. 
-Nie twój interes. –Odburknął. Odłożył książki na jedną gromadkę. Wyłączył monitor.
-Przecież jesteśmy na profilu ogólnym. 
-Nie chce przypominać, że tylko taki profil w naszym liceum jest. Masz trzy klasy, które mają ten sam profil. – Odburknął i odkręcił się na krześle w moją stronę. Ja plecami oparłam się o biurko.
-Masz już jednak jakieś plany. – Spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Chce firmę po wuju. Jeśli Itachi nie będzie tego godzien. 
-I dlatego próbujesz się czegoś uczyć o zarządzaniu firmy? – Zapytałam podając książkę, która leżała koło mnie. Zabrał ją i odłożył do reszty.
-Tak. Jeśli będę lepszy od Itachiego, wszystko będzie dla mnie. On i tak już ma zarobek na życie.
-Jaki niby? – Spytałam, przekręcając się w stronę biurka i opierając łokciami o nie.
-Pracuje już, jak całe Aka.
-Dei nie pracuje. – Poprawiłam go. Chłopak zmieszał się, jakby właśnie coś wydał.
-Wiem tylko, że większość Aka pracuje, myślałem, że wszyscy. Dei może nie. Ale w sumie robią też czasem coś dla firmy wuja. Więc kasa zawsze im wpada. – Był jakby przejęty.
-Ale ty też coś znajdziesz, nawet jeśli to nie będzie firma wuja. Jesteś zbyt oschły, by czegoś nie dostać.
-A ty nie dostaniesz nic, bo kto by taką płaską chciał.
-Jeny! Ty znowu o tych cyckach. – Oburzyłam się. Sasuke patrzył na mnie jakby chciał coś ode mnie usłyszeć. – Wiesz… - podciągnęłam się i usiadłam na biurku. – Czasem, gdy byłam w Ameryce zastanawiałam co w tym momencie właśnie robicie. Myślałam nad tym czy w ogóle o mnie pamiętacie.
-Ja nie pamiętałem. Po co mi o takim kurduplu pamiętać. 
-A ja tęskniłam. – Wygłosiłam mu. Zeszłam z biurka i wróciłam do szukania łazienki. Znalazłam ją dość szybko, ponieważ nie byłam tu pierwszy raz. Lecz z piętnaście drzwi na jednej stronie holu to o wiele za dużo. Usiadłam na wannie i po prostu mnie roznosiło. Co on sobie myśli, że może mnie tak traktować? Zawsze był chamski, ale ostatnio przechodzi sam siebie. Ciągle tylko: „Jesteś płaska”, „po co za tobą tęsknić”. Idiota! Po co ja w ogóle się nim przejmuje. Jest taki, jaki był. Nie wiem co ja kiedyś w nim widziałam. Zawsze liczył się on, a to Naruto pomagał mi w złych sytuacjach. On jedynie zajmował się gwiazdorzeniem w szkole. Pomyśleć, że muszę zostać tu na noc. Choć w sumie mogę się wymknąć, kto mi zabroni. Zadzwonię do chłopaków, może gdzieś wyjdą. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Napisałam do Juna i już za chwilę dostałam odpowiedź. Szybko ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. 
-Gdzie ty się wybierasz? – Poczułam jak Sasuke łapiąc mnie za nadgarstek przekręca w swoją stronę. 
-Wychodzę. Nie zabronisz mi tego. – Uśmiechnęłam się i wyrwałam rękę z uścisku.
-Nie możesz. –Zaczął.
-Nie jesteś moim opiekunem. Mogę robić, co chce. 
-Zadzwonię do Deia. -  Nastraszył mnie.
-No i co on zrobi? Przyjdzie tu i mnie zatrzyma? Nie przyjedzie, bo ma jakąś robotę. – Uświadomiłam mu jadowitym tonem.
-Ej! Nie takim tonem! Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś rozpieszczonym bachorem! Deidara jest dla Ciebie za miły! – Wydarł się na mnie i szarpnął, wpychając do domu. Wkurzył się i to nie byle jak. Jego oczy płonęły. – Myślisz, że wszystko Ci wolno, bo nie ma tu twoich rodziców i Deidary?! Kurwa on cię zostawił pod moja opieką! Jak ci się coś stanie to mnie zabiją! Możesz być córeczką mamusi czy tatusia. Gówno mnie to obchodzi, tu jesteś jedynie Sakurą! Moją byłą dziewczyną, której nigdy nie lubiłem. – Słuchałam go. Nic tak bardzo mnie nie zszokowało jak ostatnie zdanie. Rozszerzyłam oczy. Gdy on trzymał mój nadgarstek i z furią wypowiadał słowa. Łzy zaczęły nalatywać mi do oczu. Nie przez to, że na mnie krzyczał. Do tego jestem przyzwyczajona. Ale stwierdził, że nigdy mnie nie lubił. Po roku bycia razem, od razu mnie nie lubi. Tak myślałam, że jest ze mną byle tylko mnie zaliczyć. Jak dobrze, że się nie dałam. Wyrwałam rękę z jego uścisku i pobiegłam na górę. Wiedziałam dobrze, jaki pokuj dostanę, zawsze ten sam. Były tam już moje rzeczy, za pewne Sasuke je przeniósł, gdy się uczyłam. Zamknęłam drzwi na klucz i od razu wylądowałam na podłodze z płaczem. Co za typ! Nie chce już nikogo znać w tym mieście. Mam wszystkich po dziurki w nosie. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Deidary. Wiem, nie powinnam od razu się skarżyć, ale bycie tu przez noc nie jest najlepszym rozwiązaniem dzisiaj. Długo czekałam zanim odbierze, ale zrobił to.
-Coś się stało? – Od razu przeszedł do pytania. Bez żadnego „Hej” „Po co znowu dzwonisz?”.
-Dei, dlaczego nie mogę nocować w domu? – Zapytałam próbując wstrzymać płacz. 
-Mówiłem ci, że nie jest mi to na rękę, jak ci się coś… 
-Ale nic mi się nie stanie. Dlaczego tak mnie pilnujesz? Rodzice nic ci nie zrobią, że zostawiłeś mnie samą w domu. Przecież pracujesz. – Mówiłam to z trzęsącym się głosem. Zapewne już wywnioskował, że płaczę.
-Sakura… - zaczął spokojnie i bardzo miło. – Tu chodzi o moje sumienie. Gdybyś była sama w domu nie mógłbym normalnie myśleć o tym, co robię. A teraz powiedz mi czemu płaczesz.
-Chłopacy to dranie, razem z tobą. Wracam do domu. – Rzuciłam mu słuchawką. Wzięłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju. Sasuke nie było nigdzie widać. Wyszłam cicho z domu i skierowałam się na przystanek. I znowu ta sama bajka siedząc w autobusie płakałam. Czemu zawsze wychodząc od tego idioty ryczę. Mogłam się tego spodziewać, że chciał mnie przelecieć i tyle. Ale jak on potrafił tak to maskować. Przecież będąc z kimś przez rok nie da się udawać. To jest za długo! Poczułam, że dzwoni telefon. Wyjęłam go i odebrałam.
-Sakura prosiłem cię byś została u Sasuke. Możesz chodź raz mnie posłuchać?! – Wydarł się.
-Przykro mi jestem rozpieszczonym bachorem. Nie umiem się słuchać. – Skwitowałam.
-Sasuke znowu się z tobą kłócił? – Zapytał.
-Nie. Powiedział, za dużo słów w jednej wypowiedzi. – Wysiadłam z autobusu i zaczęłam iść w stronę domu. 
-Gdzie jesteś? – W ogóle zmienił temat. 
-Zaraz będę w domu. – Odpowiedziałam.
-Nie możesz iść do domu! Błagam cię wracaj do Sasuke. – Był zdezorientowany, jakby jego plany zostały po prostu zniszczone. Chociaż w sumie zostały. Przeze mnie.
-Ale dlaczego?! – Wrzasnęłam.
-Bo mamy robotę od Uchihy, która jest tajna i robimy ją u nas. – Odpowiedział.
-Super nawet do domu nie mogę wrócić. – Zaśmiałam się nerwowo. – To ja pójdę do Juna. Do Sasuke nie wracam. 
-Jakiego Juna? – Zapytał zdziwiony. Usłyszałam w jego słuchawce jak chłopaki coś szepczą. 
-Ej to ten od czarnych kruków! – Wrzasnął któryś. 
-Jakie czarne kruki? – Zapytałam.
-Umówiłaś się z nim? – Zapytał, olewając moje pytanie. 
-Tak, zaraz po mnie przyjedzie. Ale o co chodzi z tym czarnymi krukami? –Spróbowałam znowu.
-Wracaj do domu. A ja po ciebie idę. – Zaczął Deidara. 
-Ale..
-Nie rozłączaj się. Chce cię słyszeć.
-Dei. O co tu chodzi? – Nadal próbowałam się czegoś dowiedzieć. Przy mnie pojawił się czarny samochód. 
-Hej Sakura. – Jun otworzył drzwi i do mnie wyszedł.
-Hej. – Odpowiedziałam mu.
-Sakura do kogo mówisz? – Usłyszałam Deia.
-Muszę kończyć, mam lekcje do zrobienia. – Skłamałam, próbowałam jakoś nie powiedzieć mu o tym, że chłopak już przyjechał.
-Jeśli przyjechał Jun, to proszę udaj, że się ze mną rozłączyłaś. Nie jedź z nim nigdzie. Czekaj tam na mnie. Błagam zrób o co proszę. – Jego głos był roztrzęsiony i błagalny. Nie potrafiłam mu odmówić. Był zdruzgotany i martwił się o mnie. Ale dlaczego…
-Okej… Pa. – Udałam, że rozłączyłam się z chłopakiem. 
-Z kim rozmawiałaś? – Zapytał spokojnie Jun i zabrał ode mnie torbę. 
-Dei. Pytał tylko czy wszystko okej. 
-Mówiłaś mu, że ze mną jedziesz? – Zapytał zerkając na mnie z pod bagażnika. Po co mu ta wiadomość.
-Nie. Myśli, ze jestem u Sasuke. 
-No to świetnie. Jedziemy? – Zamknął bagażnik i otworzył mi drzwi pasażera.
-Poczekajmy chwilkę. Trochę mi nie dobrze. – Próbowałam przedłużyć rozmowę, jak prosił mnie brat. 
Jun spojrzał na mnie wyczekująco. Usłyszałam jakiś tupot nóg. Chłopak odwrócił się w tamtą stronę. Deidara z Sasorim biegli tu jak tylko szybko mogli.
-Powiedziałaś mu! – Wrzasnął Jun i do mnie podbiegł. Złapał mnie za ramiona i wrzucił do samochodu.  Wleciałam na siedzenie i uderzyłam głową w skrzynie biegów. Po chwili wyprostowałam się i chciałam wyjść z auta, ale chłopak już siedział na miejscu kierowcy i odjeżdżał. – A chciałem to zrobić spokojnie i bez bójek. – Zaczął, ale za chwilę zmienił temat. - Okłamałaś mnie. 
– Wy wszyscy mnie okłamujecie. Ja nie wiem, co tu się dzieje. – Zaczęłam.
-I nie musisz. I tak to już twój koniec. – Kierował samochodem jak szalony. Jeszcze tak szybko nigdy nie jechałam. – Byłaś tak naiwna, że zadzwoniłaś po mnie, gdy nie było Deidary, a twoim opiekunem był były chłopak, którego nienawidzisz. – Śmiał się ze mnie. Z mojej głupoty, że zaufałam komuś takiemu. - Wszystko ułożyło się pięknie. Pojedziesz teraz ze mną i powiemy twojemu bratu, że chcemy okup. 
-Pieniądze da ci bez problemu, więc czemu to niby ma być mój koniec. – Obięłam się rękoma. Poczułam w kieszeni telefon. Przecież Dei nadal nas słyszy. 
-Bo to nie wszystko. Okup to okup, ale będzie potrzeba też nam rozrywki. Ty będziesz jedną z nich. A drugą będzie zlikwidowanie Akatsuki. 
-Rozrywką? – Zapytałam przełykają ślinę. Czułam już o co mu chodzi, ale chciałam przedłużyć rozmowę. Chciałam w ogóle rozmawiać, by Deidara wiedział, że cały czas żyje.
-No wiesz.. Mimo wszystko jesteś dziewczyną. Może nie masz za dużych cycków. Ale zawsze to dziewczyna. – Uśmiechnął się i zerknął na mnie.
-A… gdzie mnie teraz zabierasz? – Zapytałam. Może będzie takim idiotą i odpowie.
-A to słodka tajemnica. – Uśmiechnął się szyderczo. – A czemu… Nie rozłączyłaś się z nim! – Wrzasnął i zatrzymał samochód. Złapał mnie za nadgarstki i usiadł na mnie okrakiem. Gdzie masz ten telefon? – Jego oczy były w furii. Gorszej niż Sasuke. Patrzył na mnie i czekał na odpowiedź. Wyjrzałam przez okno. Byliśmy na starych fabrykach. Kiedyś chodziłam tu z Deidarą żeby bawić się w chowanego. 
-Może bawi się z tobą w chowanego. – Uśmiechnęłam się. – W dzieciństwie często ludzie się w to bawią, więc może wróćmy do tych czasów? 
Chłopak zdenerwował się i uderzył w mój policzek. Deidara proszę zrozum moją aluzje. Błagam. Jun zaczął mnie dotykać szukając telefonu. Nie zrobię już nic. Znalazł. Wyjął go i przyłożył do ucha, wracając za kierownicę. 
-Witam drogiego Deidarę. – Znowu ruszył. Ale nie za daleko. Usłyszałam huk otwieranych drzwi fabryki i samochód. Jeden zablokował nam drogę z przodu, a drugi z tylu. Z budynków wyszły trzy osoby. Nie widziałam sylwetek. Ale Jun nie był zadowolony. Szybko przeszedł na moją stronę. Złapał za włosy i nadgarstek. Wypchnął przez drzwi i ustał ze mną. Po chwili dopiero poczułam, że przystawia mi coś do głowy. Zerknęłam. Pistolet. Przełknęłam ślinę, to będzie mój koniec.

-------------------------------------------------------------------
No i udało się!
Takiej weny dziś dostałam, że w ogolę pozmieniałam to co chciałam napisać. Ale jest dobrze!
Mam nadzieje, że będzie się wam podobać. No i czekam na waszą opinię. :)
Już niedługo koniec nauki. Teraz tylko poprawa ocen na jak najlepsze. I w piątek koniec :)
Mam nadzieje, że macie takie oceny jakie chcieliście. 
Pozdrawiam 
Viki

9 komentarzy:

  1. Strasznie się spóźniałaś z rozdziałem, to po pierwsze. Miejmy nadzieję, że następny będzie szybciej. Po drugie, za dużo tutaj kwestii rozmiaru biustu. Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia xD Ale ogóle to jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam Twój komentarz to przeczytałam aż jeszcze raz ten rozdział i tak zgadzam się z tym, że jest za dużo kwestii rozmiaru biustu. Nie wiem czemu zawsze jak miałam dać jakiś "alla jej kompleks" od kogoś wytykany to dawałam właśnie biust. Muszę na to uważać. Dziękuję bardzo za Twoją opinię, bardzo się przydała? :)
      Pozdrawiam Viki

      Usuń
  2. O matko, świetne opowiadanie!
    Wciagnelo mnie, naprawdę!
    Chyba jakieś gangi i nie tylko są w to zamieszane, lubię takie klimaty.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam.
    /~ Kim EveLin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gangi i te sprawy to będą, mimo tego, że za bardzo się na tym nie znam. No ale cóż, będę pisać to co myślę. hahah :D Ogólnie gangi miały się o wiele, wiele później pojawić, ale tak mnie natchnęło na napisanie o tym, że nie wytrzymałam no i jest. :D
      Pozdrawiam Viki

      Usuń
  3. Jeeeee jeee juuuupi !!!!! Nareszcie !!!!! Już nie mogłam się doczekać !!!!! I znowu będę czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział !!!!! Życie jest ciężkie T.T
    Sabcia :* :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ciarki gdy czytam twoje opowiadanie i nie mogę przestać !!!!! To takie wciągające !!!!
    Sabcia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż ciarki?! A to czemu tak bardzo? hahah :D Miło mi słyszeć, że tak bardzo wciągnęło Cię moje skromne pisanie. :D Rozdział nawet szybko się pisze. Mam już wolne od szkoły, więc nie powinno być tak dramatycznej przerwy. :)
      Pozdrawiam Viki

      Usuń
  5. A bo ja wiem czemu ???
    Adrenalina mi skacze !!!!! XD mnie nie da się ogarnąć XD
    Sabcia :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jestem na bieżąco! Bitch I'm RayOfLight :D
    Rozdział genialny... w ogóle co rozdział to lepszy! Ten jest genialny! Nadal uwielbiam Sasuke mimo tego zachowania (mi się nawet podobało), poza tym lubi matmę :3 No i co do Juna... ja tu się rozpisywałem, że przekazujesz nam coś pięknego, że pozory mylą, a tu... Ech... Ale i tak ta cała scena wszystko super! A Dei... to moja druga ulubiona postać! Jest świetnie! Opowiadanie jest super i widzę, że cieszy się popularnością! Bardzo mnie to raduje :)

    OdpowiedzUsuń